Bundesliga. Nowy obrońca Borussii z innej planety

Będę szczery - nie mam zielonego pojęcia, jak Manuel Friedrich grał w Bayerze Leverkusen czy Mainz. Nie znam człowieka aż tak dobrze i wątpię, by kiedykolwiek wyróżnił się na tyle, by wychylić się ponad bundesligową przeciętność. Ale jeśli jego gra w meczu z Bayernem Monachium nie była efektem braku kontaktu z profesjonalnym futbolem przez kilka ostatnich miesięcy, to niestety, ale główny winowajca dwóch utraconych goli nie ma czego szukać w Borussii Dortmund.

Jeśli dokładnie przeanalizować sytuację z 66. minuty, to widać wyraźnie, że przy podaniu z prawego skrzydła Sokratis starał się "pokryć" Arjena Robbena, a Friedrich biegnie... no właśnie, nie wiadomo gdzie. To debiutujący w Borussii obrońca był najbliżej Maria Goetzego i to on powinien zrobić wszystko, aby utrudnić 21-latkowi strzelenie bramki swojej byłej drużynie.

Nie był to jednak pierwszy i jedyny błąd Friedricha. Przy ostatnim straconym przez Borussię golu także zrobił krok w kierunku bramki, przez co zostawił Thomasa Muellera całkowicie niekrytego. Temu nie pozostało już nic innego jak trafić do bramki obok bezradnego Romana Weidenfellera.

Friedrich od pierwszych minut sprawiał wrażenie, jakby był z innej planety niż biegające po boisku gwiazdy Bundesligi. Był "elektryczny", chaotyczny, a każdy jego kontakt z piłką przyprawiał fanów Borussii o drżenie serca. To, z jaką łatwością przechodził go Arjen Robben, akurat ujmy mu nie przynosi, gdyż Holender radzi sobie bez problemu z większością defensorów w lidze. Ale brak orientacji Friedricha w tym, co dzieje się na boisku, był momentami aż nadto irytujący.

W pierwszych kilkunastu minutach, gdy Bayern wyraźnie zdominował gospodarzy, Friedrich próbował jeszcze wyprowadzać piłkę ze swojej połowy, ale kolejne straty, wybicia na aut i niecelne podania do przodu szybko odebrały mu ochotę na tego typu rozwiązania. Gdy 34-latek zorientował się, że wyprowadzanie kontr nie za bardzo mu wychodzi, zaczął wybijać piłkę na oślep i to już było zdecydowanie lepsze rozwiązanie. Nie zmienia to jednak faktu, że po powrocie do zdrowia podstawowych obrońców BVB były gracz Mainz powinien szybko zagrzać miejsce na ławce rezerwowych. I nie zmieni tego nawet to, że jest byłym kolegą Juergena Kloppa z Moguncji.

Na tle Friedricha tymczasem bardzo solidnie zaprezentował się Sokratis Papastatopulos. Grek, który po przejściu do Borussii nie wywalczył sobie od razu miejsca w składzie, zaczął grać regularnie dopiero wtedy, gdy obronę nawiedziła plaga kontuzji. W sobotnim meczu wyrósł tymczasem na prawdziwy filar obrony i to mimo tego, że formacja ta nie może zostać po takiej klęsce oceniona pozytywnie. Sokratis świetnie grał głową, doskonale czyścił przedpole i często schodził także na skrzydło, gdzie powstrzymywał Muellera. Gdy Grek startował do piłki, wyglądał przy Friedrichu jak Ferrari zostawiające na światłach starego Volkswagena.

Innym pozytywnym aspektem dla tej eksperymentalnej formacji obronnej, która w takim zestawieniu zagrała zapewne po raz pierwszy i ostatni, było wejście Łukasza Piszczka. Nasz reprezentacyjny obrońca miał wrócić na boisko dopiero w styczniu, a już sekundy po tym, jak pojawił się na murawie, pokazał to, z czego zawsze słynął. Błyskawiczne zagranie ze skrzydła w pole w karne, które niestety nie stworzyło zagrożenia pod bramką Bayernu. Ostatecznie mistrz Niemiec wygrał to spotkanie całkowicie zasłużenie i Borussia może już powoli zacząć się skupiać na walce o obronę wicemistrzostwa Niemiec.

Borussia - Bayern 0:3. "Borussia rzuciła się do odrabiania strat, a Bayern tylko na to czekał"

Autor pisze o Borussii - także na blogu "Die Gelbe Wand" ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.