Mundial 2014. Leśniak: Loew nie ma sielanki

- Joachim Loew bierze chłopaków, którzy potrafią grać w piłkę, ale są grzeczni jak pierwszoklasiści. Dlatego Niemcy się boją, że ci jego wybrańcy zawsze w półfinale albo finale nie wytrzymają presji - mówi mieszkający od 1988 roku w Niemczech Marek Leśniak. - Moim zdaniem po mundialu w Brazylii trener stanie się wrogiem publicznym i zrezygnuje - dodaje były reprezentant Polski, według którego Niemcy z mundialem 2014 mogą pożegnać się nawet już po fazie grupowej.

Łukasz Jachimiak: Bayern wyrósł na najlepszą drużynę świata, Bundesliga przeżywa renesans, kibice lubią styl reprezentacji Niemiec, a jej trener nagle zaczyna dziwnie mówić. Jak w Niemczech odbierany jest Joachim Loew, kiedy twierdzi, że na mundialu w Brazylii jego zespół nie będzie jednym z głównych faworytów?

Marek Leśniak: Każdy, kto tu oglądał niedawny mecz Niemcy - Chile, przyznaje, że Chile było dużo lepsze. Przez ostatnie pół godziny powinno zdobyć trzy gole, gospodarze mieli mnóstwo szczęścia. Loew mógł naprawdę się wystraszyć i może teraz żyć nadzieją, że Niemcy, jak to Niemcy, będą wygrywać mecze, w których grają słabo. Przez lata byli z tego znani, a właśnie tego zabrakło im w półfinale Euro 2012. Porażka z Włochami przytrafiła im się, bo nie mieli tego swojego charakteru. Z gorszego występu nie potrafili wycisnąć wyniku, na jakim im zależało. A to ważniejsze od pięknej gry. Na pewno po ostatnim meczu niektórzy przytakują, kiedy Loew mówi, że kadra wcale nie jest tak mocna, jak się ludziom wydaje. Ten zespół opiera się na graczach Bayernu Monachium, z Chile zagrała szóstka z tego klubu. Ale Josep Guardiola ma do dyspozycji jeszcze Francka Ribery'ego, Arjena Robbena, Javiego Martineza, Thiago, Rafinhę. Wszyscy ci obcokrajowcy są dla Bayernu bardzo ważni, nie mniej od Manuela Neuera, Philippa Lahma czy Bastiana Schweinsteigera, Loew jest więc w zupełnie innej sytuacji, mając tylko część Bayernu, a będąc rozliczanym z efektów pracy na podstawie wrażenia, że może ze świetnego Monachium i z bardzo dobrej Borussii Dortmund wziąć wszystko, co najlepsze, i połączyć ekipy finalistów Ligi Mistrzów w jedną nadreprezentację.

Myśli pan, że Loew, który przez lata uczył niemiecką kadrę gry ofensywnej i w ten sposób zmienił jej wizerunek, przed mundialem w Brazylii może próbować mocniej postawić na siłę, typową dla Niemców solidność?

- Na pewno czuje presję, bo co z tego, że od 2006 roku świat lubi niemiecką piłkę, skoro sami Niemcy nie mają się z czego cieszyć? W porządku, oni bardzo doceniali trzecie miejsce młodej kadry na tamtym mundialu, za dobry wynik uznali też finał Euro 2008. Ale kiedy nie wygrali mundialu w 2010 roku i Euro 2012, to teraz już nie potrafią się cieszyć, że grają najładniejszą piłkę na świecie. Loewowi liczy się, że przez 10 lat nic nie wygrał, on się zaczyna denerwować. Tu na pewno nie ma sielanki, na jaką wskazywałoby stawianie Niemców w roli drugiego faworyta turnieju, zaraz po organizującej go Brazylii.

Uważa pan, że Niemcy nie są drugim kandydatem do mistrzostwa?

- Na Sport.pl niedawno czytałem tekst pokazujący, że Hiszpania mogłaby wystawić na mistrzostwach dwie drużyny tak mocne, że mogłyby się spotkać w finale. Dla mnie to jest faworyt numer jeden. Jeżeli Hiszpania przegra, to tylko na własne życzenie, w głupi sposób. Iniesta, Xavi, Casillas, Ramos wchodzą w wiek, który na następnych mistrzostwach może już im nie pozwolić zagrać. Oni wiedzą, jak się wygrywa wielkie turnieje, i mają wszystko, włącznie z wielką motywacją, żeby wygrać jeszcze raz i jeszcze mocniej zapisać się w historii piłki. Stać ich na to, bo są niesamowicie silni mentalnie. Wytrzymują presję, są doświadczeni. Schweinsteiger czy Lahm, a więc liderzy niemieckiej kadry, mają już po 30 lat, ale jako grupa ten zespół jest ciągle za młody. Moim zdaniem oni nie zdobędą mistrzostwa. Mogą nawet mieć problemy z wyjściem z grupy.

Myśli pan, że sensację może sprawić Juergen Klinsmann, eliminując Niemców jako trener USA?

- Niemcy grają w pierwszym meczu z Portugalią i muszą wygrać. A Portugalia to niesamowity Cristiano Ronaldo, który teraz jest na pewno najlepszym piłkarzem świata. On potrafi pokonywać największe drużyny, strzela bramek niesamowicie dużo, wygląda jak wymyślona postać, jak robot, maszyna. Jeżeli Niemcy go nie zatrzymają i nie wygrają, to stracą pewność siebie i dalej nie dadzą rady. Klinsmann to żaden mag, to nie on budował kadrę na mundial 2006, tylko Loew, a on był maskotką. No dobrze, przesadziłem, był dobrym motywatorem. I może teraz by się bardzo przydał.

Można powiedzieć, że w ostatnich latach Niemcy grają ładnie jak nigdy, ale też jak nigdy wcześniej zawodzą w kluczowych momentach. Właśnie przez słabszą stronę mentalną?

- Ci, którzy pamiętają piłkarzy niemieckiej kadry sprzed 20-30 lat, wiedzą, że oni zawsze byli mocni. Problem pojawił się dlatego, że do grona tych skurczybyków wpuszczano za mało świeżej krwi, za mocno trzymano się ustalonej hierarchii. Na pewno też trudno było odstawić takich graczy jak Karl-Heinz Rummenigge, Lothar Matthaeus, Thomas Hessler albo Guido Buchwald, kiedy aż tak zdolnej młodzieży jak ta starszyzna nie było i postawienie na nowych oznaczałoby przez jakiś czas słabsze wyniki. Dlatego każdy z wymienionych grał w reprezentacji długo po swoich 30. urodzinach. Do końca korzystano z tych, którzy byli mistrzami. No i w końcu zrobiła się dziura, przez kilka lat reprezentacja Niemiec nie potrafiła walczyć z najlepszymi. Poprawiać zaczęło się wtedy, kiedy powstały ośrodki szkoleniowe dla młodzieży w każdym landzie. Do takich ośrodków od lat zjeżdżają się co najmniej raz w tygodniu młodzi piłkarze ze wszystkich okolicznych klubów, razem trenują, a dobrzy szkoleniowcy prowadzą selekcję do reprezentacji różnych roczników.

Loew najpierw razem z Klinsmannem, a później sam na młodzież mocno postawił, co Niemcy długo przyjmowali z radością. Teraz zmieniają zdanie?

- Na mundialu 2006, Euro 2008 i mistrzostwach w RPA Niemcy mieli bardzo młodą drużynę, która grała bardzo dobrą piłkę. Teraz rzeczywiście mówi się, że brakuje doświadczonych ludzi. Są Schweinsteiger i Lahm, którzy u Loewa dojrzeli i dużo mu zawdzięczają. Ale taki Michael Ballack, który był typem doświadczonego twardziela, po pierwszej poważnej kontuzji do kadry już nie wrócił, został skreślony, a prawdziwej szansy nigdy nie dostał choćby Stefan Kiessling. Nie jest tajemnicą, że Loew boi się głośnych, trudnych piłkarzy. On bierze chłopaków, którzy potrafią grać w piłkę, ale są grzeczni jak pierwszoklasiści. Dlatego mówi się, że z Loewem Niemcy nic wielkiego nie wygrają, że zawsze w półfinale albo finale nie wytrzymają presji. Moim zdaniem po mundialu w Brazylii trener zrezygnuje. Ma kontrakt ważny do 2016 roku, ale stanie się wrogiem publicznym, dlatego poda się do dymisji.

W takim razie kto po Loewie? Guardiola, o którym Niemcy marzą, Juergen Klopp czy jeszcze ktoś inny?

- Guardiola musiałby być głupi, żeby Bayern zamienić na reprezentację Niemiec. On z Monachium odejść chciałby pewnie tylko do reprezentacji Hiszpanii. Klopp może być następnym trenerem Niemiec. Ale proszę zwrócić uwagę, że w Borussii tylko Roman Weidenfeller i Sebastian Kehl są doświadczonymi, starszymi zawodnikami. Reszta to młodzi chłopcy, więc krzyki Kloppa na mnie wielkiego wrażenia nie robią. Nie mogę dziś powiedzieć, że jest lepszy od Loewa.

Tekst powstał w ramach projektu "Continental - Droga na Mundial", w którym prezentujemy finalistów mistrzostw świata 2014. Trwa Tydzień Niemiecki

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.