Gra opinii: Złota Piłka dla Neuera!

Jak co wtorek na naszym portalu publikujemy wymianę korespondencji Michała Szadkowskiego z "Gazety Wyborczej" oraz Michała Okońskiego, redaktora "Tygodnika Powszechnego" i autora bloga "Futbol jest okrutny". Dwa Michały dyskutują tym razem o Manuelu Neuerze: czy można powiedzieć, że jest lepszym piłkarzem świata niż Leo Messi i Cristiano Ronaldo, i czy w ogóle jest sens zajmować się tym, kto wygrywa w plebiscytach na najlepszego piłkarza świata.
Zderzenie Neuera z Higuainem Zderzenie Neuera z Higuainem Fot. PAULO WHITAKER

Szadkowski do Okońskiego: rankingi nie mają sensu

Drogi Michale,

Pisałem już kiedyś, że nie pociągają mnie ruchy "Against Modern Football", że podoba mi się zarówno nowa Liga Mistrzów, jak i show związany z ostatnim dniem okna transferowego. Tęsknię natomiast do czasów, w których pod koniec roku nie byliśmy zasypywani rankingami 100 najlepszych piłkarzy świata. Zdaję sobie sprawę, że to tylko zabawa, której wyniki nie dają żadnego prestiżu. Za kilka miesięcy nikt nie będzie pamiętał, kto zajął pierwsze miejsce w zestawieniu "Guardiana", kto był drugi według "Four Four Two", kto nie zmieścił się w setce "L'Équipe".

Wszystkie te rankingi powstają kolegialnie, chyba z największym rozmachem do rzeczy zabrał się "Guardian", który poprosił o głosy 73 dziennikarzy, piłkarzy i trenerów z sześciu kontynentów. Teoretycznie zrobił wszystko, by lista jak najlepiej oddawała hierarchię w światowym futbolu, a w efekcie w setce zmieściło się sześciu Anglików, co moim zdaniem listę kompromituje. Nie wspominając już o tym, że na miejsce 63. zasłużył Radamel Falcao, który do publikacji zestawienia zagrał w 2014 r. jeden mecz od pierwszej do ostatniej minuty (jurorzy "Guardiana" odpowiadali na pytanie "Who have been the best players in the world in 2014?").

Nie będę się dłużej znęcał nad rankingami, generalnie uważam, że mają one sens, tylko jeśli jest to zestawienie autorskie. Chętnie poznałbym 100 najlepszych piłkarzy 2014 r. Briana Glanville'a, nawet nie dlatego, by dowiedzieć się, czy senior angielskiego dziennikarstwa sportowego woli Ronaldo, czy Messiego, ale dlatego, że tworząc listę, opowiedziałby, jaki futbol lubi i jakie cechy piłkarzy ceni.

Nie o tym miałem jednak pisać, a o plebiscycie najważniejszym - laureata Złotej Piłki poznamy za dwa tygodnie, w finałowej trójce są Cristiano Ronaldo, Manuel Neuer i Leo Messi. Bukmacher Paddy Power za funta postawionego na gwiazdę Realu płaci tylko 1,17, na bramkarzu Bayernu można zarobić aż 6,5, zwycięstwo napastnika Barcelony byłoby jeszcze większą niespodzianką (10). Wszystko wskazuje zatem na to, że Lew Jaszyn pozostanie jedynym golkiperem ogłoszonym najlepszym piłkarzem świata. Dlatego chciałbym, żebyś się zastanowił, co jeszcze musiałyby zrobić rękawice bramkarskie, by chwycić Złotą Piłkę. Nie mam wątpliwości, że Iker Casillas i Gianluigi Buffon, czyli najlepsi bramkarze XXI w., nie przeżyli roku, w którym zasłużyliby na tę nagrodę tak bardzo, jak Neuer w 2014 r. Oliver Kahn, który dwa razy kończył plebiscyt na podium - również.

Neuer wymyślił swoją pozycję na nowo, choć wydawało się to niemożliwe. Zdobył mistrzostwo świata, UEFA wybrała go do 18-osobowej kadry najlepszych piłkarzy Ligi Mistrzów (drugim wyróżnionym przez europejską federację bramkarzem był Thibaut Courtois). Miałby Niemiec pewnie ciut większe szanse, gdyby Bayern zdobył Puchar Europy, ale po pierwsze: 0:5 w półfinale nie było jego porażką, tylko porażką koncepcji Guardioli, a po drugie: tylko jeden bramkarz w historii sięgnął w jednym roku po najcenniejsze trofeum klubowe i reprezentacyjne (Sepp Maier w 1974 r.). Nawiasem mówiąc, skoro argumentem przeciw Neuerowi jest klęska w półfinale LM, dlaczego argumentem przeciw Ronaldo nie jest odpadnięcie w fazie grupowej na mundialu?

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że bramkarze od zawsze mieli nikłe szanse w rywalizacji z napastnikami, trybuny zdecydowanie częściej podrywają się przecież po wyczynach graczy ofensywnych. Wydaje mi się jednak, że współczesny futbol sprawił, iż wyprzedzenie snajperów jest niemal niemożliwe. Nigdy piłka nożna nie była tak bardzo policzalna jak dziś, nigdy tak często nie padały kolejne rekordy, żyjemy - jak to ujął Rafał Stec - w epoce rekordów, a Neuer ani nie zbliżył się do osiągnięcia Mazaropiego, który nie puścił gola przez 1816 minut, ani nie ustanowił spektakularnego rekordu liczby meczów bez puszczonego gola. A tego, że pracuje tak naprawdę na dwóch pozycjach (bramkarz i libero), statystyki nie pokażą.

Swoją drogą, skupiam się na Neuerze, a właściwie mógłbym napisać o losie wszystkich, którzy rozliczani są nie z tego, ile goli strzelili, ale z tego, do utraty ilu goli nie dopuścili. Naprawdę nie wiem, co musiałby jeszcze zrobić Philipp Lahm, by zasłużyć na miejsce na podium Złotej Piłki.

Sofiane Feghouli i Manuel Neuer Sofiane Feghouli i Manuel Neuer Fot. LEONHARD FOEGER

Okoński do Szadkowskiego: w tym rankingu powinien wygrać Neuer

Mój drogi,

co do sensowności rankingów oczywiście pełna zgoda, choć trudno dyskutować z siłą marketingową tych najpoważniejszych, będącą przecież pochodną tego, że sami kibice lubią je czytać i tworzyć (po sprawiedliwości przypomnę zresztą, że obiecywaliśmy sobie kiedyś stworzyć wspólnie setkę najlepszych piłkarzy Premier League - może dobrze, że nie starczyło czasu, bo nie wykluczam, że gdzieś u dołu tej setki, między jakimś Ryanem Shawcrossem i Mame Dioufem, umieściłbym jednak wspomnianego przez Ciebie Falcao). Jest również oczywistością, że pracujący nad rankingami jurorzy mają słabość do bramkostrzelnych piłkarzy. "Ważne, by obudzić się we właściwym miejscu i właściwym momencie z piłką przy nodze" - mówi o tym z przekąsem w autobiografii Andrea Pirlo. Z przekąsem, bo przecież "koniec końców wielkie sukcesy rodzą się na tyłach" - zauważa Włoch w rozdziale poświęconym właśnie Złotej Piłce, dodając, że choć z technicznego punktu widzenia Ronaldo ("ten prawdziwy...") był najlepszym piłkarzem, z jakim miał okazję grać, to Maldini był wówczas lepszy od niego.

Z podobną sytuacją mamy do czynienia w plebiscytach podsumowujących rok 2014. Messi i Ronaldo z technicznego punktu widzenia są najlepszymi piłkarzami, jakich mamy okazję oglądać, a ich tegoroczna rywalizacja i wyścig na rekordy ("Ty strzelasz trzy, ja odpowiadam czterema...") jest ozdobą zarówno rozgrywek Ligi Mistrzów, jak ligi hiszpańskiej - wyobrażam sobie, jak spece od sprzedawania koszulek, gadżetów, książek, a nawet chipsów i gaci, muszą zacierać ręce z jej powodu. A jednak Niemiec jest lepszy od Argentyńczyka i Portugalczyka.

Tak, napisałem to z całą powagą, nie tylko po to, by przejrzeć własne pisanie w lustrze pisania Pirlo. I nie tylko dlatego, że Neuer nie ma sobie równych w technice bramkarskiej: oprócz bronienia strzałów, co robi w 91,2 proc. przypadków (o 10 proc. lepsze statystyki niż u innych bramkarzy z kontynentu), należałoby tu mówić o pozbawianiu przeciwnika okazji do strzałów, np. przez wyłapywanie dośrodkowań i rzutów rożnych. Pomijając nawet to: przypomnij sobie choćby jego odegranie piętą w trakcie meczu z Eintrachtem, którego nie powstydziliby się dwaj rywale do Złotej Piłki; głową również nie gra gorzej od nich, we wślizgach mógłby rywalizować z najlepszymi obrońcami, zaś - jak mówił w trakcie mundialu Joachim Löw - precyzja jego podań predestynuje go do gry w pomocy.

Ważniejsza jest jednak umiejętność czytania gry, taktyczna dojrzałość naszego bohatera, dzięki której Niemcy Löwa i Bayern Guardioli mogą grać pressingiem na połowie rywala, a co z tym związane - tak wysoką linią obrony. Bez bramkarza-libero, szybko biegającego i jeszcze szybciej podejmującego decyzje, kiedy opuścić już nawet nie linię bramkową, a własne pole karne - podobny styl gry byłby niemożliwy. Oglądaliśmy wspólnie mecz Niemców z Algierią podczas mundialu, pamiętamy więc, że 21 z 59 kontaktów z piłką niemieckiego golkipera miało miejsce przed własnym polem karnym, w ciągu 90 minut przebiegł aż sześć kilometrów, a jedno z podań do Schürrle omal nie przyniosło mu asysty. Pamiętamy też fotografię zrobioną w trakcie jednego z ostatnich meczów Bayernu, zrobioną w momencie, kiedy Neuer stał ni mniej, ni więcej, tylko na linii środkowej. Jego średnia pozycja na boisku podczas poprzedniego sezonu zawsze wypadała poza szesnastką...

Pisząc to wszystko, podobnie jak Ty nie mam złudzeń: Neuer nie dostanie Złotej Piłki. W pewnym sensie ma pecha, bo jak na bramkarza, przy tej dominacji Bayernu w meczach, ma stosunkowo mało okazji do interwencji, a jego kunszt libero wciąż jeszcze traktuje się w piłkarskim mainstreamie ciekawostkowo. W innym sensie zaś to kwestia wyborów pozaboiskowych, bo jak sam zauważył - nie jest facetem, który fotografuje się w bieliźnie. Za mało w nim celebryty.

Tu dochodzimy do wątpliwości przy wszystkich plebiscytach najbardziej fundamentalnej: skupiając się na gwiazdorskich jednostkach, gubimy to, co w piłce nożnej najistotniejsze, czyli jej wspólnotowy wymiar. W tym sporcie chodzi wszak przede wszystkim o zespołowość, jeśli już więc wyróżniać kogoś tytułem piłkarza roku, to najlepiej właśnie tego, kto poświęca wszystko dla zespołu; kto nie zadowala się staniem na linii i popisywaniem się kapitalnymi paradami; kto nie oczekuje od kolegów z defensywy, że go wyręczą, tylko jest (jak mówią w taktycznym żargonie) "proaktywny". Zwłaszcza, że - jak wykazał w swojej kapitalnej książce "Bramkarz, czyli outsider" Jonathan Wilson - byłoby to również wyróżnienie dla postaci na boisku najbardziej samotnej, a jakże często zamienianej w kozła ofiarnego. - Z pewnością - pisze Wilson - żaden sportowiec z taką regularnością nie mierzy się z arbitralnością losu, co bramkarz. Rykoszet, kozioł, powiew wiatru, zła ocena sytuacji, niesamowity strzał i wszystko inne, z czym musi się zmagać, a czego nie doświadczają inni gracze?...

Tematem zupełnie osobnym, do przedyskutowania może przy innej okazji, jest to, że trzech najlepszych dziś obok Neuera bramkarzy świata gra w Premier League. Kiedy mówimy o - analizowanym niedawno przez Gary'ego Neville'a - kryzysie gry obronnej drużyn angielskiej ekstraklasy, musimy pamiętać, że błędy obrońców naprawiają tam Thibaut Courtois, Hugo Lloris i David de Gea. Skądinąd fakt, że żaden z nich nie ma angielskiego szkoleniowca, również zasługiwałby na chwilę namysłu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.