Trenerowi Pawłowi Janasowi marzą się trzej, czterej nowi piłkarze, którzy od razu będą mogli wejść do pierwszego składu. I oczywiście ma swoich kandydatów. Ale ma ich także Marek Zub, dyrektor sportowy łódzkiego klubu. On szuka nowych piłkarzy przede wszystkim za granicą. Był już np. w Szkocji i w Serbii, gdzie wypatrzył m.in. lewych obrońców. Zresztą nowi skrzydłowi (do defensywy i drugiej linii) to priorytet Widzewa. - Dobry piłkarz, taki, który od razu może wejść do pierwszej jedenastki, przyda się do każdej formacji. Oczywiście są pozycje, które wymagają poważnych wzmocnień, np. lewa strona, gdzie mamy tylko Lisowskiego i Jarmuża. A potrzebujemy dwóch do obrony i dwóch do pomocy - mówił "Gazecie Wyborczej" Janas.
Pewniakami na ekstraklasę w defensywie są oczywiście Łukasz Broź po prawej stronie i Tomasz Lisowski po lewej. - Obaj już w niej przecież grali. Ale dwóch piłkarzy na te pozycje to za mało - mówi Janas.
Piłkarzem, który spokojnie mógłby walczyć o miejsce w pierwszej jedenastce, jest Grzegorz Bronowicki. I to z obu stron defensywy. Czternastokrotny reprezentant Polski jest poważnym kandydatem na widzewiaka. Niemal dwa lata temu 29-letni skrzydłowy przeszedł za milion euro z Legii do Crvenej Zvezdy Belgrad. Podpisał trzyletni kontrakt, ale na pewno go nie wypełni. Serbski klub nie płaci Bronowickiemu już prawie od roku i w najbliższych dniach piłkarz rozwiąże umowę. - Grzegorz już może podpisać kontrakt z nowym klubem - zapewnia Mariusz Piekarskim, menedżer piłkarza, który zasłynął powstrzymaniem słynnego Cristiano Ronaldo podczas meczu Polski z Portugalią.
Bronowicki wraca do zdrowia, bo ostatni rok stracił z powodu zerwania wiązadeł krzyżowych. Z tego powodu nie pojechał na mistrzostwa Europy. Rehabilitację ma już jednak za sobą i chce wrócić do kraju. Ma kilka ofert z polskich klubów. Podobno trener Ryszard Tarasiewicz bardzo chciałby go w Śląsku Wrocław.
Maciej Małkowski z Odry Wodzisław to z kolei kandydat do pomocy. 24-letni lewoskrzydłowy zadebiutował w ekstraklasie w ubiegłym roku. Rozegrał 30 meczów i zdobył 3 gole. Do łódzkiej drużyny mógł trafić już przed minionym sezonem (z GKS-u Jastrzębie), ale wtedy trener Waldemar Fornalik nie był zainteresowany. I był to duży błąd, bo Małkowski zdążył już zadebiutować w reprezentacji Polski - w grudniu wystąpił przeciwko Serbii. Teraz w Widzewie chcą naprawić pomyłkę.
Za Małkowskiego trzeba zapłacić Odrze ok. 100 tys. euro, zdecydowanie mniej niż za grającego na tej samej pozycji Rafała Grzelaka ze Skody Xanthi. I pewnie dlatego z wychowankiem Widzewa działacze nie kontaktowali się już dawno. Z Małkowskim trzeba się jednak śpieszyć, bo urodzony w Jastrzębiu Zdroju piłkarz ma kilka innych propozycji, także z zagranicy.
Marek Zub nie odbierał w poniedziałek telefonu.
Bronowicki w Widzewie? Jest taki temat, ale co z tego, skoro nie mogę się skontaktować z dyrektorem sportowym Widzewa. Do Marka Zuba nie można się dodzwonić, to niemożliwe. Pewnie odbiera telefony tylko od żony. To dziwne, zważywszy na to, jaki wybrał zawód. Naprawdę gratuluję Widzewowi dyrektora sportowego. Nikt nie będzie przecież jeździł do Łodzi, żeby z nim porozmawiać. Dla mnie to nie do pomyślenia. To nawet trochę śmieszne, ale nie wiem, czy śmieszne także dla szefów Widzewa, którzy pewnie żyją w niewiedzy, kto i jak dla nich pracuje. Ale pewnie w końcu jakoś się skontaktujemy. Może wyślę telegram?