Rusza Premier League! Co musisz wiedzieć przed startem rozgrywek?

Przed nami kolejny sezon Premier League. Dziewięć miesięcy z najlepszą (?) ligą świata, choć wydaje się to nieprawdopodobne, zapowiada się jeszcze ciekawiej niż przed rokiem. Czy Manchester City obroni tytuł? Czy ich rywale zza miedzy wrócą do gry o najwyższe cele? A może Arsene Wenger pokrzyżuje wszystkim szyki? Na te i inne pytania odpowiedź poznamy dopiero w maju, a póki co dowiedzmy się, co nowego czeka nas w tym sezonie. Pierwszy mecz nowego sezonu między Manchesterem United a Swansea zostanie rozegrany 16. sierpnia o 13:45.

Sprej

Zmiana absolutnie kluczowa. W Premier League sędziowie będą mogli używać od nowego sezonu spreju, który był podstawowym atrybutem sędziów w trakcie mundialu w Brazylii. W Anglii po raz pierwszy mogliśmy go zobaczyć przy okazji niedawnego meczu o Tarczę Wspólnoty, w którym Arsenal pokonał Manchester City.

Pozostaje pytanie, czy piłkarze będą przestrzegali podstawowej zasady, na mocy której linii wyznaczonej przez sprej nie można przekroczyć. Jeśli tak, sędziowie powinni mieć dużo łatwiejsze życie, a bramkarze mogą się tylko martwić, że piłkarze z muru nie będą mogli dyskretnie przybliżyć się do piłkarza wykonującego rzut wolny.

Beniaminkowie

QPR, Leicester i Burnley to zespoły, które wracają do Premier League w tym sezonie. Jako trener QPR do najwyższej klasy rozgrywkowej wraca też Harry Redknapp.

W Anglii jest wielu wyznawców tezy, że reprezentacji Anglii nie uda się wygrać niczego istotnego dopóki selekcjonerem tego zespołu nie zostanie właśnie obecny trener QPR. Choć Tony Fernandes nigdy nie żałował pieniędzy na wzmocnienia, to klub z Londynu ostatnio nie zagrzał długo miejsca w Premier League.

Do najwyższej klasy rozgrywkowej wraca jednak po zaledwie sezonie przerwy. Wiele wskazuje na to, że tym razem mogą zagościć w niej na dłużej niż sezon, czy dwa. Redknapp wydaje się w pełni panować nad zespołem, a z wypożyczeń ma wrócić kilku bardzo porządnych piłkarzy, jak choćby Loic Remy, który ostatni sezon spędził w Newcastle na wypożyczeniu. Nic to, że Francuz był już o krok od Liverpoolu, gdzie... nie zdał testów medycznych.

Nieco trudniej o uniknięcie spadku może mieć Burnley. Dla zespołu z Turf Moor ostatni sezon w Premier League nie jest najprzyjemniejszym wspomnieniem. Gdy w sezonie 2009/2010 wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej po 33 latach przerwy niewielu dawało im szanse na przetrwanie, ale bardzo przyzwoity początek sezonu, kiedy to po pierwszych dwóch kolejkach mieli sześć punktów po wygranych z Manchesterem United i Evertonem, rozbudzał nadzieje fanów.

Ówczesny beniaminek wygrał cztery z pięciu pierwszych meczów na własnym stadionie. Później było już jednak nieco gorzej, przez co zespół musiał pogodzić się z osiemnastym miejscem i spadkiem.

Jak będzie tym razem? Możliwości finansowe i piłkarskie zespołu wypadają dość blado na tle rywali, którzy w ostatnich latach na stałe goszczą w Premier League, ale trener Sean Dyche, który prowadzi zespół od 2012 roku przywrócił w zespole wiarę we własne możliwości i ostatecznie dość szybko sprawił, że Burnley znów zagra w Premier League.

- Oni są zwykłymi ludźmi, którzy wykonują swoją pracę. Moim zadaniem jest, by czerpali z tej pracy jak najwięcej radości. Wtedy wszystko przebiega zgodnie z moim planem - powiedział Dyche niedługo po awansie. Trener Burnley musi jednak zwrócić uwagę, że ostatni sezon jego klubu w Premier League nie dał zbyt dużo radości ani kibicom, ani piłkarzom tego zespołu. Pytanie więc, czy jego plan w najwyższej klasie rozgrywkowej zadziała podobnie, jak w Premier League.

Oczywiście zostaje jeszcze Leicester...

Więcej Polaków

... w którym jednym z kluczowych zawodników jest Marcin Wasilewski.

Kiedy Marcin Wasilewski, jedna z legend Anderlechtu Bruksela, przechodził do Leicester w Anglii traktowano jego przenosiny z dystansem. Wydawało się, że Polak ma najlepsze lata za sobą, a trener sprowadza go "na wszelki wypadek".

Czas upływał, a Wasilewski powoli przebijał się do pierwszego składu. Trener na przemian wystawiał raz jego, a raz Richiego De Laeta na prawej obronie. Obaj spisywali się tam znakomicie i nie było wiadomo, który z nich powinien na stałe zagościć w wyjściowej jedenastce.

Ostatecznie urodzony w Belgii De Laet został na prawej obronie, a Wasilewski, który był do tego lepiej przystosowany... został przeniesiony do środka defensywy. Salomonowe rozwiązanie przyniosło skutek w postaci wygranej w Championship i jednej z najlepszych defensyw w lidze.

 

Na nowe życie w Swansea liczy też Łukasz Fabiański. Sprowadzony z Arsenalu Polak podpisał czteroletni kontrakt i będzie tam podstawowym bramkarzem.

Już w pierwszej kolejce czeka go solidny chrzest bojowy, gdyż będzie musiał zmierzyć się z odmienionym Manchesterem United pod wodzą Louisa van Gaala.

Moda na trójkę obrońców?

Gdy Brendan Rodgers w minionym sezonie grał w Liverpoolu trójką obrońców eksperci i dziennikarze początkowo podchodzili do tego pomysłu sceptycznie, ale formacja ta z kolejki na kolejkę sama się broniła, a "The Reds" zaczęli piąć się w górę tabeli.

Co prawda ostatecznie nie zdołali wywalczyć upragnionego mistrzostwa Anglii, ale Rodgers postawił na swoim. Jego taktyka się sprawdziła, a Liverpoolowi do tytułu zabrakło najmniej od niepamiętnych czasów.

Teraz do Premier League wkracza inny zwolennik taktyki z trójką w defensywie, Louis van Gaal. Jeśli zarząd klubu z Old Trafford nie sprowadzi nowych obrońców, to w nadchodzącym sezonie Johnny Evans, Chris Smalling i Phil Jones mogą być głównymi odpowiedzialnymi za to, by David De Gea miał jak najmniej do roboty.

W meczach przedsezonowych sprawdzało się to znakomicie. MU straciło tylko cztery bramki, w tym trzy z karnych, a jedną z połowy boiska przez gapiostwo bramkarza. Oczywiście w pełni zmobilizowani rywale w Premier League mogą być dla defensywy Manchesteru dużo cięższym rywalem niż ci przedsezonowi (nawet, jeśli chodzi o kluby z najwyższej półki), ale przypomnijmy, że w zeszłym sezonie "Czerwone Diabły" już przed sezonem przegrywały z drużynami z Tajlandii i Japonii.

Jose Mourinho Jose Mourinho Fot. Andres Kudacki (AP Photo/Andres Kudacki)

Atletico Londyn

Atletico Madryt Chelsea Londyn w końcu ma napastnika. Diego Costa ma sprawić, że Fernando Torres, który w nieskończoność próbuje się odblokować na Stamford Bridge będzie mógł na stałe zająć się siedzeniem na ławce. Zresztą, Costa już w sparingach udowodnił, że ostatnim sezon nie był jedynie chwilowym przebłyskiem w stylu Andy'ego Carrolla.

Felipe Luis ma być z kolei jednym z najważniejszych fundamentów obrony w ekipie Jose Mourinho. Po tym jak David Luiz i Ashley Cole opuścili klub Portugalczyk zaczął szukać wzmocnień i oczywiście najpierw zwrócił wzrok na Madryt, gdzie na wyprzedaży (a raczej za 20 milionów funtów) czekał już Luis.

Do niedawna wydawało się, że to nie koniec zakupów Mourinho na Vicente Calderon. Portugalczyk przymierzał się m.in. do kupna Tiago, ale coraz więcej wskazuje na to, że ma już gotową kadrę do walki o mistrzostwo Anglii.

Zwłaszcza, że z drugiego krańca Europy, Galatasaray Stambuł wyciągnął swojego starego druha, Didiera Drogbę.

Arsenal Londyn z Tarczą Wspólnoty 2014 Arsenal Londyn z Tarczą Wspólnoty 2014 Arsenal z ''Tarczą Wspólnoty''/ DARREN STAPLES/REUTERS

Czwarte miejsce znów wolne!

Przez ostatnie lata ciężko było nie utwierdzić się w przekonaniu, że czwarte miejsce jest wyłączną własnością Arsenalu Londyn. Arsene Wenger zaczął nawet mówić o tym, że za tę lokatę powinno przyznawać się trofeum, a internauci żartowali, że Brazylia, która zajęła czwarte miejsca na mundialu powinna odstąpić je "Kanonierom".

Ekipa z Emirates Stadium chce jednak, by te żarty się skończyły i by kibice Arsenalu znów mogli przeżywać walkę o najwyższe cele. Początek zeszłego sezonu był obiecujący, ale koniec końców i tak skończyło się "jak zawsze"... ale tylko w lidze.

Arsenal w końcu wygrał trofeum. Puchar Anglii zakończył osiem lat posuchy, a nie tak dawno wygrana Tarcza Wspólnoty w meczu z Manchesterem City miała być potwierdzeniem aspiracji zespołu Wengera.

Przed Francuzem teraz bardzo trudne zadanie. Oba zespoły z Manchesteru, Chelsea, Liverpool i inni z pewnością również myślą o jak najwyższych lokatach. Wiele wskazuje na to, że faktycznie przygotował kadrę, która nie musi skupiać się tylko na walce o czwórkę. Choć bukmacherzy nie mają wątpliwości, że w tym sezonie znów skończy się "jak zawsze"...

Manchester United 3:1 Liverpool Manchester United 3:1 Liverpool ROBERT MAYER

To już nie jest wyścig dwóch koni

Jeszcze niedawno Premier League sezon w sezon była wyścigiem dwóch koni. Zmieniali się tylko rywale Manchesteru United. Najpierw Chelsea pod wodzą Mourinho, potem incydentalne dobre sezonu Arsenalu i Liverpoolu, a ostatecznie zbudowany za gigantyczne pieniądze Manchester City.

W zeszłym roku coś się zmieniło. "Czerwone Diabły" z walki o tytuł wypadły błyskawicznie, a o mistrzostwo do samego końca walczyły Chelsea, Manchester City i Liverpool, a bardzo późno odpadł też Arsenal.

Jeśli Louis van Gaal sprawi, że Manchester United wróci do dawnej formy, to w czołówce możemy być świadkami niesamowitego ścisku. Holender sprawił, że w meczach przedsezonowych MU prezentowało się znakomicie, a fakt, że w pierwszych kolejkach "Czerwone Diabły" mają bardzo łatwy terminarz powoduje, że kibice tego zespołu wyczekują na nowy sezon podwójnie zniecierpliwieni.

Jak widać kandydatów do mistrzostwa jest wielu, a puchar za zwycięstwo w Premier League tylko jeden. Komu uda się w tym sezonie? Dyskutujcie w komentarzach!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.