W swoich półfinałowych spotkaniach LM, w których Bayern zmierzy się z Barceloną a Borussia z Realem [pierwsze mecze 23. i 24. kwietnia, relacje Z Czuba i na żywo w Sport.pl, również w aplikacji Sport.pl Live na Androidy i iPhone'y], o strzelenie gola na pewno będzie trudniej, a i zainteresowane zespoły będą na pewno grać dużo lepiej i uważniej w obronie, ale w weekend strzelanie było ostre. Być może półfinaliści Ligi Mistrzów postanowili nastrzelać na zapas, wiedząc, że potem może być o to trudniej.
Greuther Fuerth - Borussia Dortmund 1:6
Zaczęło się w sobotę o 15:30. Borussia Dortmund pokonała ostatnią drużynę Bundesligi, Greuther Fuerth, aż 6:1. W jedenastym meczu z rzędu gola zdobył Robert Lewandowski, który zmierza po koronę króla strzelców. Ma już na koncie 22 bramki. Gola strzelił również Jakub Błaszczykowski, który zaliczył trzy asysty i został bardzo dobrze oceniony przez dziennikarzy. W pierwszej połowie dwa razy do bramki Hesla trafiał Mario Goetze, który ostatnio marnował seryjnie świetne okazje. Dwie bramki dorzucił jeszcze Guendogan. Na trybunach był trener Realu Madryt, Jose Mourinho, któremu nie mogło podobać się to, co widział, choć - trzeba przyznać - oglądał mecz z ostatnim zespołem ligi. Borussia zajmuje drugie miejsce w tabeli i jest na dobrej drodze do zdobycia wicemistrzostwa. Przez dwa ostatnie sezony zdobywała jednak mistrzostwo kraju.
Bayern Monachium - FC Nuernberg 4:0
O tej samej porze, co Borussia, swoje spotkanie rozgrywał koronowany przed tygodniem mistrz Niemiec. Mający 20 punktów przewagi nad Borussią na pięć kolejek przed końcem sezonu Bayern też dał mały pokaz siły. Bawarczycy mierzyli się z 11. zespołem ligi, który nie miał w tym pojedynku wiele do powiedzenia. Gole dla monachijczyków strzelali Boateng, Gomez i Rafinha (w ciągu pierwszych 24 minut spotkania), a w drugiej połowie swoją bramkę dorzucił Shaqiri. Bayern ma na koncie już 78 pkt, a jego imponujący bilans bramkowy wynosi 83:13. Jak na tę demonstrację zareagowała Barcelona?
Real Saragossa - FC Barcelona 0:3
Katalończycy nie mieli ochoty ścigać się korespondencyjnie na bramki. Jak mają w zwyczaju, spotkanie rozpoczęli bardzo powolnie. W 20. min strzelili jednak pierwszego gola. Dokonał tego Thiago, który nie chciał przewracać się w polu karnym, wolał trafić z akcji. Dziewięć minut później podwyższył Tello, który nie chciał podawać i sam uderzył z ostrego kąta. W drugiej połowie dorzucił jeszcze jednego gola. Barcelona osiągnęła ten wynik ze znajdującym się w strefie spadkowej zespołem bez Lea Messiego, który odpoczywał i nawet nie pojechał na mecz. Katalończycy umocnili się na prowadzeniu w tabeli z 81 pkt i żaden zespół z Madrytu nie marzy już chyba o odebraniu im pozycji. Barca może pochwalić się jeszcze bardziej imponującym bilansem bramkowym od swojego ligomistrzowego rywala - 98:33
Athletic Bilbao - Real Madryt 0:3
Dwie godziny po meczu Barcelony swoje spotkanie rozegrał Real. On także nie dorównał pod względem strzelonych goli swojemu niemieckiemu rywalowi, ale także osiągnął "przyzwoity" wynik. W meczu z 14. zespołem ligi gwiazdą był Cristiano Ronaldo, który na pewno jest trudnym orzechem do zgryzienia dla trenera Borussii Juergena Kloppa. Już w drugiej minucie Portugalczyk podszedł do piłki i przepięknie uderzył z rzutu wolnego. Potężnie posłana na bramkę Iraizoza piłka wpadła do niej tuż pod poprzeczką. Ale to nie był koniec. Drugą bramkę Ronaldo zdobył w 68. min, jednocześnie udowadniając swoją uniwersalność - ślicznie przyłożył głowę do dośrodkowania w pole karne. Kwadrans przed końcem meczu wynik ustalił Higuain, który wykorzystał świetne podanie Ronalda. Argentyńczyk dopiero co pojawił się na boisku.
Wyczyny, których półfinaliści Ligi Mistrzów dokonali zaledwie dzień-dwa po losowaniu, robią wrażenie. Czy przed 23 i 24 kwietnia urządzą kolejne takie festiwale strzeleckie? Przekonamy się za tydzień.