Wypiłem jedno piwo i znalazłem się w sytuacji bez wyjścia, czyli przygody alkoholowe ludzi związanych ze sportem

- Ja się znalazłem w sytuacji bez wyjścia - zdaniem mogącym podsumować całą sytuację kończy rozmowę z reporterem Radia Zet Zdzisław Kręcina. Media podały, że sekretarz PZPN został wyrzucony z samolotu z powodu nadużycia alkoholu. Ale nie tylko Kręcinie 'się dostało'. Sport zna wiele innych, często bardziej drastycznych przypadków.

Kręcina: Wypiłem jedno piwko. Nie byłem przecież pilotem

W czwartek portal tvn24.pl poinformował, że sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina został na prośbę współpasażerów wyrzucony z pokładu samolotu lecącego z Wrocławia do Warszawy, bo był pijany i zachowywał się wulgarnie.

- Nie byłem pilotem tego samolotu, więc wypiłem sobie piwo - tłumaczy Kręcina w rozmowie z Radiem ZET.

A dlaczego pan wyszedł? - dopytuje reporter. - Dlatego że dostałem telefon, miałem coś do załatwienia w Bełchatowie - tłumaczy sekretarz.

Okazuje się, że to jeszcze nie koniec historii. Po kilku przygodach Kręcina znalazł się w potrzasku 120 km przed Warszawą. Jak powiedział Radiu ZET, do domu ostatecznie ma go odwieźć kolega z PZPN.

- Ja w ogóle nie wiem o co chodzi, w każdym razie jechałem samochodem - taksówką - z Wrocławia. Kierowca zatankował złe paliwo, musiał być odholowany, ja się znalazłem w sytuacji bez wyjścia i zadzwoniłem do Warszawy, żeby mnie ktoś odebrał. I teraz czekam...

Adam Olkowicz nieprzychylnie o trenerze kadry Stefanie Majewskim

Nagranie zarejestrował w październiku 2009 autor bloga Gramy do końca (http://euro2008.blox.pl/html). Wiceprezes PZPN Adam Olkowicz w charakterystyczny sposób wypowiada się o trenerze kadry Stefanie Majewskim.

Mutu już nigdy nie zagra w kadrze

Adrian Mutu oraz Gabriel Tamas nie zagrają już w piłkarskiej reprezentacji Rumunii. Powodem ich dożywotniej dyskwalifikacji jest złamanie regulaminu dyscyplinarnego.

Dwa dni przed meczem z San Marino (1:0) samowolnie opuścili hotel i pili alkohol.

- Rozumiemy tę decyzję - powiedział po dyskwalifikacji Mutu.

To nie pierwsze problemy dyscyplinarne byłego klubowego kolegi z Fiorentiny Artura Boruca. W 2004 roku, kiedy bronił barw Chelsea Londyn, został zawieszony na siedem miesięcy za zażywanie kokainy i musiał zapłacić pracodawcy 17,1 mln euro odszkodowania. Grając w Fiorentinie, na początku 2010 roku został przyłapany na stosowaniu środków dopingowych w dwóch meczach i musiał pauzować dziewięć miesięcy. W październiku, nieco ponad tydzień po tej karze, pobił kelnera w jednym z nocnych lokali Florencji. Na początku czerwca został natomiast zawieszony, gdy bez słowa wyjaśnienia nie stawił się na treningu.

Artur Boruc. Artur Boruc. Agencja Wyborcza.pl

Kadra Polski. Trzy afery alkoholowe

Afera numer jeden. Boruc, Dudka i Majewski zwiedzają Lwów
W 2008 roku trener kadry Leo Beenhakker wykluczył z reprezentacji z powodu naruszenia regulaminu dyscyplinarnego Artura Boruca, Dariusza Dudkę i Radosława Majewskiego. Według najczęściej pojawiających się informacji ci trzej piłkarze po przegranym meczu z Ukrainą we Lwowie. wbrew zakazowi selekcjonera, wyszli w miasto i pili alkohol w towarzystwie dziennikarzy.

- Uważa pan, że robiłbym taką burzę z powodu dwóch czy trzech piw? O czym my rozmawiamy? Bądźmy wszyscy rozsądni! Nie jestem głupi i zwykle po meczach pozwalam zawodnikom na wypicie jednego piwa czy dwóch - mówił w wywiadzie dla Sport.pl.


Afera numer dwa. Peszko, Iwański i awantura w krakowskim hotelu
- Dopóki będę selekcjonerem, Iwański i Peszko nigdy nie zagrają w mojej drużynie - powiedział Sport.pl Franciszek Smuda. Piłkarze po meczu z Australią we wrześniu 2010 roku pili w hotelowym pokoju Iwańskiego. Później selekcjoner był już bardziej wyrozumiały.



Afera numer trzy. Wino, samolot, Boruc i Żewłakow
Na początku 2010 roku po powrocie kadry z Ameryki Północnej na początku, gdzie biało-czerwoni zremisowali z USA i Ekwadorem po 2:2, obu doświadczonym graczom nie było po drodze z trenerem Smudą. Podobno Boruc i Żewłakow w podróży powrotnej z Ameryki Północnej pili wino i zachowywali się arogancko wobec obsługi samolotu. Tymczasem ciąg dalszy nastąpił kilka dni później. W rozmowie z kanałem nSport Boruc w odważnych słowach opowiedział o swoich relacjach ze Smudą. Przyznał m.in., że obecny selekcjoner nadużywa wulgaryzmów i nie umie rozmawiać z ludźmi. 30-letni bramkarz dodał również, iż szkoleniowiec kadry od dawna nie darzył go sympatią. Boruc do dziś nie przeprosił się z selekcjonerem, który nie widzi dla niego miejsca w kadrze.

Pekin 2008. Działacz PZLA znaleziony na trawniku. 'Zapaliłem papierosa i straciłem przytomność'

Wiceprezesa PZLA Jerzego Sudoła znaleziono śpiącego na trawniku w wiosce olimpijskiej. Został natychmiast wydalony z wioski olimpijskiej. W swoim oświadczeniu Sudoł tłumaczy podłoże incydentu, który spowodował wykluczenie go z ekipy.

- Igrzyska Olimpijskie to wielki stres zarówno dla uczestników, jak i osób odpowiedzialnych za całokształt przygotowań do tej imprezy - napisał Jerzy Sudoł. - Jako wiceprezes PZLA ds. szkoleniowych poświęciłem ostatnie cztery lata swej pracy na rzecz stworzenia polskim lekkoatletom optymalnych warunków treningowych, będąc sam jednocześnie trenerem jednej z zawodniczek uczestniczącej w Igrzyskach. - Narastająca presja sukcesów i trudne warunki klimatyczne coraz bardziej odbijały się negatywnie na moim zdrowiu już wcześniej, a po nieudanym starcie mojej zawodniczki zacząłem zażywać leki uspokajające - wyjaśnił. - W feralnym dla mnie dniu wypiłem trzy lampki wina, po których poczułem się bardzo słabo i dlatego wyszedłem na zewnątrz budynku. Tam usiadłem na trawie, zapaliłem papierosa i dalej straciłem świadomość. Po chwili straż wioski wezwała szefa polskiej misji olimpijskiej. W dalszej części oświadczenia działacz poinformował, że zrezygnował z funkcji wiceprezesa związku, przeprosił całe środowisko sportowe za zaistniały incydent i zadeklarował zwrot kosztów jego pobytu w Pekinie.

Polska szermierka na dnie... kieliszka

- Prawdziwym dramatem polskiej szermierki jest nieprofesjonalne zarządzanie oraz alkoholizm - powiedział przed igrzyskami olimpijski w Pekinie sekretarz generalny PKOl Adam Krzesiński.

Zawodnicy skarżyli się na Prezesa Polskiego Związku Szermierczego Adam Lisewskiego.
Lisewski to były florecista, brązowy medalista olimpijski z Meksyku w 1968 r. Prezesem związku jest od 1980 r. z czteroletnią przerwą w latach 1988-1992 (szefem był wtedy Ryszard Parulski).

W październiku 2007 r. "Przegląd Sportowy" opisał, jak dziennikarz telewizji nSport Piotr Karpiński, prowadząc serwis informacyjny, usiłował się połączyć z Lisewskim. Prezes miał ocenić występ reprezentacji w mistrzostwach świata w Sankt Petersburgu.

'W odpowiedzi widzowie słyszą dziwne dźwięki. Po chwili słychać słowa, z których można wyłowić: zaraz będzie rzygał. Kolejna próba połączenia z Lisewskim zakończyła się szybko, bo widzowie usłyszeli wulgaryzmy'.

Polski florecista, który prosi o zachowanie anonimowości: - Problem alkoholu w szermierce jest. I to poważny. Dotyczy mniejszości, ale tej najbardziej widocznej - prezesa Lisewskiego i jego świty. Prezes potrafi przyjść pijany na zawody, nadużywa alkoholu. Czuć to i widać po jego zachowaniu. Wynika to z niskiej kultury bycia. I myślenia: bez względu na to, jak się zachowam, nawet skandalicznie, to i tak mi się upiecze. Prezes nie przejmuje się tym, jak jego pijackie zachowanie wpływa na wizerunek szermierki. A pod tym względem mamy w świecie fatalną opinię. Wszyscy obyli się z widokiem pijanego prezesa, który zawody spędza głównie przy barze.

Lisewski: - Ja mam problem z alkoholem? Gówno prawda! Ludzie robią ze mnie łajdaka. Krzesiński porusza problem alkoholu, a ja się pytam - kim on jest? Wypłynął dzięki układom, które mu załatwiłem. Gwarantuję, panie kochany, że nikt nie przychodzi na zawody pijany. Za mojej prezesury polska szermierka zdobyła 280 medali, poświęciłem tej dyscyplinie karierę naukową. I co mam w zamian? Ludzie mieszają mnie z błotem. Mówią, że piję, a ja w Pekinie mieszkałem z prezesem związku judo i kładłem się do łóżka godzinę wcześniej niż on.

O czym to świadczy?

- O tym, że nie piłem, bo rano musiałem być na zawodach.

Giovani Dos Santos Giovani Dos Santos Giovani Dos Santos /fot. Mirror

Zdjęcie, które mówi wszystko. Pijany Giovani Dos Santos

Zdjęcie ukazało się w brytyjskiej gazecie 'The Mirror'. Pijany Giovani dos Santos opuszcza w asyście ochroniarzy bożonarodzeniową uroczystość Tottenhamu w londyńskim klubie Taman Gang. Piłkarz najpierw upadł na ziemię, a później, podobno, zwymiotował na spieszących mu z pomocą zawodników ochrony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.