Bundesliga. Robert Lewandowski, czyli Bello di Dortmund

Dzięki niemu spowszedniał nam widok Polaka na czołówkach zagranicznych serwisów sportowych, a jego nazwisko stało się żywą definicją stwierdzenia "Polak potrafi!". Strzelił cztery gole Realowi Madryt, ale możemy się spierać, czy nie większym wyczynem było zdobycie korony króla strzelców Bundesligi. Czy został legendą Borussii? Czy stał się najlepszym polskim piłkarzem w historii? Nawet jeśli odpowiemy na te pytania, przecząco to sam fakt ich stawiania i to, że nas nie rażą, najwięcej mówią o wyczynie Roberta Lewandowskiego, jakiego dokonał w Dortmundzie.

Cztery gole strzelone Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów zapamiętamy najlepiej z dortmundzkiego okresu Lewandowskiego. Powszechnie uważa się to za jego opus magnum, najbardziej cenione na świecie dokonanie, po którym stał się gwiazdą światowego futbolu. Choć był szóstym piłkarzem, który strzelił "Królewskim" tyle bramek, nikt przed nim nie dokonał tego w tak ważnym meczu, w tak prestiżowych rozgrywkach. Ale czy faktycznie było to największe dokonanie Polaka w czteroletnim okresie gry w Borussii?

Te cztery gole były czymś nieprawdopodobnym, tak samo jak hat trick w finale Pucharu Niemiec przeciwko Bayernowi, ale czy nie większym wyczynem było jednak zdobycie armaty - nagrody dla najlepszego strzelca Bundesligi? Kluczem do zrozumienia takiego wyboru jest słowo konsekwencja. Lewandowski udowodnił, że jest napastnikiem niepowtarzalnie powtarzalnym, który nie ma okresów słabszych. W sumie w Dortmundzie w 186 meczach strzelił 104 gole (strzelał ponad pół gola na mecz) i zaliczył 44 asysty. Między debiutem a ostatnim meczem dla Borussii minęło 1372 dni, co oznacza, że zdobywał bramkę średnio co dwa tygodnie i miał udział przy golu średnio co dziewięć dni.

Dzięki wywalczeniu korony króla strzelców możemy dziś o nim pisać, że był najlepszym snajperem każdej ligi, w której grał - przed wyjazdem z Polski został królem strzelców I ligi i ekstraklasy. Co więcej - zdobył wszystko, co mógł. Ma na koncie już mistrzostwo i Puchar Polski oraz mistrzostwo i Puchar Niemiec. Pod tym kątem można żałować, że wybrał Bayern, bo ta konsekwencja wręcz nakazuje podbijanie kolejnego kraju. No, chyba że w Bayernie wygra inną ligę i zostanie jej najlepszym strzelcem - Ligę Mistrzów.

Zobacz wideo

Trudno powiedzieć, czy Lewandowski odchodzi z Dortmundu jako żywa legenda tego klubu. Tego z naszej perspektywy nie da się ocenić. Z pewnością niemieccy kibice o nim nie zapomną, o czym świadczy piękne pożegnanie, jakie mu sprawili, gdy grał ostatni mecz w Dortmundzie przed przejściem do Bayernu. Został trzecim w historii po Lotharze Emmerichu i Marcio Amoroso zawodnikiem klubu, który został królem strzelców ligi. Opuszcza Dortmund jako piąty najlepszy strzelec Borussii w historii występów w Bundeslidze. Najskuteczniejszym nie został - zdobywał średnio 0,55 gola na mecz, a najlepszy z superstrzelców Manfred Burgsmueller strzelał średnio 0,6 bramki na jedno spotkanie. Ale jego rekordowe 18 goli w europejskich pucharach może zostać długo niepobite.

Cztery gole z Realem, hat-trick z Bayernem, zobacz najważniejsze momenty kariery Lewandowskiego w BVB

Można się też spierać, czy Lewandowski stał się dzięki grze w Dortmundzie najlepszym polskim piłkarzem w historii. Czy jego dokonania przewyższają np. cztery gole Ernesta Wilimowskiego strzelone Brazylii na mundialu, tytuł króla strzelców MŚ Grzegorza Laty czy wygranie Ligi Mistrzów przez Jerzego Dudka. Zbigniew Boniek po wyczynie Lewandowskiego z Realem oddał mu tytuł "bello di notte" ("piękność nocy"). Ładny gest, ale czy były już zawodnik Borussii przerósł już mistrza, który zdobył Puchar Europy i stanął na podium mistrzostw świata?

Można bronić Lewandowskiego, że nie ma z kim w obecnej reprezentacji grać i że faktycznie na tle kolegów z kadry wygląda (i technicznie, i fizycznie) jak gość z innej bajki. Mimo wszystko jednak powinien być bardziej skuteczny i jego znakomita gra w Dortmundzie nie do końca przełożyła się na grę w reprezentacji. W ostatnich eliminacjach oddał 28 ze 129 strzałów Polaków i strzelił tylko trzy bramki, w tym dwie z rzutu karnego. Wymówką nie może być mała liczba okazji, bo w całych eliminacjach więcej strzałów miało tylko czterech (!) zawodników: Edin Dżeko (dziesięć goli), Helder Postiga (sześć goli), Cristiano Ronaldo (cztery gole - ani jeden z karnego) oraz Aleksandr Kierżakow (pięć goli).

Dlatego, podsumowując dortmundzki okres kariery Lewandowskiego, trzeba docenić jego wkład w promocję Polski, fakt, że spowszedniał niecodzienny wcześniej widok Polaka na czołówkach największych serwisów sportowych na świecie, ale - trzymając się terminologii Bońka - był bardziej "Bello di Dortmund" niż "Bello di Polonia" i o tym też trzeba pamiętać.

Tym, co jednak daje nadzieję, jest to, że Lewandowski wciąż się uczy, czego najlepszym dowodem jest zdobyta niedawno piękna bramka z rzutu wolnego. I to, że przetarł drogę innym polskim piłkarzom, czego przykładem może być Arkadiusz Milik, nowy nabytek Ajaksu Amsterdam, w którym wielu dostrzega "nowego Lewandowskiego".

Razem z Łukaszem Piszczkiem i Jakubem Błaszczykowskim Lewandowski pokazał, że Polak potrafi, przez co zagraniczne kluby mogą chętniej sięgać po naszych zawodników i szkolić ich na lepszych piłkarzy. A może być ich u nas coraz więcej, skoro dzieci kopiące piłkę na polskich podwórkach mają na kim się wzorować.

Bayern świętował w piwie, smutek Borussii i Lewandowskiego [ZDJĘCIA]

Czy Robert Lewandowski to najlepszy polski piłkarz w historii?
Więcej o:
Copyright © Agora SA