Real - Barcelona. Najlepsi z najlepszych, czyli podwójna jedenastka "El Clasico"

W sobotę o 18:00 dojdzie do pierwszego w tym sezonie starcia Realu Madryt z Barceloną. W obu zespołach nie zabraknie gwiazd, a na występ jednej z nich - Luisa Suareza - czekamy szczególnie, gdyż Urugwajczyk wraca do gry po zawieszeniu. Gdyby jeden trener dowodził dwoma tymi zespołami Suarez zapewne znalazłby się w ich połączonej jedenastce meczowej, ale kto wyszedłby wraz z nim na plac gry?

Bramkarz: Claudio Bravo

Pozycja - dla obu potęg - dość specyficzna. Real Madryt od czasu, gdy Jose Mourinho zachwiał pomnikową wręcz pozycją Casillasa w bramce 'Królewskich' nikt już nie ma pewności co do tego, że hiszpański bramkarz w znakomitej formie jest właściwie zawsze. Dopiero co z bramki wygryzł go Diego Lopez, a w tej chwili na widok każdej jego wpadki uśmiecha się Keylor Navas z Kostaryki, siedzący na ławce. Choć 33-letni bramkarz jest daleki od swojej najwyższej formy, prawdopodobnie to on w sobotę stanie na bramce Realu. W tej sytuacji postawię raczej na Claudio Bravo. Chiljiczyk, który (podobnie jak Navas) błysnął dobrą formą na mundialu jest prawdziwą ścianą w bramce zespołu Jose Enrique. Ter Stegen, który już przy podpisywaniu kontraktu został ogłoszony następcą Valdesa może tylko bezradnie przyglądać się jego występom z ławki rezerwowych. Bravo nie puścił w pierwszych kolejkach ani jednej bramki, a jego wybicia są precyzyjne na tle pozostałych bramkarzy z Primera Division, co sprawia, że póki co na zmianę w bramce ekipy z Camp Nou się nie zanosi.

Prawy obrońca: Daniel Carvajal

Kiedy Carvajal stawał się częścią pierwszego składu Realu jego nazwisko znali tylko kibice śledzący na bieżąco Bundeslige. Ten wciąż bardzo młody prawy defensor pierwsze kroki stawiał w Realu Madryt B, ale wypromował się dopiero dobrymi występami w Bayerze Leverkusen. Działacze 'Królewskich' długo się nie namyślali i skorzystali z opcji pierwokupu. Carvajal od razu znalazł miejsce w podstawowym składzie Realu i udowodnił, że 6,5 mln euro, jakie trzeba było za niego zapłacić na wspomnianej zasadzie pierwokupu było promocją. W rywalizacji z Danim Alvesem, który już od dłuższego czasu nie błyszczy jak kiedyś ani w defensywie, ani w ofensywie, jest więc oczywistym zwycięzcą.

Środkowi obrońcy: Pepe i Sergio Ramos

I kibice i dziennikarze, którym na sercu leży los Barcelony od lat dopominają się o środkowego obrońcę z prawdziwego zdarzenia. Głosy te jeszcze bardziej nasiliły się po odejściu Carlesa Puyola, a odpowiedź pod postacią pod postacią Jeremy'ego Mathieu pozostawiła raczej niesmak, niż ulgę. Choć w parze z Gerardem Pique (lub Javierem mascherano) ustrzegają się póki co większych błędów i mają niewątpliwie duże zasługi przy czystym koncie w każdym z dotychczasowych ośmiu ligowych spotkań ekipy z Camp Nou, to Sergio Ramos i Pepe wciąż wydają się być pewniejszą opcją.

Ten drugi upodobał sobie starcia z najmocniejszymi rywalami i choć w sobotni wieczór będzie miał przeciwko sobie Suareza, Neymara i Messiego, to ma umiejętności, które - jeśli ma swój dzień - ozwolą ich powstrzymać. Zwłaszcza, jeśli do pomocy ma Sergio Ramosa, który oprócz popisów defensywnych, często potrafi zapędzić się do przodu właśnie wtedy, kiedy jego drużyna potrzebuje tego najbardziej. A niewykluczone, że w sobotę na Bernabeu sytuacja będzie tego wymagała.

Lewy obrońca: Jordi Alba

Chyba najtrudniejszy wybór, jeśli chodzi o defensywę obu zespołów. Zarówno Alba, jak i Marcelo to obrońcy, którzy lubują się w wycieczkach po skrzydle pod samo pole karne rywala. Obaj przy tym nie mają większych braków w obronie, ale w tym meczu takie wycieczki, siłą rzeczy, trzeba będzie ograniczyć. Będą się liczyły głównie umiejętności defensywne i szybkość potrzebna, by nadążyć za Cristiano Ronaldo, czy Luisem Suarezem. W pojedynkach z tego typu piłkarzami postawiłbym jednak na Albę.

Cofnięty pomocnik: Sergio Busquets

Ma 26 lat, a może się wydawać, jakby był grubo po trzydziestce - tak długo spełnia już w Barcelonie rolę nie tyle niewdzięczną, co bardzo niedocenianą. Zanim Xavi czy Iniesta rozpoczynali swoje harce w środku pola, najpierw to właśnie Busquets musiał ją do nich przetransportować, zmęczyć fizycznie przeciwników, czy też często zatrzymywać ich nie zważając na środki. Teraz, gdy Xavi wchodzi już głównie z ławki rezerwowych, a Iniesta też nie jest już takim artystą jak jeszcze dwa lata temu Busquets wykonuje tą samą robotę. Lata mijają, a skład Barcelony zawsze trzeba ustawić tak, by to właśnie on wiedział co, gdzie i kiedy ma wydarzyć się na boisku, by móc rozpoczynać kolejne, jakże piękne przecież, akcje Barcelony.

Real - Atletico Real - Atletico Fot. Daniel Ochoa de Olza

Ofensywni pomocnicy: Ivan Rakitić i Luka Modrić

Chorwaci w obu zespołach to piłkarze kluczowi. Rakiticia na spotkanie z Realem nie sposób nie wziąć. Jeszcze w barwac Sevilli w poprzednim sezonie w obu spotkaniach przeciwko ?Królewskim? spisał się wyśmienicie. Teraz wokół siebie będzie miał lepszych kolegów, co powinno sprawić, że jego wyczyny będą jeszcze bardziej doceniane. Co prawda Rakitić póki co raczej nie rzuca się w oczy i skupia się bardziej na wkomponowaniu się w zespół niż na indywidualnych popisach, ale trzeba przyznać, że wychodzi mu to świetnie. Z kolei Modrić - który, gdy odchodził z Tottenhamu mówiono, że idzie na ławkę rezerwowych - pod wodzą Carlo Ancelottiego gra jak natchniony, jest niesamowicie ruchliwy, widzi absolutnie wszystko i niemal zawsze, gdy ktoś z trójki Bale, Benzema, Ronaldo został choć nieśmiało odpuszczony przez obrońców, potrafi znaleźć sposób na dostarczenie mu piłki.

Lewy atakujący: Cristiano Ronaldo

Trzeba argumentować? Pod nieobecność Garetha Bale'a to Ronaldo ustawiłbym na lewym ataku. Zakładając, że w tej wyobrażonej drużynie mamy Albe, a nie Marcelo, jest to też chyba dużo mniej ryzykowna opcja niż w rzeczywistości, gdzie Real często cierpi przez brak wsparcia w defensywie właśnie ze strony Portugalczyka, a Marcelo, jak wiemy, czasem lubi się spóźnić z powrotem. Cristiano Ronaldo to jednak głównie zalety ofensywne, genialne rzuty wolne i niesamowita szybkość. Jeśli dołożymy do tego niezwykłą w tym sezonie skuteczność, to możemy być niemal pewni, że Claudio Bravo na ośmiu zakończy swoją serię bez puszczonego gola w lidze i to właśnie za sprawą Ronaldo.

Luis Suarez i Leo Messi Luis Suarez i Leo Messi GUSTAU NACARINO/REUTERS

Prawy atakujący: Luis Suarez

Nieważne, że meczu z prawdziwego zdarzenia nie zagrał od wakacji. Nieważne, że wszyscy dookoła wątpią w jego dyspozycje po tak długiej przerwie. Forma, jaką prezentował Suarez w Liverpoolu, a także w reprezentacji Urugwaju wręcz zmusza Luisa Enrique do okazania mu kredytu zaufania i pozwolenia zadebiutowania mu już na Santiago Bernabeu.  Sam Suarez rwie się do gry i przekonuje, że możliwość powrotu akurat w meczu z Realem to jego przeznaczenie. Co bardziej złośliwi twierdzą, że w czasie przerwy przybrał on na wadze, co widać na zdjęciach z treningów. Być może jest w tym odrobina prawdy, ale jeśli nie przeszkodzi mu to w prezentowaniu takiej motoryki i szybkości, jak przed zawieszeniem, to obrońcy mogą się tym faktem tylko martwić, bo będą mieli tylko większy problem w pojedynkach fizycznych z nim.

Środek ataku: Leo Messi

Choć dla Cristiano Ronaldo Benzema jest bezcenny, bo to właśnie atuty Francuza powodują często, że Ronaldo może poszczycić się takim dorobkiem bramkowym, to boiskowy poziom prezentowany przez Argentyńczyka nie pozwala nie uwzględnić go w tym ustawieniu. Messi ma wszystko, co może sobie wymarzyć trener, począwszy od przyjęcia piłki, aż po wykończenie akcji. To, że znów zachwyci nas na boisku nie ulega wątpliwości. Pytanie tylko, czy jego wyczyny nie zostaną przyćmione przez fakt, że teraz obok niego będzie już nie tylko Neymar, ale i Suarez, kolejny kandydat do tego, by skraść show w każdym meczu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.