- Kilkanaście dni temu dopadł nas kryzys, teraz sytuacja wydaje się być już stabilna. Ale tak naprawdę dopiero mecz z Pogonią pokaże, gdzie zmierzamy - mówił w piątek Romeo Jozak.
W sobotę przekonał się, że jego Legia zmierza w dobrym kierunku. Może nie zagrała wybitnego meczu, ale wygrała pewnie. W końcu się przełamała. Po 243 minutach strzeliła gola w ekstraklasie. I wygrała z Pogonią aż 3:0, a przy okazji odrobiła w tabeli dwa punkty do Jagiellonii Białystok, która w sobotę poległa z Wisłą Płock (1:3).
Zanim jednak Jozak przekonał się, w którą stronę idzie jego Legia, musiał chwilę poczekać. Zresztą tak samo, jak trenerzy pozostałych drużyn, bo wszystkie sobotnie mecze w ekstraklasie zostały opóźnione o kilka minut, a niektóre - jak ten w Warszawie - nawet o kilkanaście. To efekt ogólnopolskiego protestu kibiców, którzy sprzeciwiają się zmianom w przepisach (więcej - TUTAJ).
Kibice Legii opóźniają rozpoczęcie spotkania #LEGPOG pic.twitter.com/aAUgb3BWSd
- Bartosz Rzemiński (@bartek_rem) 7 kwietnia 2018
Jozak, czekając na pierwszy gwizdek, bezradnie rozkładał ręce. Chyba nie do końca rozumiał, dlaczego kibice opóźniają rozpoczęcie meczu. Serpentyny jednak w końcu - po 16 minutach - zostały uprzątnięte, mecz się zaczął. Ale nie był to mecz, który - przynajmniej na początku - dobrze się oglądało.
Trener Legii - patrząc na to, co prezentuje jego zespół - dalej mógł bezradnie rozkładać ręce. Ale nie rozkładał, starał się podpowiadać piłkarzom. Motywował ich - bił brawo nawet po nieudanych zagraniach. I zachęcał do pressingu. Ale sam pressing to było mało.
Na pierwszy strzał czekaliśmy długo. W końcu się doczekaliśmy. W 25. minucie z prawej strony pola karnego przedarł się Sebastian Szymański. Piłka trafiła do Kasepra Hamalainena, który uderzył bez przyjęcia, a piłka odbita od Kamila Drygasa kompletnie zaskoczyła Łukasza Załuskę.
Prowadzenie Legii przebudziło trochę Pogoń. Goście w kolejnych minutach sami w końcu zaczęli strzelać. Ale choć próby mieli celne - Adam Buksa, Ricardo Nunes i Adam Frączczak - nie zdołali szybko doprowadzić do wyrównania. Przeszkadzał im przede wszystkim Arkadiusz Malarz, który dobrze bronił strzały (szczególnie Frączczaka), ratował Legię od straty gola.
W drugiej połowie Malarz aż tak dużo pracy nie miał. W trudnych chwilach wyręczali go obrońcy, którzy przerywali akcje Pogoni. Pomógł też napastnik Jarosław Niezgoda, który zaraz po przerwie - w 47. minucie - strzelił drugiego gola dla Legii.
Trzecia bramka padła chwilę po tym, jak na boisku pojawił się Michał Kucharczyk (w 68. minucie zmienił Krzysztofa Mączyńskiego). Skrzydłowy Legii - dwa tygodnie temu zesłany do zespołu rezerw - w czwartek wrócił do treningów z pierwszą drużyną, a w sobotę na boisko. I to wrócił z przytupem, bo to właśnie po jego podaniu gola w 72. minucie strzelił Szymański.
Do końca sezonu jeszcze siedem kolejek. Liga została teraz podzielona na pół - grupę mistrzowską i spadkową. Ale na pół, jak to było w poprzednich latach, nie zostały podzielone punkty. Legia w tabeli wciąż jest trzecia. Ma tyle samo punktów (54) co druga Jagiellonia i o jeden mniej od prowadzącego Lecha. W następnej kolejce zagra u siebie z Zagłębiem (14 kwietnia, godz. 20.30).
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 3:0 (1:0)
Bramki: Hamalainen (26.), Niezgoda (48.), Szymański (72.)
Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Pazdan Ż, Remy, Hlousek - Mączyński (68. Kucharczyk), Antolić - Vesović (61. Philipps), Szymański, Hamalainen - Niezgoda (78. Eduardo)
Pogoń: Załuska - Rapa (61. Listkowski), Dwali, Rudol, Nunes - Piotrowski, Hołota (83. Walukiewicz), Drygas - Delew (77. Zwoliński), Buksa, Frączczak
FOT. KUBA ATYS
FOT. KUBA ATYS
FOT. KUBA ATYS
FOT. KUBA ATYS
FOT. KUBA ATYS
FOT. KUBA ATYS
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
FOT. KUBA ATYS
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta