Borussia w 2014 - zatrzymać gwiazdy, posiłki z Bałkanów i kto "drugim Lewandowskim"?

Po wtorkowym triumfie nad Napoli Borussia przedłużyła swoje nadzieje na grę w Lidze Mistrzów w przyszłym roku, ale wygrana ta jest niezwykle istotna także z innego względu. Otóż władze klubu od wyników w Europie uzależniają to, jak będzie wyglądać i czy w ogóle nastąpi przebudowa kadry zespołu. Jeśli wicemistrzowie Niemiec nie zdołają bowiem wyjść z grupy - a takie ryzyko wciąż istnieje - to w przerwie zimowej można się spodziewać w Dortmundzie małej rewolucji.

Zmiany w Borussii są nieuniknione. Od przegranego w maju finału LM z Bayernem zespół jest bowiem na równi pochyłej. Miniseria trzech przegranych z rzędu spotkań - zakończona wygraną nad Napoli, sprawiła, że drużyna Kloppa jest w Bundeslidze już na trzecim miejscu, a w pucharach wciąż walczy o to, by nie zostać zdegradowaną do Ligi Europy. Dla zespołu, który w ostatnich trzech latach dwukrotnie zdobył mistrzostwo kraju i zagrał w najważniejszym meczu sezonu na kontynencie, jest to oczywisty krok w tył.

Trzy osoby, które w BVB decydują o polityce kadrowej - Juergen Klopp, Michael Zorc i Joachim Watzke powoli zdają sobie sprawę, że zespół, który tak sensacyjnie zdobył mistrzostwo w 2011 roku, dojrzał, ewoluował i co najważniejsze - nie przyniósł nowych owoców. Zauważmy, że ponad dwa lata temu wszyscy zachwycali się młodzieżą z Dortmundu, która, grając bez kompleksów, potrafiła zdystansować resztę stawki i wygrać tytuł z 7-punktową przewagą. Dziś ta młodzież jest już starsza, ale na horyzoncie brakuje kolejnych "młodych wilków", którzy mogliby uchodzić za takie odkrycia jak swego czasu Kevin Grosskreutz, Mario Goetze, Sven Bender, Mats Hummels, Shinji Kagawa czy Nuri Sahin.

Dobrym przykładem jest tu Moritz Leitner - gracz, który jeszcze dwa lata temu kreowany był na następcę Goetzego, po kilku błyskotliwych występach spuścił z tonu i został wypożyczony - najpierw do Augsburga, a później do Stuttgartu. Podobnie jest z innymi młodymi graczami Borussii - Jonas Hoffman, Marian Sarr, Koray Gunter może i mają talent, ale Klopp nie daje im grać za dużo, nawet gdy podstawowy skład nawiedza plaga kontuzji. Jedynym wyjątkiem jest tu Erik Durm, który świetnie wykorzystuje swoje szanse, podczas gdy czterech obrońców leczyło lub wciąż leczy urazy.

Wzmocnienia są niezbędne

No właśnie obrona - to, jak konieczni są nowi piłkarze w tej formacji, pokazały ostatnie tygodnie, gdy Klopp musiał sięgnąć po swojego znajomego z Mainz - Manuela Friedricha, który już szykował się do piłkarskiej emerytury w Tajlandii. Podpisania z nim umowy z pewnością nie można jednak potraktować jako wzmocnienia . Urazy Łukasza Piszczka, Marcela Schmelzera, Nevena Suboticia i Hummelsa, może i pozwoliły "rozwinąć skrzydła" Sokratisowi Papastatopulosowi oraz Durmowi, ale udowodniły też, że Borussia potrzebuje nowych i przede wszystkim perspektywicznych defensorów. Tym bardziej że wciąż nie ustają plotki odnośnie odejścia Hummelsa do Barcelony.

Najpoważniejszym kandydatem do obrony Borussii jest Rumun Florin Gardos ze Steauy. Reprezentant kraju był jednym z celów podróży Kloppa do Bukaresztu na barażowy mecz pomiędzy Rumunią a Grecją. Trener żółto-czarnych oglądał to spotkanie z resztą w towarzystwie szkoleniowca Steauy - Mihaia Stoica. Niemieckie media spekulują także o zainteresowaniu wicemistrzów Niemiec Jewhenem Chaczeridim z Dynama Kijów oraz kapitanem włoskiej kadry U-21, grającym w Hellas Verona Matteo Bianchettim. Najmniej poważne wydają z kolei się plotki o chęci sprowadzenia Thomasa Vermaelena z Arsenalu.

Jeśli chodzi o pomoc, to jest to chyba formacja, przy której plotkarskie serwisy mają najwięcej używania. Najgłośniej jest oczywiście o powrocie Shinjiego Kagawy, który w MU nie potrafi czarować tak, jak to robił w Bundeslidze. Jego przejście do BVB nie jest oczywiście wykluczone, co pokazał choćby przykład Nuriego Sahina. Ten z kolei może zostać ostatecznie wykupiony przez Borussię z Realu, na czym niemiecki klub zrobiłby niezły interes. Jego karta kosztowałaby bowiem - zdaniem "Bilda" - 7,4 mln euro, podczas gdy 2,5 roku temu "Królewscy" zapłacili za niego 10 mln.

Inną potencjalną gwiazdą pomocy BVB może być Chorwat Alen Halilovic z Dinama Zagrzeb. 17-letniego reprezentanta kraju chętnie widziałyby jednak u siebie także Bayern, MU, Chelsea i Juventus. Chorwacka prasa twierdzi, że najbliżej sprowadzenia ofensywnego pomocnika, który jest dziś uważany za jeden z największych talentów w europejskim futbolu, jest właśnie Borussia. Klopp jest ponoć w stałym kontakcie z ojcem piłkarza, który także ma za sobą karierę na szczeblu reprezentacyjnym.

"Świeża krew" w pomocy jest niezbędna, gdyż wciąż nie ustają spekulacje dotyczące przyszłości Marco Reusa i Ilkaya Gundogana. Drugi z nich nie podpisał nowego kontraktu (obecny obowiązuje do 2015 roku), a doniesienia o tym, że Real będzie chciał go mieć u siebie od kolejnego sezonu, wyglądają coraz poważniej. Z kolei umowa Reusa obowiązuje aż do 2017, jednak jest on jedynym już graczem w kadrze, który ma zapisaną klauzulę o kwocie odstępnego. 35 milionów euro to z pewnością nie jest kwota, jakiej nie wyłożyłby Manchester United, który jest chyba najbardziej zainteresowany piłkarzem. Angielskie media są zdania, że Reus mógłby trafić na Old Trafford już w przyszłym roku, a w ramach rozliczenia w przeciwną stronę powędrowałby Kagawa. Władze BVB zrobią jednak wszystko, by zatrzymać jednego ze swoich najlepszych graczy. Proponują mu więc podwyżkę w zamian za zniesienie kwoty odstępnego.

Kto po Lewandowskim?

Przesuwając się w formacjach Borussii w kierunku bramki rywali, dotarliśmy tym samym do pytania, które najbardziej trapi kibiców żółto-czarnych - kto zastąpi w ataku Polaka, czyli podstawową opcję ofensywną od mniej więcej trzech lat? To, że Lewandowski odejdzie, jest oczywiście pewne, tak samo jak to, że Klopp potrzebuje nowego napastnika. Na taką sytuację władze BVB skazały się same, pozbywając się Lucasa Barriosa i zostawiając sobie w odwodzie jedynie Juliana Schiebera. To chyba jedna z największych pomyłek transferowych Borussii w ostatnich latach i nikt nie ma wątpliwości, że nie zostanie on już snajperem na miarę choćby Nelsona Valdeza.

Kandydatów do ataku BVB jest wielu, jednak prawie pewne jest, że następca Lewandowskiego znajduje się na liście stworzonej ostatnio przed dziennikarzy "Bilda". Są na niej Diego Costa z Atletico, Kevin Volland z Hoffenheim, Jackson Martinez z FC Porto, Edin Dżeko z Manchesteru City, Christian Benteke z Aston Villi oraz Konstantinos Mitroglu z Olympiakosu Pireus.

Najbardziej prawdopodobny wydaje się być transfer zabójczo skutecznego ostatnio Greka, którego chęć obejrzenia na żywo była głównym powodem wycieczki Kloppa do Bukaresztu. Informację tę potwierdził w rumuńskich mediach piłkarski agent Victor Becali, który nie wyklucza, że napastnik zostanie wypożyczony z mistrza Grecji do Niemiec: - Myślę, że Klopp miał wystarczająco dużo okazji, by zobaczyć jak strzela Mitroglu - powiedział Rumun. Grek zdobył w Bukareszcie bramkę i było to jego trzecie trafienie w barażach, czym potwierdził, że jest obecnie jednym z najbardziej efektywnych napastników w Europie.

Jest on także stosunkowo tani - klauzula odejścia w jego przypadku może wynieść zaledwie 8 mln euro. Z tego powodu regularnie obserwują go skauci mediolańskiego Interu, zainteresowana jest nim również Roma. Za transferem do Borussii przemawia jednak to, że snajper Olympiakosu wychował się w Niemczech, a konkretnie w położonym ok. 70 kilometrów od Dortmundu Neukirchen. Sam piłkarz także przyznaje, że w Bundeslidze mógłby rozwinąć się jeszcze bardziej, a w Dortmundzie występuje już jego kolega z reprezentacji - Papastathopoulos.

Z pozostałych nazwisk wymienionych przez "Bild", ciekawymi opcjami z pewnością byliby także Costa i Martinez. Pierwszy z nich - 25-letni snajper Atletico jest jednak w orbicie zainteresowań wielu europejskich potęg, a jego wykupienie z Madrytu kosztowałoby aż 24 miliony euro. Ale nie jest to cena zawyżona - w osiemnastu dotychczasowych meczach urodzony w Brazylii snajper zdobył aż siedemnaście goli. Z kolei Martinez z Porto był już celem Borussii latem, jednak zamiast niego kupiono Aubameyanga. Nie oznacza to oczywiście, że Borussia zapomniała o Kolumbijczyku, który w tym sezonie także imponuje łatwością w zdobywaniu goli.

O dobre transfery można być spokojnym

Wszystkie te ruchy kadrowe oraz transferowe mają zapewnić "układance Kloppa" dalszy rozwój i pozostanie w "europejskim topie". O swoją pozycję w Niemczech Borussia powinna być raczej spokojna, gdyż na chwilę obecną zagraża jej jedynie Bayer Leverkusen. Jeśli jednak klub z Zagłębia Ruhry chce wrócić do rywalizacji z Bayernem, to musi wciąż szukać nowych - i przede wszystkim perspektywicznych graczy. Taktyka ta sprawdziła się w 2011, gdy z grupy młodych i jeszcze niedoświadczonych zawodników Klopp stworzył drużynę na miarę tytułu. Jak się więc okazuje, mając budżet znacznie mniejszy niż Bawarczycy, można w Niemczech rywalizować z FC Hollywood.

Borussia dowiodła tego już na otwarcie tego sezonu, gdy pokonała Bayern w meczu o Superpuchar, a o słuszność jej polityki transferowej można być spokojnym. By się o tym przekonać, wystarczyło obejrzeć wygrany mecz z Napoli, w którym na nieprawdopodobnym poziomie zagrał sprowadzony latem Henrich Mchitarjan. Jest on podobnie jak Aubameyang i Sokratis przykładem na to, że władzom Borussii rzadko zdarza się "nie trafić" z transferami. A dowodem na to, że są one konieczne, niech będzie fakt, jak wąską kadrą dysponowała Borussia w ostatnich latach.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Kto byłby najlepszym następcą Lewandowskiego w Borussii?
Więcej o:
Copyright © Agora SA