- Loris Karius już na zawsze będzie kojarzył się z błędami popełnionymi w finale Ligi Mistrzów w Kijowie. Nawet wtedy, gdyby kiedyś został bohaterem decydującego o złotym medalu spotkania na mundialu. Pomyłki były bowiem tak bardzo niedopuszczalne na poziomie, na którym w minioną sobotę przyszło Liverpoolowi rywalizować z Realem Madryt, że właściwie z miejsca epitet kuriozalny zyskał synonim w postaci… kariusalny. Pytanie zatem, czy w ogóle kiedykolwiek 25-letni golkiper dostanie szansę zmazania tak wielkich plam, jest jak najbardziej zasadne. I czy będzie w stanie mentalnie wrócić do poziomu sprzed wyjazdu do Kijowa, kiedy rokował co najmniej przyzwoicie, a nawet bardzo dobrze, w Premier League?
Karius wziął całą winę na siebie, łaski zresztą nikomu takim postawieniem sprawy nie robił, ale prawda jest taka, że sam nie wystawił się w bramce Liverpoolu. Ma w klubie trenera bramkarzy, a menedżer Juergen Klopp także powinien dysponować wiedzą, że niemiecki golkiper może nie udźwignąć presji związanej z występem w finale Ligi Mistrzów. OK., to ręce nie zadziałały tak jak trzeba w kluczowych momentach rywalizacji z Królewskimi, ale nikt nie powinien mieć wątpliwości, że odpowiednio nie funkcjonowała przede wszystkim głowa. Zatem jakiekolwiek komentarze dotyczące fatalnej postawy pechowego Lorisa ze strony Kloppa, powinny być poszerzone o uderzenie się we własne piersi; szkoleniowiec przyczynił się bowiem w dużym stopniu do spalenia – być może na zawsze na takim poziomie – rodaka.
Dlatego nie będę ukrywał, że dzisiejszy wyścig mediów po informację, kogo do bramki kupi Liverpool przed nowym sezonem lekko mnie śmieszą. Niezależnie bowiem od tego, na którego z cenionych na rynku europejskim golkiperów klub z Anfield postawi, i czy przy tej okazji wyda na przykład 100 milionów funtów, będzie to transakcja spóźniona o co najmniej pół roku. Abonament na występy w finałach Ligi Mistrzów ma w ostatnich latach tylko Real Madryt, natomiast reszta pretendentów dostępuje takiego zaszczytu nader rzadko. Zatem należy zakładać, że nawet z topowym fachowcem na kolejną równie wielką jak w Kijowie szansę The Reds poczekają może i z dekadę.
Dobrze, że angielska policja poważnie potraktowała pogróżki pod adresem Kariusa, bo szaleńców na naszym łez padole – niestety – nie brakuje. Niemiecki bramkarz zasłużył na krytykę, nawet najbardziej bezpardonową, interweniował bowiem gorzej niż przeciętnie rokujący junior, ale jego odpowiedzialność skończyła się na boisku. Mam nadzieję, iż świat jest na tyle normalny, że po opadnięciu emocji więcej osób będzie Lorisowi współczuć niż nadal – choćby tylko werbalnie – napadać. Bo jako człowieka – niezwykle go żal– uważa publicysta dziennika „Sport”.