Kariera Olisadebe zaczęła się na ulicach Lagos. Grał w meczach osiedle przeciwko osiedlu. Przyszły reprezentant Polski zdecydowanie wyróżniał się na tle kolegów. Kiedy miał 18 lat zgłosił się po niego wyszukiwacz talentów z Jasper Lagos. Młody piłkarz testy zdał perfekcyjnie i wieku 18 lat zaczął profesjonalną karierę. - Ojciec nie był zachwycony - wspominał kiedyś Olisadebe. - Wcześniej, kiedy szedłem grać, zawsze życzył mi szczęścia. Ale nie chciał słyszeć o zawodowej karierze. Miałem skończyć studia i robić to co on. Kiedy jednak usłyszał, że jestem dobry, pozwolił mi robić to, co uważam.
Nigeryjskim piłkarzem zainteresowało się kilka polskich klubów. W październiku 1997 Emmanuel przyjechał na testy do Wisły Kraków, ale trener Wojciech Łazarek uznał, że piłkarz się nie nadaje. Później Olisadebe pojawił się w Ruchu Chorzów. Orest Lenczyk, ówczesny trener 'Niebieskich' chciał piłkarza w zespole, ale nie dogadali się działacze. Dopiero w Polonii uwierzyli w umiejętności piłkarza. - Stwierdziłem, że się nadaje. Wiedziałem, co może zrobić z obrońcami dzięki niesamowitej szybkości - mówił ówczesny menedżer "Czarnych Koszul" Jerzy Engel.
Olisadebe niewiele wiedział o Polsce, ale zdecydował się zostać. - Miłym zaskoczeniem było odkrycie, że w Polsce mieszkają chrześcijanie. Nie wiedziałem o tym mówił w jednym z wywiadów. - Jadąc ulicami, dziwiłem się, że tyle widzę krzyży, a wzdłuż dróg tyle figur Jezusa i Matki Boskiej. Pytałem: Dlaczego? Odpowiedziano mi: Bo ludzie wierzą tu w Boga. Ucieszyłem się, bo ja też jestem katolikiem - opowiadał. Ale najbardziej zaskoczyła Emmanuela wiadomość, że Papież jest Polakiem. - Nie chciałem uwierzyć, bo przecież John Paul the Second to nie jest polskie imię, ale zaraz ktoś mi wytłumaczył, że naprawdę nazywa się Karol...
Prawdziwa kariera Olisadebe w Ekstraklasie zaczęła się w rundzie wiosennej 1999 roku. Już na inaugurację strzelił pięknego gola GKS-owi Bełchatów, potem dwa razy pokonał bramkarza Wisły. Grał rewelacyjnie. Wyróżnił się też oryginalnym świętowaniem zdobytych bramek - każdego gola fetował saltem, stąd wziął się jego pseudonim 'Emsi' (MC - Master of Ceremony).
Pojawiły się pierwsze oferty z zagranicy. Mówiło się o zainteresowaniu 'pewnego greckiego klubu', który był w stanie wyłożyć za piłkarza Polonii 1,5 mln dolarów. Jeszcze lepiej 'Emsi' grał w kolejnym sezonie. Zdobył 12 bramek, a Polonia Warszawa zdobyła mistrzostwo i Puchar Polski.
O pomyśle powołania Olisadebe do polskiej reprezentacji Jerzy Engel - nowy selekcjoner - powiedział już na swojej pierwszej konferencji. - Mogę zdradzić, że widziałbym miejsce w kadrze Polski dla ciemnoskórego Emmanuela Olisadebe. Takich napastników jak on nam dzisiaj potrzeba - zapowiedział.
Teoretycznie piłkarz powinien czekać na obywatelstwo pięć lat, ale prezydent Aleksander Kwaśniewski przyznał mu paszport w trybie przyśpieszonym. Olisadebe mógł zadebiutować już w meczu towarzyskim z Rumunią, 16 sierpnia 2000 roku, po niespełna trzech sezonach w Ekstraklasie. Już w debiucie zdobył bramkę. - Mecz zbliżał się do końca, a ja bardzo chciałem zdobyć tę bramkę. Zostało mało czasu i zaczynałem się niecierpliwić. Gdy wreszcie padł gol, miałem łzy w oczach. Opadło ze mnie napięcie, minął stres, presja była przecież ogromna. Poczułem, że ta bramka jest wszystkim, początkiem wszystkiego, że otwiera mi drogę do następnych gier, do kadry - mówił o meczu Olisadebe.
Polacy zapamiętali też jak całował orzełka na koszulce. - Nawet tego nie pamiętałem. Byłem jak w transie i robiłem wszystko odruchowo. Dopiero później w gazecie zobaczyłem siebie całującego orła na koszulce - przyznał.
Eliminacje do mundialu w Korei i Japonii były popisem Olisadebe. Już w pierwszym meczu z Ukrainą zdobył dwa gole, a Polska niespodziewanie wygrała w Kijowie 3:1. W marcu 2001 dwa razy pokonał bramkarza Norwegów i raz bramkarza Armenii. W meczach eliminacyjnych zdobył w sumie 8 bramek, a Polska po 16 latach awansowała na mundial.
W Korei i Japonii Olisadebe już tak nie błyszczał. Zdobył jedną bramkę, w meczu z USA. Brada Friedela pokonał już w 3. minucie i był to najszybszy gol w historii mundialu. Kilkanaście dni później rekord poprawił Hakan Sukur, który w meczu o trzecie miejsce wbił gola Korei już w 1. minucie. Po mistrzostwach Olisadebe właściwie zniknął z kadry. Zagrał jeszcze cztery mecze, ostatni w kwietniu 2004, z Irlandią.
W styczniu 2001, 22-letni Olisadebe wyfrunął z polskiej ligi. Panathinaikos zapłacił za niego 3 mln dolarów (1,3 za wypożyczenie plus 1,7 za transfer definitywny), co było wówczas rekordowym transferem z Ekstraklasy. Droższy był dopiero Maciej Żurawski, za którego Celtic zapłacił cztery lata później 3,1 mln euro.
W Grecji Olisadebe nazwano 'Manolisem'. - W naszej religii Emmanuel jest imieniem Chrystusa, Mesjasza. I rzeczywiście ludzie w Panathinaikosie zaczęli usilnie wypatrywać piłkarskiego mesjasza w osobie Olisadebe, a najbardziej w nogach - pisał grecki dziennikarz Kostas Chalemos, po transferze piłkarza. - Krzysztof Warzycha jest za stary, aby wziąć na swoje barki losy drużyny - dodał.
Olisadebe zagrał w Grecji kilka wspaniałych meczów. Po spotkaniu z Iraklisem (wiosna 2003), w którym miał asystę i zdobył zwycięską bramkę, fani zgotowali mu owację na stojąco. Grał w LM, m.in. z Realem i Barceloną. Zaliczył kilka udanych sezonów w Grecji, ale do osiągnięć Warzychy nawet się nie zbliżył. Przez pięć lat gry strzelił 24 gole, zdobył mistrzostwo i puchar.
Kontuzje, słaba forma i nieskuteczność sprawiły, że Olisadebe stracił miejsce w składzie Panathinaikosu. W 2005 roku piłkarz w wywiadzie dla prasy ostro skrytykował grę 'Koniczynek', przez co jeszcze pogorszył swoją sytuację w drużynie. Stało się jasne, że odejdzie. Zgłaszały się po niego Everton i West Ham, ofertę złożyła też Legia, ale Olisadebe zdecydował się na angielskie Portsmouth.
W zimie 27-letni piłkarz podpisał kontrakt z 18. ekipą Premier League. Angielskich boisk jednak nie podbił. Zagrał tylko w dwóch meczach, nie strzelił gola. Po jednej rundzie odszedł do greckiej Skody Xanthi, tam jednak też nie pograł długo. Odbudował formę w lidze cypryjskiej, w barwach APO Peyias Kinyras strzelił 6 goli. Po sezonie jednak odszedł z klubu i... wylądował w lidze chińskiej.
W chińskim Henan Jianye Olisadebe odżył. Strzelał bramkę za bramką, był wicekrólem strzelców, został nominowany do tytułu najlepszego piłkarza chińskiej ligi, chciały go czołowe kluby w kraju. Po sezonie podpisał nowy kontrakt, na dużo lepszych warunkach. Ostatni rok nie był już tak udany. Olisadebe zdobył tylko dwie bramki i odszedł z klubu.
Kiedy Olisadebe błyszczał w Chinach, w Polsce wybuchł skandal dotyczący wieku piłkarza. Temat poruszył menedżer Mirosław Skorupski, który na łamach dziennika 'Polska' ogłosił, że przed transferem do Polski piłkarz sfałszował datę urodzenia. - Odmłodził się o pięć, sześć lat. Znam człowieka, który wyrabiał mu nowy paszport. Jak na jego ślub z Polką przyjechali dawni koledzy z Afryki, którzy go znali, to wyszedł i dał im kilka tysięcy, żeby poruty nie robili. Zresztą często było tak, że facet miał trzy dychy, a nastolatka udawał, by kasę wyrwać. Bo na co komu emeryci - mówi menedżer zajmujący się sprowadzaniem do Polski piłkarzy z Afryki.
Jeśli Skoruspki mówił prawdę, oznaczałoby to, że Olisadebe ma obecnie... ok. 38-39 lat.
Po trzech latach spędzonych w Chinach, Olisadebe wrócił do Europy. Miał ponoć oferty z Grecji i z Cypru, ale czekał ze zmianą klubu do lata. Jak udało się dowiedzieć Sport.pl, 33-letni napastnik ustalił już warunki kontraktu z Lechią. W czwartek ma pojawić się w Gdańsku i przejść testy medyczne. - Nie ma takiej opcji, żebyśmy podpisali z nim kontrakt bez testów. Ale liczymy, że przejdzie je pomyślnie i zostanie naszym zawodnikiem - potwierdza prezes Lechii Maciej Turnowiecki. Jeśli Olisadebe podpisze kontrakt, będzie to najgorętszy powrót do polskiej ligi w tym okienku transferowym.