Barcelona w tym tygodniu odpadła w ćwierćfinale Ligi Mistrzów po porażce z Atletico Madryt, lecz Cruyff twierdzi, że problemy miały miejsce już w 2011 roku, gdy po raz ostatni "Duma Katalonii" sięgnęła po Puchar Mistrzów.
- Powtarzam od dłuższego czasu, że przez ostatnie cztery lata to nie trenerzy podejmowali kluczowe decyzje w klubie. Wszystko zaczęło się od dyrektorów wymuszających na Pepie Guardioli sprzedaż piłkarza, którego oddawać nie chciał. Od tej pory niejasne było, kto rządzi tym klubem, na pewno nie trener.
Zawodnikiem, o którym mowa jest Dmytro Czyhrynski. Ukrainiec sprzedany został do Szachtara Donieck w 2010 roku po zaledwie jednym sezonie spędzonym na Camp Nou, do którego przychodził właśnie z Doniecka. To był pierwszy rok prezydentury Sandro Rosella. Następnie Barcelona nie zdołała pozyskać chociażby Thiago Silvy. Środek obrony pilnie wymaga wzmocnień, często mówiono, że kupno Neymara nie powinno być priorytetem zarządu właśnie z tego względu. Na domiar złego Barcelona niedawno została ukarana zakazem transferowym. Na obecną chwilę nowi piłkarze będą mogli pojawić się w klubie dopiero w czerwcu przyszłego roku.
- Tata Martino robi, co może, lecz to nie trener podejmuje decyzje. Dyrektorzy coraz mocniej angażują się w różne rzeczy, co tylko pogarsza sytuację. Nie winię przy tym Neymara. To ofiara pieniędzy, swojego menedżera, klubu - twierdzi Cruyff, broniąc jednocześnie Leo Messiego. - Gdy przychodzi do Messiego, nie ma czegoś takiego jak zdrowy rozsądek. Trzy tygodnie temu był najlepszy, a po ostatnim meczu jest najgorszy. Powinien być najlepiej opłacanym piłkarzem w drużynie - powiedział, odnosząc się do swoich wcześniejszych słów o Neymarze, gdy stwierdził, że "21-latek nie może zarabiać najwięcej".