Sebastian Staszewski: Jak pan się czuje w nowym klubie? W lidze belgijskiej wciąż pan nie zadebiutował, ale w meczu Ligi Europy z Fola Esch zagrał pan 90 minut i zanotował dwie asysty.
Jakub Piotrowski: Asysty dodały mi pewności siebie, przekonania, że daję sobie radę. Ale rywalizacja jest olbrzymia. W kadrze mamy 28 piłkarzy i każdy walczy o miejsce w składzie.
Genk ma renomę klubu rodzinnego, gdzie nie ma piłkarskiego wyścigu szczurów.
Ludzie są tu pomocni. Jeśli tylko o coś poproszę to zaraz starają się pomóc. Ostatnio wpadli do mnie kumple ze Szczecina i nie mieli na czym spać. Zapytałem więc kilku chłopaków o materac. Jeden kolega zadzwonił do swojej rodziny, inny też zaczął szukać i w końcu znaleźli. Najbardziej pomaga mi Belg Sébastien Dewaest, który jest moim opiekunem. Jest też młody Rusłan Malinowski z Żytomierza z którym często rozmawiam po polsko-ukraińsku. Jeśli chodzi o atmosferę to nie mogę na nic narzekać. Obyśmy tak dobrze rozumieli się na boisku.
Arsenal cały w rękach Amerykanina? Stan Kroenke chce przejąć klub. Zapłaci 600 mln funtów
Na Cristal Arenie mówi się głośno o walce o mistrzostwo Belgii?
Celem nadrzędnym jest zakwalifikowanie się do fazy play-off, czyli do grupy mistrzowskiej ligi. Chcielibyśmy awansować do finału Pucharu i zagrać znów w europejskich rozgrywkach.
A jakie macie cele w tegorocznej edycji Ligi Europy? Gdy UEFA losowała potencjalnego rywala w trzeciej rundzie eliminacji życzył pan sobie, abyście wpadli na polski zespół?
Pomyślałem o tym zaraz po przyjeździe do Genku. Wiedziałem, że gramy w Lidze Europy i że jest możliwość skonfrontowania się z Polakami. Przeszło mi przez głowę, że byłby to fajny sprawdzian dla mnie i dla kolegów. Ale z drugiej strony Lech to po naprawdę poważny rywal.
Którego już raz pan z pucharu wyeliminował.
Z Pucharu Polski. W lidze był natomiast remis w Szczecinie i porażka w Poznaniu. Ale wiem już jak to się robi.
Thibaut Courtois nie stawił się na treningu i poinformował, że chce odejść z Chelsea
Jest w Polsce zespół, którego poziom dorównuje poziomowi KRC Genk? W poprzednim sezonie Genk zajął w Jupiler Pro League piąte miejsce tracąc do podium tylko 2 punkty.
Jeśli chodzi o akademie to Lecha można porównać do Genku. Bo my mamy najlepszą w Belgii, a Lech - w Polsce. Podobne są także cele, bo oba kluby co sezon chcą walczyć o grę w europejskich pucharach. My gramy jednak inny styl, gramy trochę inaczej. Ale myślę, że Lech mógłby być nazwany polskim Genkem. Widzę sporo podobieństw między drużynami.
Koledzy przychodzili już do pana pytać czy Lech sprawi wam dużo kłopotów?
Na razie pytali tylko czy kłopotów nie sprawią kibice Lecha.
Jak to?
Gra u nas Fin Jere Uronen, który jest dobrym kolegą Kaspra Hamalainena. Obaj pochodzą z Turku. Jere opowiadał, że jego rodzina była na meczu Lecha z Legią w Poznaniu, gdy kibole przerwali spotkanie. Poza nim koledzy dopytywali jak Lechowi ostatnio szło w lidze, kto się tam wyróżnia. Rozmawiałem też z trenerami, ale oni od dawna analizują mecze Kolejorza.
Guillermo Ochoa zawodnikiem Napoli? Standard Liege stawia warunek
Belgowie znają piłkarzy z Poznania?
Kilku kojarzą. Duńczycy Marcus Ingvartsen i Joakim Maehle znają na przykład Christiana Gytkjaera. Któryś z nich oglądał nawet mecz Lecha z Szachtiorem Soligorsk. Ale musimy pamiętać, że Lech się zmienił. Mają nowego trenera, kupili kilku zawodników, przeszli na system z trzema obrońcami. Wygląda to całkiem inaczej, niż w poprzednim sezonie, który pamiętam. Na razie w całości widziałem tylko rewanżowe spotkanie Lecha z Białorusinami.
I jak pan ocenia ten mecz? Dwumecz rozstrzygnęła dopiero dogrywka.
Pierwsza połowa w wykonaniu Lecha była bardzo dobra. Gdyby tylko był skuteczniejszy to szybko przesądziłby losy spotkania. Po przerwie ataków było mniej. Może przez zmęczenie, a może przez nonszalancję? Nie wiem. Duże wrażenie zrobił Wołodymyr Kostewycz, w formie jest Gytkjaer. Bardzo dobry jest nowy pomocnik Pedro Tiba, który brał na siebie grę, dużo widział, pokazał, że umie rozprowadzać ataki. Chociaż on w pierwszym meczu nie zagra.
Kto jest więc dla pana faworytem tej rywalizacji?
Nasz trener Philippe Clement wymaga, abyśmy w każdym meczu dominowali od pierwszej minuty. Mamy atakować, przejmować inicjatywę, kontrolować mecz. Na razie wychodzi nam to całkiem nieźle. Clement jest w Belgii bardzo znany, to legenda Club Brugge. Ale mimo, iż był obrońcą, to preferuje bardzo ofensywny styl gry. Lech już w czwartek się o tym przekona.