Borussia Dortmund. Był Judaszem i miał skończyć karierę, ale się odbudował. Czy Mario Goetze znów oczaruje BVB?

Po trudnych dla niego czasach - słabej formie, załamaniu zdrowia czy obelgach kibiców - Mario Goetze znów jest ważną postacią Borussii. W wygranym 3:2 meczu z Leverkusen strzelił kolejnego gola, trzeciego w pięciu ostatnich spotkaniach Bundesligi. Czy mistrz świata z 2014 roku może świecić dawnym blaskiem?
Zobacz wideo

W pierwszy po powrocie do Dortmundu sezon wchodził niepewnie. To grał, to nie łapał się do składu. Druga część rozgrywek była dla niego stracona przez różnego typu kontuzje. Sezon 17/18 był lepszy, jeśli chodzi o liczbę występów i zdrowie, bo urazy wyłączyły go z gry łącznie jedynie na półtora miesiąca. Na wiosnę trener Peter Stoeger w miarę regularnie na niego stawiał. Rozgrywki zakończył z 19 meczami w pierwszym składzie, czyli wynikiem dwa razy lepszym niż w roku poprzednim. Do szczęścia Goetzemu brakowało jeszcze tylko dawnego błysku, lepszych i skuteczniejszych kluczowych podań czy asyst, a także radości z goli, których kiedyś w żółtej koszulce strzelał przecież sporo.

Indywidualne statystyki Goetzego drgnęły dopiero w ostatnim czasie. Grudzień zakończył z dwoma asystami. W pięciu ostatnich meczach Bundesligi zdobył 3 bramki i popisał się jednym ostatnim podaniem. Wszystko wskazuje na to, że ten sezon będzie dla ofensywnego pomocnika lepszy niż którykolwiek za czasów Thomasa Tuchela, Petera Bosza, ale też wspomnianego już Stoegera. Właściwie każdy kolejny występ buduje jego pewność siebie.

Zawodnik na pewno może być zadowolony po niedzielnym spotkaniu z Bayerem Leverkusen. W trudnym i prestiżowym meczu, Goetze zdobył dla swojej drużyny efektowną i ważną bramkę. Odbita od rywali piłka leciała w jego stronę na 18 metr boiska, a on mocno uderzył ją bez przyjmowania i zmieścił tuż przy słupku. Lider Bundesligi ostatecznie wygrał mecz 3:2, a Goetze zagrał 83 minuty. Z częstotliwości gry w tym sezonie może być dumny.

Dotarcie z Favrem

Od października ubiegłego roku Goetze opuścił tylko jedną kolejkę w Bundeslidze. Absencja nie była spowodowana względami sportowymi, a zapaleniem oskrzeli. Pomocnik wreszcie u Luciena Favre’a zaczął grać, choć na samym początku sezonu nie był jeszcze jego pierwszym wyborem. Jak sam tłumaczy, musiał się ze Szwajcarem dotrzeć.

-Myślę, że potrzebowaliśmy pewnego czasu na rozruch. Na początku było trudno. Musiałem przywyknąć do jego idei i filozofii, do tego, czego żąda. Starałem się pokazać mu, że mogę i chce. Myślę, że jestem w stanie dać zespołowi jakąś wartość, a trener to docenia – tłumaczył zawodnik w rozmowie ze „Sport Bild”.

Favre uznał, że dla Goetzego, który podczas swej kariery ustawiany był już na różnych pozycjach, najlepszym rozwiązaniem będzie fałszywa dziewiątka. Oczywiście w przypadku tego zawodnika nie jest to czymś zupełnie nowym, ale z pewnością czymś, co w tym sezonie przynosi BVB korzyści.

Goetze w ostatnim czasie często cofa się w głąb pola, pomaga w konstruowaniu ataków, odciąga uwagę obrońców. Trudno zaprzeczać, że dobre wyniki Borussii w tym sezonie, są też efektem pracy jaką na boisku wykonuje 26-latek.

- On też mocno zmienił się fizycznie. W „Bildzie” przypomniano niedawno jego zdjęcia z 2015 roku i zestawiono z tymi z jesieni 2018. W obu przypadkach nie miał koszulki. Widać , że mocno wyrzeźbił swoją sylwetkę – zauważa komentujący Bundesligę w Eleven Sports Tomasz Urban.

Jak za dawnych lat?

Dodatkowo choćby w meczu z Hannoverem uwagę zwracała współpraca Goetzego z Marco Reusem. Kibicom na chwilę mogły przypomnieć się złote czasy z sezonu, w którym BVB doszła do finału Ligi Mistrzów, a obrońcy rywali nazwiska Reus i Goetze znali na pamięć. Nota bene właśnie we wspomnianym meczu z Hannoverem dwaj panowie pierwszy raz od 6 lat wpisali się wspólnie na listę strzelców. Kibice na Signal Iduna Park, którzy niegdyś za dezercję do Bayernu byli na Mario wkurzeni - nazywając go w najbardziej eufemistycznej wersji Judaszem – teraz znów mogli się lekko uśmiechnąć. Ci, co nie chcieli się uśmiechać mogli przynajmniej powspominać. Kiedyś Goetze słynął przecież ze znakomitego dryblingu, technicznych umiejętności, potrafił rozstrzygać losy meczu, a nawet finału mistrzostw świata. Był zawodnikiem światowej klasy. Juergen Klopp określił go nawet mianem najzdolniejszego piłkarza, z jakim pracował. Wciąż można w niego wierzyć?

- On oczywiście miewa dobre mecze. Zaryzykuje jednak tezę, że do takiej formy jaką miał przed kilkoma laty już nie powróci. Nie będzie gwiazdą, kimś pod kogo układa się grę. Nie ma takiego depnięcia. Choć jest pracowity i biega dużo, to jednak zwykle jednostajnie. Może być jednak przydatny w Bundeslidze jako zmiennik Paco Alcacera – mówi Urban.

U Goetze znów widać natomiast radość z gry, a może po prostu wróciła normalność. Trzeba przypomnieć, że oprócz kontuzji pikarz nie tak dawno miał też innego rodzaju zdrowotne problemy. W pewnym momencie zagrożona była nawet jego kariera. Liczył sie z tym, że z piłką będzie musiał dać sobie spokój. U zawodnika zdiagnozowano zaburzenia metaboliczne, lekarze zabronili mu wychodzić na boisko. Po kilku miesiącach kuracji i przyjmowania leków organizm Goetze'go zaczął funkcjonować lepiej. Teraz o niedawnej chorobie przypomnają mu już tylko tabletki.

- Mogę znowu zawodowo uprawiać sport, ale muszę kontynuować terapię. Leki stały się jednak częścią mojego życia – przyznaje.

W kierunku kadry, a może mistrzostwa?

Na razie temat powrotu do kadry pozostaje w sferze marzeń zawodnika, ale Goetze o tych marzeniach coraz częściej opowiada, a dobra postawa w Dortmundzie być może krok po kroku do niemieckiej reprezentacji go przybliża.

-Każdy, kto gra w piłkę nożną, chce także dołączyć do drużyny narodowej, to jasne. Znam tę kadrę, jej piłkarzy, wiem jak się tam funkcjonuje. Doświadczenie to też ważna rzecz – stwierdził.

Na pewno przyda się ono obecnie. BVB po pierwszym meczu z Tottenhamem jest jedną noga za burta Ligi mistrzów. Porażkę 0:3, nawet grając u siebie, trudno będzie odrobić. Jeśli Dortmundowi nie uda się awansować do ćwierćfinałów europejskich pucharów, to ważną misję będzie miał też w lidze. Borussia w tabeli na razie utrzymuje przewagę nad Bayernem Monachium, z którym spotkanie rozegra w kwietniu. Jeśli do tego czasu nie roztrwoni kilkupunktowej zaliczki i nie przegra spotkania z Bawarczykami, szepty kibiców o kursie na mistrzostwo będą głośniejsze. Dla Mario byłoby to cudowne rozwiązanie, także patrząc przez pryzmat niednawej niechęci fanów do swojej osoby.

- Wracam do domu i chcę przekonać do siebie wszystkich, zwłaszcza tych, którzy nie witają mnie z otwartymi ramionami. Mogę przekonać ich tylko swoimi występami. Znowu chcę grać najlepiej jak umiem, dla klubu i kibiców – mówił wracający do Dortmundu Goetze, cytowany przez oficjalną stronę internetową BVB. Prawdopodobnie część fanów już tak krytyczna w jego ocenie nie jest.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.