Obawy po Litwie? "Czy to nie poszło zbyt łatwo, lekko i przyjemnie". Godlewski dla FOOTBALL LIVE #18

- Nasze obawy mogą dotyczyć jedynie tego, czy wszystko na ostatniej prostej przed odlotem do Soczi nie poszło zbyt łatwo, lekko i przyjemnie - zastanawia się w rozmowie z FOOTBALL Live Adam Godlewski, publicysta dziennika "Sport".

Po meczach z Chile i Litwą możemy być pewni, że piłkarze Adama Nawałki znacznie szybciej po ciężkich zgrupowaniach odzyskali świeżość niż przed dwoma laty, kiedy szykowali się do wyjazdu na finały Euro we Francji. Pytanie tylko, czy to efektem lekkości naszego zespołu i wyższej jakości była znacznie lepsza gra na tle Litwinów niż w roku 2016, czy też reprezentacja naszych północno-wschodnich sąsiadów tak mocno spuściła z tonu? Odpowiedź poznamy dopiero w Rosji, kiedy wystartuje turniej i zacznie się poważna gra. Dlatego wynikiem wtorkowego starcia zupełnie się nie przejmuję, czego życzę także kibicom, a przede wszystkim piłkarzom.  

   Pozytywy w grze naszego zespołu na Stadionie Narodowym trudno było jednak przeoczyć. Przede wszystkim uwagę zwracała bardzo dobra forma Roberta Lewandowskiego, który na mundial wybierze się znacznie bardziej wypoczęty niż w 2016 roku do Francji, a na dodatek – z dobrze już wyregulowanymi celownikami oraz widokami na… jubileusze. Dotąd rozegrał 95 meczów w kadrze narodowej, w których zdobył 55 goli. Gdyby tak dołożył po pięć w każdej kategorii, to mielibyśmy ćwierćfinał. Eh, pomarzyć naprawdę dobra rzecz…

   Fajnie się stało, a pomógł w tym VAR, że w oficjalnym meczu doszło do przełamania Kuby Błaszczykowskiego z rzutu karnego. Poprzedniego – zawalił w konkursie jedenastek z Portugalią w ¼ finału Euro we Francji, a przecież wciąż będzie znajdował się w podstawowej grupie wykonawców, gdyby nawet dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy. Kuba nie będzie teraz musiał wracać myślami do ME, poradził sobie przecież z koszmarem w najlepszy możliwy sposób.

   Kilka, co najmniej, ciepłych słów wręcz wypada też poświęcić Bartkowi Bereszyńskiemu i Dawidowi Kownackiemu, bo obaj pokazali na Narodowym wysoką formę, dużą wszechstronność, a przede wszystkim – znacznie w porównaniu z momentem wyjazdu do Serie A podwyższoną jakość. Zaś Bereś – wręcz imponował czuciem piłki i czytaniem gry, a także tym, że nie sprawiało mu różnicy ustawienie na prawym wahadle i lewej obronie.

    Najlepsza informacja z wczoraj dotyczyła oczywiście powrptu do drużyny Kamila Glika. Najpóźniej w dniu meczu z Senegalem stoper AS Monaco powinien wrócić do treningu z pełnymi obciążeniami – i z całym zespołem – zatem już Kolumbijczycy, a nie tylko Japończycy, mogą się zdziwić jego obecnością na boisku. Wychodzi zatem na to, że nasze obawy mogą dotyczyć jedynie tego, czy wszystko na ostatniej prostej przed odlotem do Soczi nie poszło zbyt łatwo, lekko i przyjemnie – spuentował Godlewski, publicysta dziennika „Sport”

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.