Droga na mundial. Tsubasa i Kojiro, czyli najsłynniejsza reprezentacja Japonii

Dziś piłkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni grają w czołowych ligach europejskich, a o sile reprezentacji mogliśmy się przekonać wielokrotnie. Ale swego czasu Japończyków kopiących piłkę kojarzyliśmy tylko z pewnego animowanego serialu

Materiał powstał w ramach "Tygodnia Azjatyckiego" projektu "Continental - Droga na Mundial"

Pod koniec lat 90., kiedy Japonia po raz pierwszy zagrała na mistrzostwach świata, kibice w Polsce wiedzieli już, kim są Hidetoshi Nakata, Masashi Nakayama - strzelec pierwszego w historii gola Japonii na mistrzostwach świata, a co dociekliwsi znali też Kazuyoshiego Miurę, pierwszego Japończyka w Serie A, niespodziewanie odsuniętego od składu przed mundialem we Francji. Ale kilka lat wcześniej, zapytani o piłkarzy Japonii, wymienilibyśmy Tsubasę Ozorę, Kojiro Huygę, Genzo Wakabayashiego czy Taro Misakiego... Piłkarzy, których znaliśmy z kultowej kreskówki "Kapitan Hawk". To było dla wielu z nas pierwszym spotkaniem z azjatyckim futbolem. Wtedy dla nas reprezentacja "Niebieskich Samurajów" wyglądałaby tak...:

Bramkarz

Ken Wakashimazu/Genzo Wakabayashi - spór, który z tych dwóch znakomitych golkiperów powinien bronić japońskiej bramki, będzie gorętszy niż wśród fanów Realu Madryt na temat wyższości Ikera Casillasa nad Diego Lopezem. Autor skłania się ku temu pierwszemu. Nie tylko dlatego, że zawsze trzymał kciuki za drużyny Kojiro - Meiwę, a potem Toho. Wakabayashi może i był pewniejszy w bramce, ale styl Wakashimazu jest niepodrabialny - zbuntowany mistrz karate, który wybrał futbol na przekór własnemu ojcu, używał w grze właśnie ciosów tej szlachetnej sztuki walki. Zgoda, z bezpośrednich konfrontacji to Wakabayashi wychodził zwycięsko, w finale młodzieżowych mistrzostw świata to on zatrzymał "ognisty strzał" Karla Heinza Schneidera, po którym bramkarzom rywali paliły się rękawice... Ale jeśli szukamy bramkarza japońskiego, to był nim właśnie Wakashimazu! Oczywiście na mistrzostwa zabralibyśmy też Genzo!

Obrona

Hiroshi Jito - John Terry, tylko pomnożony przez dwa. Wielki, twardy, zadziorny - zanim zajął się futbolem, jego największą namiętnością była walka na pięści - i bardzo ambitny - porzucił bójki, bo nie miał równorzędnych konkurentów, wybrał piłkę, by znaleźć ich właśnie tam. Świetny w destrukcji, a poza tym obdarzony mocnym kopnięciem, które umożliwiało dalekie podania do klubowego kolegi z Hirado, Mitsuru Sano. Co z reguły kończyło się golem.

Makoto Soda - plaster idealny. Jedny piłkarz, który był w stanie upilnować Tsubasę (no, prawie upilnować). Obrońca bardzo trudny do przejścia. Taki we włoskim stylu, bo nie stronił od sprytnych fauli, które umykały uwadze sędziego. Czasami grał za ostro, co skutkowało czerwoną kartką (pamiętny mecz z Francją na MMŚ), czy kontuzją rywala (Tsubasa).

Ryo Ishizaki - nie miał zadatków na piłkarza, ale dzięki Tsubasie wyrósł na klasowego obrońcę. Bezwzględny wykonawca woli swojego kapitana i niezłomny we wcielaniu w życie jego maksymy: "Piłka jest twoim najlepszym przyjacielem. Nie wolno się jej bać". Ischizaki to piłkarz gotowy do największych poświęceń - przeciwnik mógł przejść, piłka nigdy!

Hikaru Matsuyama - był tak uniwersalny, że spokojnie poradziłby sobie na każdej pozycji (nawet na bramce!). Piłkarz nieobdarowany taką iskrą bożą jak Tsubasa czy Jun Misugi, ale z pewnością najbardziej pracowity. To on ordynował kolegom z drużyny Furano ciężkie treningi w śniegach Hokkaido. Matsuyama najlepiej też rozumiał, że piłka nożna to gra zespołowa. Bywało, że specjalnie oddawał piłkę koledze, by ten nabrał pewności siebie (niektórzy muszą pamiętać taką scenę i słowa Hikaru: "Strzelaj, Oda! Przecież też jesteś z Furano!"). Wielki plus także za poszanowanie tradycji - grał (podobnie jak reszta piłkarzy Furano) w hachimaki - specjalnej opasce, z wyszytym numerem i sloganem zagrzewającym do walki. Na hachimaki Matsuyamy było coś jeszcze - wyznanie miłości, bowiem opaski robiła zakochana w nim Yoshiko.

Pomoc

Tsubasa Ozora - geniusz, Messi, Pele i Ronaldo w jednym. I może jeszcze Marcin Mięciel, bo jednym z jego popisowych zagrań był strzał z przewrotki. Piłkarz obdarzony niesamowitą techniką, dryblingiem, strzałem, podaniem i wielka wolą zwycięstwa. Wielu jego rywali z japońskich boisk grało w swoich drużynach z numerem "10", ale w reprezentacji "dychę" mógł nosić tylko on. Pokonujący rywali mimo poważnych kontuzji, gorączki, osłabień zespołu (gradobicia, trzęsienia ziemi i kokluszu...). Tylko on był w stanie odkopać piłkę po "tygrysim strzale" Kojiro, tylko on nie ustępował trickami Argentyńczykowi Juanowi Diazowi (animowanemu Diego Maradonie). Wiele zawdzięczał legendzie brazylijskiego piłkarstwa, Roberto, który widział w nim najlepszego piłkarza świata. Pierwsza, druga i ostatnia instancja drużyny. Złote dziecko. I co tam chcecie.

Misaki Taro - można powiedzieć, że z niejednego piłkarskiego pieca chleb jadał. Jego ojciec był malarzem, podróżował po całym kraju, więc Taro chodził do różnych szkół i grał w różnych drużynach. Znali go i w Meiwie i w Furano, ale najlepiej oczywiście w Nankatsu, gdzie stworzył z Tsaubasą "złoty duet". Bardzo elegancki piłkarz, wzór postawy fair play, doskonały drybler i technik, który sprawdzał się też w defensywie. Potrafił skutecznie wyłączyć z gry rywali, o czym przekonał się w finale Takeshi.

Takeshi Sawada - Alain Giresse japońskiego futbolu. Bardzo szybki, świetny technicznie, a nade wszystko z wizją gry i doskonałym podaniem. Zawsze dostrzegał lepiej ustawionego kolegę (czyt. Kojiro), zawsze starał się wybierać najlepsze dla drużyny (czyt. Kojiro) rozwiązania. Zapatrzony w swojego idola, nie bał się jednak postawić mu i podczas finałowego meczu przypomnieć, że w piłkę gra się w jedenastu - dzięki temu Kojiro, owładnięty obłąkańczą ideą strzelenia gola Wakabayashiemu zza pola karnego, zaczął grać dla drużyny.

Atak

Kojiro Hyuga - Christian Vieri? Luca Toni? Horst Hrubesch? Chyba po trochu każdy z nich. Ale zawziętością, chęcią wygrywania i ambicją Kojiro obdzielić mógł pół ligi. Klasyczny środkowy napastnik, szybki, silny, dobrze grający głową, obdarzony atomowym uderzeniem. Potem ten strzał był jeszcze silniejszy, poprawiony podczas ciężkich treningów na Okinawie, pod okiem surowego trenera Kiry. Kojiro właśnie na sile opierał swój styl i starał się wpajać go innym. Posłuchali go wszyscy, oprócz Takeshiego, który wolał grać technicznie, jak Misaki. Kojiro był nie tylko świetnym piłkarzem, ale potrafił być wytrawnym taktykiem - specjalnie mocnym strzałem przestraszył rezerwowego bramkarza Nankatsu, Morizakiego, by ten łatwiej puszczał gole - i strategiem: nakazał drużynie w jednym meczu zremisować, by utrudnić rywalom drogę do awansu. Poza tym bezgranicznie poświęcał się rodzinie, którą opiekował się po śmierci ojca. Wielki gracz i wielka osobowość. Znak rozpoznawczy - podwinięte rękawy koszulki.

Masao i Kazuo Tachibana - cudowne bliźniaki wymienimy jednym tchem. Bo z nimi jest jak z hokejowymi braćmi Sedinami - jednego zabraknie, drugi traci kilkadziesiąt procent wartości. Masao i Kazuo potrafią wyczyniać niesamowite rzeczy. Są twórcami, prekursorami i jedynymi wykonawcami "futbolu akrobatycznego" - opartego na bieganiu po słupkach i poprzeczce czy katapultowania jednego przez drugiego w powietrze. Styl jest niezwykle efektowny, ale i niebezpieczny, bo może skutkować kontuzjami bliźniaków (tak było choćby podczas wspominanego meczu z Francją).

Rezerwowi

Jun Misugi - piłkarz technicznie co najmniej równy Tsubasie, o wielkich zdolnościach przywódczych, a także bardzo dojrzały - szkolna drużyna Musashi, której był kapitanem, potrafiła stosować pułapki ofsajdowe, co zaszokowało Roberto i niemal załamało Tsubasę. Misugi był także fantastycznym strzelcem. Miałby miejsce w każdej jedenastce, ale w karierze przeszkodziła mu choroba serca. Sprawdzał się jako menedżer, a w krytycznym momencie przemógł chorobę i wyszedł na boisko w meczu z Francją.

Shun Niita - utalentowany napastnik, gwiazda drużyny Otomo, bardzo szybki. Jego "strzał sokoła" był niemal gwarancją strzelonej bramki. Jeśli chodzi o ranking napastników, w Japonii ustępował jedynie Kojiro.

Teppei Kisugi, Hajime Taki, Mamoru Izawa - ofensywne trio, świetnie się rozumiejące, "żołnierze Tsubasy", którzy potrafili wziąć na siebie ciężar gry, gdy kapitan zmagał się z kontuzją. Pożyteczni, wszechstronni, każdy miał swoje mocne strony - Kisugi wykańczanie akcji, Taki rajdy skrzydłami, Izawa rozegranie piłki.

Hanji Urabe - twardy pomocnik/obrońca, doskonały w odbiorze piłki (sztuczka, jaką stosowała czwórka z Otomo zaskoczyła nawet Tsubasę). Niewygodny rywal, który potrafił też obejść się brutalnie z przeciwnikiem.

PS Założę się, że każdy z Was ma swój pomysł na tę jedenastkę. Śmiało!

Więcej o:
Copyright © Agora SA