Materiał powstał w ramach projektu Continental - Droga na Mundial, w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Angielski.
Reprezentacja Anglii prawdziwe szczęście w mistrzostwach świata miała raz. Kiedy w 1966 roku gol widmo Geoffa Hursta dał jej zwycięstwo nad Niemcami w finale. Dalsza historia jej występów wygląda jak coś w rodzaju okupienia win za ten jeden moment radości. Niemal wszystkie turnieje po 1966 roku kończyły się dla niej pechowo.
Symboliczna była nieuznana bramka na mundialu w RPA. W meczu 1/8 finału z Niemcami po strzale Franka Lamparda piłka odbiła się od poprzeczki i spadła za linią bramkową. Zdaniem arbitra gola jednak nie było i wielu kibiców okrzyknęło to sprawiedliwością dziejową. Ostatecznie Anglia przegrała 1:4, ale kto wie, jakim wynikiem zakończyłoby się to spotkanie, gdyby sędzia bramkę uznał. Byłby to gol na 2:2.
Kto wie też, jakim wynikiem zakończyłoby się starcie Anglików z Argentyną w ćwierćfinale MŚ w Meksyku, gdyby nie "ręka Boga". Anglia przegrała wówczas 1:2, a sędzia nie zauważył, że jedną z bramek Diego Maradona zdobył dłonią.
Długą listę pechowych wydarzeń dla Anglików tworzą jednak przede wszystkim feralne "jedenastki". W 1990 roku "Synowie Albionu" przegrali po serii rzutów karnych mecz o finał z Niemcami, w 1998 roku odpadli po karnych w 1/8 z Argentyną, a w 2006 roku w ćwierćfinale z Portugalią. W całej historii imprezy nie było reprezentacji gorzej strzelającej "jedenastki" od Anglików. Żadnej serii nigdy nie wygrali. A na mistrzostwach Europy ta sztuka udała im się tylko raz (na cztery próby) - w 1996 roku w ćwierćfinale przeciwko Hiszpanii.
W tabeli nie uwzględniono krajów, które tylko raz rozgrywały serie jedenastek
W sumie Anglicy w seriach "jedenastek" na mundialu mieli zaledwie 50 proc. skuteczności, bo poprawnie wykonali tyle samo rzutów karnych, ile przestrzelili. Czy na mistrzostwach świata w Brazylii pech ich wreszcie opuści?
Odpowiedzi na to pytanie rzecz jasna dziś nie dostaniemy. Możemy za to sprawdzić, jak reprezentantom Anglii wychodzi strzelanie rzutów karnych w tym sezonie. Prześledziliśmy wszystkie rozgrywki, w jakich występują i ich skuteczność wygląda następująco:
W sumie angielscy kadrowicze wykonywali 24 karne, wykorzystali 20. Czy z taką 83-procentową skutecznością mogliby być pewni przełamania złej passy? Wątpliwe. Aż w 10 na 22 serii "jedenastek" w historii MŚ, żeby wygrać, trzeba było wykorzystać wszystkie rzuty karne. A najlepsi egzekutorzy - Niemcy - mieli do tej pory 94,5-procentową skuteczność. Z drugiej jednak strony aż trzy razy zdarzało się, że do dalszej fazy awansowały zespoły z zaledwie 60-procentową skutecznością.
"Czy ktoś jeszcze myśli, że Anglicy mają straszliwego pecha w turniejach?" - pyta jeden z kibiców w serwisie Yahoo i wylicza wszystkie błędy sędziów oraz porażki po rzutach karnych. Można być pewnym, że wielu angielskich kibiców, jeśli ich reprezentacja znów odpadnie w dramatycznych okolicznościach, będzie mówić o wielkim pechu, który ich nie opuszcza. Ale może to wcale nie jest wina złego losu, który Anglików nie oszczędza? I może na tego pecha da się znaleźć antidotum? Wydaje się, że poszukiwania warto zacząć od starego, prostego i dobrze znanego powiedzenia: szczęście sprzyja lepszym.