W poniedziałek FC Barcelona pokonała u siebie Valencię 4:2 po bramce Ferima Lopeza i hat-tricku Robera Lewandowskiego, dzięki czemu umocniła się na drugiej pozycji w tabeli La Liga. Przed sobotnim meczem na Montilivi, Girona traciła do niej raptem dwa punkty, dlatego w przypadku zwycięstwa Girona przeskoczyłaby rywala w tabeli i traciłaby 13 punktów do Realu Madryt. Takiego scenariusza nie można było wykluczyć. Zwłaszcza, że w rundzie jesiennej drużyna prowadzona przez Xaviego Hernandeza sensacyjnie przegrała 2:4 z Gironą. W wyjściowym składzie pojawił się Robert Lewandowski. Dla Polaka był to 30. mecz w tym sezonie La Liga.
Pierwszy gwizdek na stadionie Montilivi wybrzmiał równo o godzinie 18:30. Początek spotkania był bardzo emocjonujący i otwarty. Barcelona po raz pierwszy groźnie weszła na połowę przeciwników po świetnej akcji Lamine Yamala. 16-latek w trzeciej minucie podał do Andreasa Christensena, a ten przyjął piłkę klatką piersiową, odwrócił się przodem do bramki i huknął z powietrza w lewy dolny róg bramki strzeżonej przez Paulo Gazzanigy. Argentyńczyk nie miał szans na interwencję.
Strata bramki nie podłamała Girony, która minutę później doprowadziła do wyrównania. Pięknego gola główką po dośrodkowaniu Ivana Martina strzelił Artem Dovbyk. Po tej bramce Barcelona przejęła inicjatywę i co najważniejsze kontrolowała przebieg wydarzeń. Drużyna Xaviego zamknęła Gironę na własnej połowie, często próbując akcji z lewej strony. W końcówce pierwszej połowy ich ataki przyniosły efekt. W 45. minucie Miguel Guettierez sfaulował Yamala i po konsultacji z VAR i obejrzeniu sytuacji na monitorze sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Robert Lewandowski, który pewnie wykorzystał "jedenastkę". Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 2:1 dla Barcelony.
Ale w drugiej połowie Barcelonę spotkała katastrofa. Przewaga Girony zaczęła coraz bardziej rosnąć, ale obraz gry zupełnie zmienił się od 65. minuty, gdy na boisko weszli Portu i Yan Couto. Kilkanaście sekund później Portu umieścił piłkę w siatce po zagraniu Artema Dovbyka. Dwie minuty później Girona wyszła z szybkim kontratakiem. Portu podał piłkę do Miguela Gutierreza, a ten po przyjęciu oddał strzał na bramkę. Piłka po odbiciu się jeszcze od nogi Kounde wpadła do bramki rywali.
Po bramce Gutierreza Xavi błyskawicznie zareagował na to, co działo się na boisku. Hiszpan wprowadził na murawę Raphinhę i Pedriego w miejsce Lopeza i Christensena. Te zmiany nie zmieniły obrazu gry. Girona wciąż była groźniejsza. W 74. minucie Portu znów trafił do siatki i podwyższył prowadzenie na 4:2. W dalszej części gry Barcelona próbowała jeszcze zaskoczyć rywala, ale była nieskuteczna. Robert Lewandowski był niewidoczny w meczu i został zmieniony w 79. minucie przez Ferrana Torresa.
Zwycięstwo 4:2 Girony sprawiło, że wskoczyła na pozycję wicelidera i po 34. kolejkach ma 74 punktów. FC Barcelona obecnie plasuje się na trzeciej pozycji z dorobkiem 73 "oczek". Natomiast na pierwszym miejscu jest Real Madryt, który ma 87 punktów, czyli 13 więcej na cztery kolejki przed końcem. Oznacza to, że "Królewscy" mogą już oficjalnie cieszyć się z tytułu mistrza Hiszpanii!