Cud w Bernie, MŚ w RFN i Włoszech, czyli najlepsze turnieje w wykonaniu Niemców

To był szok. Niemcy zdobywają złoty medal na mundialu w Szwajcarii. W finale dokonują niemożliwego i wygrywają z niesamowitymi Węgrami. Do tej pory jednak niewyjaśnione pozostają kulisy decydującego meczu, w którym gracze RFN mieli rzekomo grać na dopingu. Mistrzostwa Świata w 1974 roku. Po raz kolejny wygrywają Niemcy, ale ich zwycięstwo znajduje się w cieniu tzw. "afery basenowej", w którą byli zamieszani reprezentanci Holandii. Mundial we Włoszech najgorszym w historii? Na pewno pod tą tezę można podpiąć finałowy mecz Argentyny z Niemcami. Oto najbardziej udane niemieckie Mundiale.

Materiał powstał w ramach Tygodnia Niemieckiego projektu "Continental - Droga na Mundial"

Zespół niemiecki jest jednym z najbardziej utytułowanych w historii piłki nożnej. W światowej klasyfikacji wszech czasów gracze naszych zachodnich sąsiadów ustępują tylko Brazylii. Medalowo wyprzedzają ich jeszcze Włosi. Na Starym Kontynencie natomiast Niemcy są niekwestionowanym liderem.

Cud w Bernie - pierwszy tytuł RFN

W pierwszej połowie lat 50. piłkarski świat miał jednego niekwestionowanego lidera - reprezentację Węgier. Zespół niemal idealny, który zyskał przydomek złotej jedenastki, był niepokonany przez 4 lata. W tym czasie odniósł 28 zwycięstw na 32 rozegrane mecze oraz sięgnął po złoto olimpijskie w 1952 roku. Imponujące wyniki uzyskane przez Madziarów uczyniły z nich głównego faworyta mistrzostw świata, które miały się odbyć dwa lata później.

W zupełnie innej sytuacji znajdowała się reprezentacja RFN. Wskutek sankcji, jakie nałożono na Niemcy po II wojnie światowej, nasi zachodni sąsiedzi zostali wykluczeni ze wszystkich rozgrywek, jak i międzynarodowych. Kara została zniesiona w 1950 roku, co umożliwiło drużynie Seppa Herbergera grę w eliminacjach mundialu w Szwajcarii. Pomimo solidnej drużyny przed turniejem nikt raczej nie stawiał RFN wśród kandydatów do zwycięstwa. Miał to być ich pierwszy czempionat od 1938 roku.

Na mistrzostwach obie drużyny zmierzyły się już w fazie grupowej. Węgrzy rozgromili wtedy Niemców 8:3, pewnie awansując do dalszej fazy rozgrywek. Reprezentacja RFN dzięki zwycięstwu z Turcją 7:2 również znalazła się w ćwierćfinale.

Podczas gdy w kolejnych fazach mundialu Madziarzy ogrywali kolejno wicemistrzów świata Brazylijczyków oraz mistrzów świata Urugwajczyków, los sprzyjał Niemcom. W ćwierćfinale wygrali oni z Jugosławią 2:0, a w półfinale rozgromili Austrię 6:1. Pomimo tak korzystnych wyników dla RFN w trzech ostatnich meczach nikt nie spodziewał się innego rezultatu w finale niż wysokie zwycięstwo reprezentacji Węgier. Przed spotkaniem Madziarzy byli tak pewni sukcesu swojej drużyny, że wydrukowali już znaczki pocztowe upamiętniające wielki triumf, wybudowano pomniki (rzeczywistych rozmiarów) spodziewanym bohaterom narodowym, a także zorganizowano wielką fetę dla piłkarzy, dziennikarzy i dygnitarzy, która miała się odbyć dzień po finale w Brnie. Zwycięstwo Niemców wydawało się niemożliwe.

- Nawet gdy przed meczem staliśmy w szeregu, słuchając narodowego hymnu, nie przeszło nam to przez myśl, że możemy wygrać. Wszyscy trzymaliśmy się za ręce, by jako przyjaciele dodać sobie otuchy - mówił niemiecki defensor, Jupp Posipal, tuż po ostatnim gwizdku sędziego.

Spotkanie finałowe rozpoczęło się 4 lipca o godzinie 17. Zgodnie z oczekiwaniami po ośmiu minutach gry Madziarzy prowadzili 2:0 po bramkach Ferenca Puskása i Zoltána Czibora. Wszystko wskazywało na to, że mecz o mistrzostwo będzie powtórką spotkania grupowego.

- Patrzyliśmy na siebie zalęknieni, lecz nikt nie czynił wyrzutów "Kohliemu" i Toniemu. Zanim wznowiliśmy grę, Max Morlock stwierdził, że jeszcze nic nie jest stracone. Ottmar, również nietracący nadziei, szepnął do mnie: "Fritz, tak trzymaj, możemy to zrobić!" - pisał w swojej biografii Fritz Walter.

Po nieco ponad kwadransie od pierwszego gwizdka sędziego było już 2:2. Najpierw trafił Maximilian Morlock, a za chwilę do remisu doprowadził Helmut Rahn. Podenerwowani Węgrzy ruszyli do odrabiania strat. W drugiej połowie przeprowadzali huraganowe ataki na bramkę Niemców, ale za każdym razem dobrze między słupkami spisywał się Toni Turek. W 84. minucie, ku uciesze publiczności, RFN na prowadzenie wyprowadził Rahn. Pięć minut później Madziarzy strzelili bramkę wyrównującą, ale angielski sędzia William Ling dopatrzył się spalonego. Węgrzy starali się protestować (na powtórkach widać, że mieli rację), ale sędzia pozostał nieugięty. Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni i zwycięstwo Niemców stało się faktem.

Wygrana RFN z 1954 roku do tej pory jest uważana za jedną z największych sensacji w historii piłki nożnej. Od tego momentu reprezentacja Niemiec zaczęła być stawiana w roli faworyta każdego większego turnieju i z małymi przerwami taka sytuacja utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Z kolei Węgrzy po Szwajcarskim mundialu nigdy już nie zdominowali futbolowych rozgrywek i nie zagrali w finale mistrzostw świata.

Kontrowersje po latach

Od dłuższego czasu piłkarskie środowisko coraz bardziej wątpi w czyste zwycięstwo Niemców w finale w Bernie. W 2010 roku badania przeprowadzone na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie wykazały, że bardzo możliwe jest, że piłkarze RFN byli podczas meczu na dopingu.

- Jest kilka mocnych przesłanek, które wskazują na wstrzykiwanie niektórym niemieckim piłkarzom metamfetaminy (pervitinu), a nie witaminy C, jak wcześniej twierdzono - mówił w tamtym czasie Erik Eggers, historyk sportu, który był w zespole badającym ten przypadek.

Do tej pory sprawa nie jest do końca wyjaśniona.

Skrót meczu Niemcy - Węgry

 

Złoto Beckenbauera i spółki w cieniu afery basenowej

Mundial w RFN był szczególny. Po raz pierwszy gra toczyła się o nowe trofeum - Puchar Świata. Poprzednie, Puchar Rimeta, trafił na zawsze w ręce Brazylijczyków, którzy otrzymali go w nagrodę za trzykrotne wygranie mistrzostwa świata.

Przed turniejem faworytów było kilku. Holandia grająca piękny futbol totalny, Brazylia, która miała bronić tytułu sprzed 4 lat, czy Włochy będące aktualnym wicemistrzem globu. Między nimi była także reprezentacja gospodarzy. Inaczej niż przed mundialem w Szwajcarii, RFN w 1974 roku znajdowało się w ścisłej czołówce drużyn mogących sięgnąć po Puchar. Za podopiecznymi Helmuta Schoena przemawiał przede wszystkim fakt, że byli aktualnymi mistrzami Europy, mieli świetną kadrę oraz grali u siebie, co często miało ogromny wpływ na zespół.

Pierwsze mecze reprezentacji RFN na turnieju przysporzyły sporo zmartwień kibicom zespołu. Wymęczone zwycięstwo 1:0 z Chile oraz porażka z NRD nie napawały optymizmem przed dalszą częścią turnieju.

W kolejnym etapie było jednak zdecydowanie lepiej. Niemcy spokojnie wygrali dwa pierwsze mecze z Jugosławią oraz Szwecją i o awans do finału mieli walczyć z rewelacją turnieju - Polską. Po kuriozalnym spotkaniu, zwanym później "meczem na wodzie", nasza reprezentacja przegrała 1:0 z drużyną gospodarzy. Trafienie dla naszych zachodnich sąsiadów zaliczył Gerd Muller.

- Strzeliłem z wody, jak się dało, ale trudno powiedzieć, żebym ten strzał jakoś kontrolował - tłumaczył po meczu Muller.

W finale na reprezentację RFN czekała grająca z finezją i polotem Holandia. Jeszcze przed spotkaniem dziennik Bild na łamach swojej gazety opublikował artykuł opisujący huczną imprezę graczy Oranje. Jak donosił tabloid, po meczu z Brazylią gracze pomarańczowych mieli pić alkohol w ogromnych ilościach i raczyć się urokami lokalnych kobiet. Trener Holendrów Rinus Michels zaprzeczył całemu zajściu, tłumacząc, że była to prowokacja przygotowana przez gazetę, mająca osłabić psychicznie jego drużynę przed finałem. Jak było naprawdę, nikt z osób postronnych do końca nie wie. Faktem jest, że tekst wywołał międzynarodowy skandal i narobił sporo zamieszania przed meczem wieńczącym zmagania w RFN (niektóre żony Holenderskich graczy wydzwaniały do swoich mężów, grożąc im rozwodami).

- Zmieniliśmy się trochę tej nocy. Wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, co to znaczy być sławnym. Być na szczycie. Wszyscy na ciebie patrzą i starają się naśladować twoje poczynania. Oświecił nas dopiero ten artykuł - opowiadał w wywiadzie ówczesny reprezentant Oranje Adrianus Haan. - Później tej nocy zaczęło się najgorsze - musieliśmy tłumaczyć całe zajście naszym partnerkom - dodał.

Finał turnieju rozpoczął się 7 lipca o godzinie 16. Lepiej zaczęli go Holendrzy. Już w drugiej minucie meczu faulowany w polu karnym był Johan Cruyff. Gola z 11 metrów strzelił Johan Neeskens. Niemcy wyrównali w 25. minucie za sprawą Paula Breitnera, który wykorzystał rzut karny, podyktowany po przewinieniu na Bernddzie Hoelzenbeinie. Bramka podziałała mobilizująco na graczy RFN, którzy tuż przed przerwą wyszli na prowadzenie. Gola strzelił niezawodny Muller.

- Miałem instynkt. Wiedziałem, kiedy obrona się zapomni albo rywal popełni błąd. Coś we mnie, powiedzmy, że Bóg, mówiło mi: Gerd, idź tam, Gerd, zrób to. To była moja najważniejsza bramka w karierze - tłumaczył po meczu Muller.

Po przerwie dobrze ułożeni taktycznie Niemcy nie dali się już zaskoczyć przez będących w wyraźnie gorszej dyspozycji Holendrów. Tym samym zwycięstwo i drugi tytuł najlepszej drużyny globu powędrował do RFN.

Skrót meczu finałowego Niemcy - Holandia

 

Hat trick zdobyty na włoskiej ziemi

X mistrzostwa świata w opinii fachowców należały do jednych z najgorszych w historii. Stało się tak za sprawą faworytów, którzy zdecydowanie zawiedli. Broniąca tytułu Argentyna grała skutecznie, ale bez finezji, tylko z niewielkimi przebłyskami geniuszu. Podobnie Holandia, która na mistrzostwach Europy rozgrywanych dwa lata wcześniej zachwycała swoją grą, na tym turnieju była tylko cieniem tamtej drużyny. Z kolei Włosi mający odzyskać u siebie tytuł, stracony w 1986 roku, nie trafili z optymalną formą na mundial. Jedynymi, którzy nie zawodzili, byli Niemcy. Gładko przeszli przez fazę grupową, w której najpierw rozgromili Jugosławię 4:1, a później Zjednoczone Emiraty Arabskie 5:1. Na koniec, będąc pewnymi awansu, zremisowali 1:1 z Kolumbią.

W 1/8 na świetnie grającą reprezentację RFN czekali gorzej dysponowani, ale wciąż groźni Holendrzy. Mecz rozpoczął się nerwowo. W 22. minucie Frank Rijkaard opluł reprezentanta Niemiec Rudiego Voellera. Między panami doszło do przepychanek, na skutek których obaj gracze otrzymali czerwone kartki i musieli opuścić boisko.

Po zejściu piłkarzy zaczęło się prawdziwe widowisko, uznawane za jedno z najlepszych na tym turnieju. Wspaniałe zawody rozgrywał Juergen Klinsmann, który w 51. minucie wyprowadził swoją reprezentację na prowadzenie. W 82. minucie Holendrów dobił Andreas Brehme. Chwilę przed końcem meczu honorowe trafienie dla Oranje zanotował Ronald Koeman. Do końca meczu wynik się nie zmienił i aktualni mistrzowie Europy musieli pożegnać się z turniejem.

W kolejnej fazie Niemcy po bezbarwnym meczu pokonali 1:0 Czechosłowację, a w półfinale po emocjonującym widowisku wygrali w karnych z odwiecznym rywalem, Anglią.

Finał zapowiadał się arcyciekawie. Pierwszy raz w historii w ostatnim meczu turnieju zagrały ze sobą te same zespoły, które zmierzyły się w finale cztery lata wcześniej.

Niestety, nadzieje na wspaniałe widowisko okazały się płonne. Mecz obfitował w brutalność i zdecydowanie brakowało w nim gry na mistrzowskim poziomie. Drużyna RFN w umiejętny sposób wyłączyła z gry Maradonę, który bez wsparcia pauzującego za kartki Claudio Caniggii nie potrafił sforsować szyków obronnych zespołu niemieckiego. Jedyna bramka padła z rzutu karnego w 85. minucie. Jej strzelcem był Brehme, który pewnie wykorzystał jedenastkę.

Argentyna kończyła spotkanie w dziewiątkę. Najpierw czerwoną kartką został ukarany Pedro Monzon, stając się tym samym pierwszym piłkarzem, który został wyrzucony z boiska w finale MŚ. Na minutę przed końcem do swojego kolegi dołączył Gustavo Dezotti.

Po ostatnim gwizdku sędziego trzeci tytuł mistrzowski trafił w ręce RFN.

- Mieliśmy wtedy znakomitą drużynę, porównywalną z tą z 1974 roku. Tytuł mistrzowski uznałem za dar od niebios - tłumaczył w jednym z wywiadów Beckenbauer, ówczesny trener Niemców - pamiętam, jak zapytano mnie na po meczowej konferencji prasowej: "Zachodnie Niemcy są teraz mistrzami świata, panie Beckenbauer, co się stanie, jak dołączą do was również piłkarze z NRD?", ze śmiechem odpowiedziałem: "Prawdopodobnie staniemy się drużyną nie do pokonania". - dodał.

Po meczu Beckenbauer odszedł z piastowanego przez siebie stanowiska jako jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy-trenerów w historii piłki nożnej. W swoim dorobku Cesarz Futbolu ma osiem medali mistrzostw świata i Europy. Do tej pory reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów nie udało się powtórzyć sukcesu z włoskiego mundialu.

Skrót meczu finałowego Niemcy - Argentyna

 
Więcej o:
Copyright © Agora SA