Materiał powstał w ramach projektu Continental - Droga na Mundial, w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Holenderski.
I to nie był jakiś tam mecz towarzyski, ale mecz o punkty. Holandia zmierzyła się bowiem z Luksemburgiem w ramach 1/8 finału Pucharu Narodów - drugiej edycji piłkarskich mistrzostw Europy.
To były trochę inne czasy niż dziś. Holandia nie była jeszcze piłkarską potęgą. Pierwszy w historii punkt na mundialu Pomarańczowi wywalczyli dopiero w 1974 r. Luksemburg też nie należał do potentatów. W 1961 r. w eliminacjach chilijskiego mundialu Luksemburczycy wygrali co prawda pierwszy w historii mecz o punkty w mistrzostwach świata - 4:2 z Portugalią, ale w rewanżu ulegli 0:6. Jeszcze większe manto sprawiła drużynie z Wielkiego Księstwa Anglia, która wygrała 9:0 na stadionie miejskim w Luksemburgu.
W drugim Pucharze Narodów Luksemburczycy mieli trochę szczęście - w I rundzie razem z Austrią i ZSRR dostali wolny los. Holandia zaś trafiła na Szwajcarię i do kolejnej fazy awansowała dość pewnie. U siebie wygrała 3:1, a na wyjeździe zremisowała 1:1.
Holandia była zdecydowanym faworytem dwumeczu z Luksemburgiem, choć obie drużyny nie dzieliła taka przepaść w poziomie gry jak dziś. Nie chodziło tylko o to, że Holendrzy mieli lepszych piłkarzy, ale również o to, że byli drużyną bardziej ograną. Luksemburczycy od zakończenia eliminacji mundialu w 1962 r. przez dwa lata zagrali jeden mecz towarzyski (porażka 1:3 z ZSRR). Holendrzy w tym samym czasie rozegrali dwanaście meczów. W tym jeden szczególnie udany. W maju 1963 r. pokonali w Amsterdamie mistrzów świata - Brazylię, w której grał słynny Pele.
Przed dwumeczem w Pucharze Narodów działacze z Holandii i Luksemburga doszli do porozumienia, że mecze zostaną rozegrane w Amsterdamie i Rotterdamie. Pierwszy mecz zakończył się remisem 1:1. Po nim szeptano, że gospodarzom niespecjalnie zależało, aby wygrać. Chodziło o to, by na rewanż przyszło jak najwięcej kibiców. I rzeczywiście na De Kuip zebrało się 42 385 widzów. Przeżyli szok. W 20. minucie Camille Dimmer, piłkarz drugoligowego belgijskiego klubu R.C.C. Molenbeek, strzelił bramkę dla Luksemburga. Piętnaście minut później wyrównał Piet Kruiver. Ten wynik nie uległ zmianie do 68. minuty, gdy znowu Dimmer wpisał się na listę strzelców. Holendrzy nie potrafili już wyrównać.
Nazajutrz holenderska gazeta "De Telegraff" pytała: "Z kim teraz mamy zamiar grać? San Marino? Andorą? Liechtensteinem?".
W ćwierćfinale Luksemburczycy znów byli bliscy sensacji. Z Danią u siebie zremisowali 3:3. Spotkanie na wyjeździe również zakończyło się podziałem punktów - 2:2. O awansie zadecydował trzeci mecz na neutralnym terenie. Na stadionie olimpijskim w Amsterdamie Dania wygrała 1:0. - Na koniec radość z tego, czego dokonaliśmy, była o wiele większa niż smutek po porażce - wspominał po latach Erny Brenner, były piłkarz Luksemburga.
Bohater meczu z Holandią - Dimmer - zrobił potem polityczną karierę. W latach 90. był członkiem parlamentu Luksemburga z ramienia Chrześcijańsko-Społecznej Partii Ludowej.
Po klęsce z Luksemburgiem holenderska reprezentacja nie awansowała ani na mundial (1966 i 1970), ani na Euro 1968 i 1972. W 1964 r. odszedł trener Elek Schwartz, który już w następnym sezonie doprowadził Benfikę Lizbona do finału Pucharu Europy, eliminując po drodze w ćwierćfinale Real Madryt (5:1 w Lizbonie!). Jego następcy w Holandii nie mieli ani charyzmy, ani wyników.
Zmieniła to dopiero wspaniała generacja piłkarzy z Johanem Cruyffem na czele. Rewolucja zaczęła się zaś w Ajaxie Amsterdam już dwa lata po klęsce z Luksemburgiem. Zespół broniący się przed spadkiem objął trener Rinus Michels, który zaczął wprowadzać w nim sposób gry nazywany później futbolem totalnym.
Michels nazywany był "Generałem" z powodu swojej dbałości o dyscyplinę i przygotowanie drużyny w każdym szczególe. Od swoich zawodników wymagał dużej ruchliwości na boisku, zmian pozycji, szybkiego przechodzenia od obrony do ataku. Generalnym założeniem jego taktyki było rozszerzanie pola gry przez wykorzystywanie skrzydeł w momencie ataku i skracaniu pola gry, gdy rywal miał piłkę. Gracze Ajaxu zaczęli stosować pułapki ofsajdowe i pressing już od środka boiska. W futbolu totalnym cały zespół miał atakować i bronić się.
Założenia nie były nowe. W podobny sposób starano się grać już przed wojną, ale to w Ajaxie Michels doprowadził ten sposób gry do takiej perfekcji, że trzy razy doprowadził zespół do finału Pucharu Europy. Dwa z nich wygrał, trzeci triumf wywalczył z Holendrami rumuński trener Stefan Kovacs, który zastąpił Michelsa, gdy Holender przeniósł się do FC Barcelony.
Reprezentację Pomarańczowych prowadził wtedy Frantisek Fadrhonc. Choć jego zespół zdobył pierwszy po wojnie awans na mistrzostwa świata dla Holandii, piłkarze nie darzyli go ani sympatią, ani zaufaniem. To Cruyff i spółka wymusili na działaczach, by na mistrzostwa świata w RFN zatrudnili tymczasowo Michelsa. Fadrhonc został jego asystentem.
Dalsza część tej historii jest już doskonale znana. Holandia pojechała na mundial w 1974 r. i przywiozła z niego srebrne medale. O klęsce z Luksemburgiem można już było zapomnieć.