Piłkarski weekend. Derby Manchesteru i "Der Klassiker", weekend wypełniony emocjami i golami?

Starcia Manchesteru City z Manchesterem United, jak i Bayernu Monachium z Borussią Dortmund w ostatnich latach nie zawodzą kibiców. Teraz też zapowiadają się świetnie. Te i inne najciekawsze mecze weekendu zapowiadają dla Was Piotr Stokłosiński i Michał Zachodny.
West Ham - Manchester City 2:1 West Ham - Manchester City 2:1 Matt Dunham (AP Photo/Matt Dunham)

Manchester City - Manchester United, niedziela 14:30. Derby Manchesteru, czyli jak dogonić Chelsea?

Derby Manchesteru przez lata nie miały takiej wagi, gdyż ekipa City regularnie odstawała poziomem od "Czerwonych Diabłów", a mecze były dalekie od wyrównanych. Teraz jednak jest zupełnie inaczej, a nawet Peter Schmeichel, który grał w obu klubach, ale to dla kibiców MU jest legendą, przyznaje że obecnie większym klubem jest ten mniej utytułowany zespół z Manchesteru. Na Etihad Stadium mogą się już nie tylko pochwalić solidnymi nazwiskami kupionymi za wielkie pieniądze, ale też dwoma mistrzostwami w ostatnich trzech latach. I choć oba kluby w ostatnich sezonach regularnie dzielą między sobą tytuły mistrzowskie, to w tym roku na najlepszej drodze do zgarnięcia najważniejszego trofeum w Anglii jest Chelsea. W pościgu za "The Blues" na tę chwilę przewodzi Southampton, ale nie ma wątpliwości, że z biegiem czasu to dwa zespoły z Manchesteru będą chciały odebrać Jose Mourinho i jego podopiecznym tytuł. W tabeli lepiej wygląda sytuacja Manchesteru City, to forma "Obywateli" w ostatnich meczach pozostawia wiele do życzenia. Remis z CSKA Moskwa, porażka z West Hamem, a ostatnio odpadnięcie z Pucharu Ligi Angielskiej po meczu z Newcastle na własnym stadionie świadczą o tym, że Manuel Pellegrini chwilowo stracił kontrolę nad tym, co jego podopieczni prezentują na boisku. Ekipa Louisa van Gaala też wciąż szuka formy, ale nastroje zarówno wśród kibiców, jak i piłkarzy, wydają się być dużo lepsze, zwłaszcza mając jeszcze w pamięci to, co "Czerwone Diabły" prezentowały w czasach Davida Moyesa.

Steven Gerrard i Mario Balotelli Steven Gerrard i Mario Balotelli PHIL NOBLE/REUTERS

Newcastle - Liverpool, sobota 13:45, czyli kto odblokował się bardziej?

Jeszcze kilkanaście dni temu, gdyby ktoś zapytał dowolnego fana Premier League o to, który szkoleniowiec będzie mógł na dniach szukać sobie nowej pracy niemal każdy bez wahania odparłby, że Alan Pardew. Newcastle wygrało jednak dwa ligowe mecze z rzędu, w tym na wyjeździe z Tottenhamem, a w Pucharze Ligi Angielskiej wyeliminowało Manchester City. Nie ma więc wątpliwości, że coś drgnęło, ale fana "Srok", który jest spokojny o przyszłość swojej drużyny, zapewne jeszcze byśmy nie znaleźli. Wygranie na własnym stadionie z wicemistrzem Anglii, Liverpoolem, z pewnością jeszcze bardziej umocniłoby pozycję Pardewa, a patrząc na tabelę możemy nawet stwierdzić, że przywróciłoby jego podopiecznych do gry o europejskie puchary. Swoją pozycję musi też umacniać Mario Balotelli. Na tę chwilę chyba najbardziej nietrafiony transfer lata w lidze nie strzelił jeszcze ani jednej bramki. Udało mu się co prawda trafić do siatki w meczu Ligi Mistrzów z Łudogorcem, ale od tamtej pory Włoch kompletnie nie może się odnaleźć w ekipie "The Reds". W Pucharze Ligi Angielskiej strzelił jednak ostatnio (wreszcie) swoją drugą bramkę i wyrównał, gdy kibice na Anfield Road powoli zrezygnowani opuszczali stadion, bo ich drużyna przegrywała. Jak się później okazało drugie trafienie dołożył Lovren i Liverpool awansował. Balotelli z pewnością pokazał, że nie należy jeszcze go skreślać i stwierdzać, że w całości wyczerpał swój kredyt zaufania. Jednak nawet sam piłkarz zdaje sobie sprawę, że po odejściu Luisa Suareza i przy okazji przeciągającej się kontuzji Sturridge'a, to on jest tym, na którym spoczywa odpowiedzialność za strzelanie goli. Bez jego trafień o wygraną z Newcastle może być ciężko, ale kto wie, może Super Mario znów zacznie strzelać z taką regularnością, że gdy w środę Liverpool przyjedzie na Old Trafford, znów po strzeleniu gola będzie mógł pokazać koszulkę z napisem "Why always me?"

Bayern - Borussia Dortmund, sobota 18:30, "Der Klassiker", czyli piramida Kloppa

- Nasza forma musi być wyjątkowo g.....na, jeśli potrzebne są takie wyznania - mówił w swoim stylu, choć lekko zawstydzony Juergen Klopp na czwartkowej konferencji prasowej. Chwilę wcześniej starsza pani stanęła przed nim i powiedziała, jak ważny szkoleniowiec Borussii jest w życiu jej i całego Dortmundu. Reakcje Kloppa są zresztą jednym z ciekawszych aspektów przed "Der Klassiker" - nie chodzi tylko o odcięcie piłkarzy od wywiadów pomiędzy spotkaniami i branie na siebie całej odpowiedzialności za wyniki, ale to, jak szkoleniowiec BVB na ten kryzys reaguje. Ostatnim pomysłem, który zaprezentował w pucharowym meczu z St. Pauli było ustawienie 4-3-2-1. Początki nie było najlepsze, wydawało się, że Borussia będzie się męczyć z dużo słabszym rywalem, ale gdy tylko piłkarze złapali rytm podań, ich akcje błyskawicznie się zazębiły i przyniosły dwa świetnie wypracowane gole. Wtedy też zobaczyliśmy tą czarno-żółtą falę, która w ostatnich latach zalewała Europę, choć jeszcze bez wysokiego pressingu. Czy tak Klopp ustawi swój zespół przeciwko znacznie mocniejszemu Bayernowi? Nie trzeba przypominać chyba, że Guardiola starć właśnie z Borussią obawia się najbardziej - kontr, które są błyskawiczne, nieprzewidywalne i zabójcze. A przynajmniej były jeszcze w poprzednim sezonie. Co ciekawe, Bayern na własnym stadionie w Bundeslidzie nie wygrał z Borussią Dortmund od czterech lat. Czy w razie zatrzymania gospodarzy będzie można mówić o ich kompleksie?

Bundesliga. Borussia M. - Bayern 0:0 Bundesliga. Borussia M. - Bayern 0:0 MARTIN MEISSNER/AP

Borussia Moenchengladbach - Hoffenheim, niedziela 15:30, Starcie niepokonanych i zaskakująco dobrych

Niewielu spodziewało się, że gdy na początku listopada przyjdzie nam tworzyć listę drużyn, które są wciąż niepokonane w najlepszych ligach, to wpiszemy tam Borussię Moenchengladbach i malutkie Hoffenheim. Tymczasem te dwa zespoły z mniejszym lub większym zaskoczeniem wykorzystały słabości rywali z Dortmundu i Gelsenkirchen, teraz ciesząc się pochwałami. O ile jednak pozycja "Źrebaków" może nie jest takim zaskoczeniem, pamiętając o ich udanej jesieni w poprzednim sezonie, tak poprawa stylu gry Hoffenheim jest wręcz nieprawdopodobna. To przecież zespół, który pomimo zajęcia dziewiątego miejsca na koniec sezonu miał drugą najgorszą defensywę w Bundeslidze. Teraz podopieczni Markusa Gisdola w dziewięciu meczach zachowali czyste konto cztery razy - tyle, co w całym poprzednim sezonie. Wcale nie ucierpiała ich gra w ofensywie, wręcz przeciwnie. Niewiele ponad tydzień temu Roberto Firmino, 23-letni uniwersalny ofensywny pomocnik dostał powołanie do reprezentacji Brazylii. W poprzednim sezonie był najlepszym asystentem Hoffenheim, teraz utrzymuje wysoką formę, dodatkowo skutecznością imponuje Anthony Modeste i lewoskrzydłowy Tarik Elyounaoussi, jedno z objawień tych rozgrywek. Norweg ma już cztery gole w tym sezonie, w poprzednim nie strzelił żadnego... Ale może trochę pochwał w stronę drużyny Luciena Favre? Oni w imponującym stylu przeciwstawili się Bayernowi Monachium i to do tego stopnia, że Pep Guardiola musiał chwalić... Manuela Neuera, a nie piłkarzy ofensywnych. Z Borussii wyróżnimy Maksa Kruse (pięć goli) oraz Andre Hahna, ale architektami sukcesów zespołu Favre w tym sezonie są Raffael i Granit Xhaka. Te wyróżnienia dla zawodników ofensywnych pokazują, że nie należy spodziewać się nudnego klinczu. To może być nawet niespodziewany hit w cieniu... większego hitu tego weekendu Bundesligi.

Śląsk Wrocław - Lech Poznań, niedziela 15:30, Wygrana ostatnią szansą na zatrzymanie gruntownego remontu?

Tabela nie kłamie - jeśli Śląsk Wrocław wygra na własnym stadionie w niedzielę z Lechem Poznań, to strata podopiecznych Macieja Skorży do czołówki tabeli wzrośnie do ośmiu punktów i... można będzie tylko czekać na nadejście zimy. Już ostatnio szkoleniowiec "Kolejorza" zapowiadał, że prowadzi selekcję i jednostki, które do jego zasad się nie przystosują nie mają w Poznaniu przyszłości. Już należy szukać ofiar, czy czekamy na mecz ze Śląskiem? Skorża pociesza się, że w ostatnim tygodniu jego Lech dwa razy podnosił się w trudnej sytuacji, choć samemu się w nie wpędzając. Z Górnikiem nie potrafił wykorzystywać nielicznych sytuacji, z Jagiellonią pozwolił rywalom odrobić dwubramkową stratę. - Wolę w taki sposób wygrać mecz - mówił po dramatycznej dogrywce Skorża, ciesząc się, że jego zespół znów pokazał charakter. Czy jednak zmęczenie nie będzie ważniejszym aspektem w niedzielnym meczu ze Śląskiem Wrocław? Piłkarze Tadeusza Pawłowskiego są jedną z trzech niepokonanych drużyn na własnych stadionach. Z pięciu ostatnich spotkań wygrali cztery - czy Flavio Paixao znów okaże się zbyt dobry, a Sebastian Mila potwierdzi wysoką formę przed zbliżającymi się powołaniami na kolejne mecze reprezentacji Polski?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.