- Doskonale znamy zespół Arki. Analizowaliśmy dogłębnie jej grę. Do finału podchodzimy z gorącym sercem i chłodną głową. Jesteśmy gotowi - zapowiadał przed środowym finałem trener Legii, Dean Klafurić.
Gorące serca piłkarzy mistrzów Polski było widać od samego początku meczu - grali z zaangażowaniem, walczyli o każdą piłkę i mieli plan. Już 2. minucie stworzyli duże zagrożenie po świetnym długim podaniu Michała Pazdana, które w polu karnym opanował Michał Kucharczyk. Ostatecznie skrzydłowy Legii stracił jednak piłkę.
To, czego nie udało się zrobić w 2. minucie, udało się zrobić dziesięć minut później. Legioniści zaatakowali prawym skrzydłem, Domagoj Antolić dośrodkował w pole karne, a tam pojedynek główkowy z obrońcami Arki wygrał Jarosław Niezgoda, który pokonał Pavelsa Steniborsa i otworzył wynik meczu.
Zespół Deana Klafuricia po pierwszej bramce spokojnie kontrolował przebieg gry i nie dopuszczał rywali do groźnych sytuacji. Sam groźne sytuacje jednak stwarzał, a jedna z nich zakończyła się kolejnym golem, w 29. minucie. Michał Kucharczyk rozpoczął akcję na prawym skrzydle, zagrał w pole karne, piłka odbiła się od nogi jednego z obrońców gdynian i trafiła prosto do wbiegającego Cafu, który pewnym strzałem po ziemi podwyższył na 2:0.
Legia po raz pierwszy rozluźniła się pod koniec pierwszej i na początku drugiej połowy. Wtedy groźnie uderzali kolejno Mateusz Szwoch i Rafał Siemaszko, który pojawił się na boisku po przerwie. Obydwa uderzenia wybronił jednak Radosław Cierzniak, z pierwszym mając jednak problemy.
Później, po jednym z dośrodkowań Arki, Cierzniak złapał piłkę i długim wyrzutem starał się wznowić grę, ale piłka trafiła pod nogi Michała Nalepy. Zawodnik gdynian chciał przelobować bramkarza Legii, ale uderzył zbyt wysoko, a piłka przeleciała nad poprzeczką.
W 60. minucie gra została wstrzymana na kilka minut przez race odpalone przez kibiców.
Bartosz Rzemiński
Witamy z legendarnej skoczni w Oslo Holmenkollen h
- Piotr Majchrzak (@MajchrzakP) 2 maja 2018
Bartosz Rzemiński
Bartosz Rzemiński
Bartosz Rzemiński
Od 71. minuty Arka musiała grać w osłabieniu. Grzegorz Piesio, który wszedł na boisko w 46. minucie, by ożywić grę drużyny Leszka Ojrzyńskiego, brutalnie zaatakował Sebastiana Szymańskiego. Sędzia błyskawicznie przerwał grę i po krótkiej konsultacji z asystentami ukarał zawodnika czerwoną kartką.
Wasilewski 2.0 wisiał w powietrzu. Won, bandyto, z boiska! #ARKLEG
- Sebastian Staszewski (@s_staszewski) 2 maja 2018
W końcówce Legioniści oddali jeszcze kilka strzałów, m.in. ten głową Niezgody, czy ten zablokowany przez obrońców Szymańskiego. Młody skrzydłowy okazji do wpisania się na listę strzelców miał więcej, bo w 82. minucie dobrze przymierzył z rzutu wolnego, ale piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. Warszawiacy prowadzenia już nie podwyższyli.
Arka zdołała natomiast zdobyć bramkę kontaktową. W 99. minucie Dawid Sołdecki najlepiej odnalazł się w polu karnym i mocnym strzałem pokonał Cierzniaka. Gdynianie do remisu nie zdążyli już jednak doprowadzić.
Puchar Polski po roku przerwy wrócił do Legii, Arka nie zdołała obronić trofeum, a warszawiacy zdobyli go 19. raz w historii. "Puchar jest nasz" - rozbrzmiało na sektorze warszawskich kibiców po ostatnim gwizdku sędziego, który rozległ się dokładnie w 100. minucie, 10. doliczonego czasu gry.