Borussia przegrała swój drugi mecz w sezonie i do prowadzącego Bayernu Monachium traci już cztery punkty. Po pierwszej połowie i bramce z rzutu wolnego Marco Reusa Borussia prowadziła 1:0, ale w drugiej odsłonie straciła dwa gole, których autorami byli Ricardo Rodriguez oraz Ivica Olić.
Tym razem nawet na ławce nie było Jakuba Błaszczykowskiego, który zmaga się z grypą żołądkową, ale całe spotkanie rozegrał Lewandowski. Polak był jedną z kluczowych postaci Borussii w tym meczu. W niemieckiej prasie jego występ oceniono jednak bardzo różnie.
"Jego walka o piłkę była ucztą dla oczu. Polak był zawsze zaangażowany. Po akcjach Lewandowskiego gole mogli strzelić Mchitarian i Aubameyang i po faulu na nim padł gol z rzutu wolnego Marco Reusa. Choć nie strzelił bramki, był najlepszym graczem dortmundczyków" - pisze o występie Polaka Sportal.de. Niemiecki serwis sportowy dał Lewandowskiemu mocną notę 2,5 w skali 1-6, gdzie jedynka jest najlepszą oceną.
Notę o pół niższą Lewandowski otrzymał od dziennika "Der Westen". Gazeta chwali go za wielką pracę, zauważa, że ratował zespół nawet we własnym polu karnym. Ale z drugiej strony wytyka mu brak sytuacji bramkowych. "W najlepszej z nich uderzył bardzo niecelnie z jedenastu metrów" - czytamy.
Ocenę 3/6 Polak dostał również od dziennika "Ruhr Nachrichten", a "Bild" ocenił go na słabą czwórkę. Serwis Goal.com natomiast dał mu również kiepską notę 2,5/5. "Zaczął mecz ospale, brakowało mu świeżości. Z czasem się rozkręcił, ale nie miał realnych szans na strzelenie gola" - napisał portal.
Pod wrażeniem gry Lewandowskiego nie był też "Reviersport", który dał Polakowi zaledwie "4+". Gorszą - piątkę - otrzymali tylko Nuri Sahin, Marcel Schmelzer i Henrich Mchitarian. "Wygrał sporo pojedynków, ale nic z tego nie wynikło" - stwierdzili dziennikarze tej gazety.
Być może oceny Lewandowskiego byłyby wyższe, gdyby sędzia uznał rzuty karne dyktowane po faulach na Polaku. Choć media zauważają, że sędzia dr Jochen Drees skrzywdził Lewandowskiego i Borussię. W 90. i 92. minucie faulował go przed bramką Ricardo Rodriguez, ale arbiter w obu sytuacjach nie sięgnął po gwizdek. Lewandowski nie ukrywał swojej złości, podobnie zresztą jak Klopp, który dał jej wyraz tuż po meczu, kiedy ruszył w stronę sędziego. - Ale ja chciałem tylko podać mu rękę i odciągnąć od niego moich graczy. Wyglądał na wystraszonego - powiedział szkoleniowiec Borussii.
Klopp nie ukrywa jednak, że czuje się pokrzywdzony. - Dr. Drees? Cóż, powiem tak... Miałem szczęśliwsze momenty w życiu. I uczestniczyłem w meczach, w których poziom sędziowania pozostawiał mniejsze pole do dyskusji.
Dziennik "Bild" przyznał arbitrowi fatalną ocenę 5.
"Nieszczęścia chodzą stadami" - czytaj nowy wpis Bartosza Orzechowskiego na blogu Die gelbe wand!