Wiosna 2017 rok. PSG w pierwszym meczu 1/8 finału LM zdeklasowało u siebie Barcelonę 4:0. Powtórzenie tego na Camp Nou wydawało się nierealne, ale tak samo jak to, że Barcelona odrobi stratę. Tym bardziej, że w 62. minucie rewanżowego spotkania Edinson Cavan strzelił gola na 1:3. To oznaczało, że Barcelona do awansu będzie potrzebowała kolejnych trzech bramek. Zadanie z serii mission impossible. Szczególnie, że przecież grali z zespołem, który dwa tygodnie wcześniej ich rozgromił. A jednak Barcelonie się to udało.
Drużyna, którą gol Cavaniego miał już dobitnie dobić, nieoczekiwanie wróciła z zaświatów i odrobiła straty z nawiązką. W historii LM nikt wcześniej nie dokonał podobnego osiągnięcia. Wyczyn niesamowity, aczkolwiek udział w sukcesie Barcy miał także... trener PSG.
Unai Emery przy korzystnym (Barca potrzebowała kolejnych trzech goli) wyniku 1:3 zdjął z boiska będącego w świetnej formie ofensywnego pomocnika Juliana Draxlera i wprowadził Serge Auriera, bocznego obrońcę. Dla zespołu to jasny sygnał: "bronimy się panowie". PSG cofnęło się do defensywy. A przy okazji przestało myśleć o ataku, skupiło się tylko na destrukcji. Efekt? Piłkarze PSG między 85. a 96. minutą meczu wykonali cztery celne podania, w tym trzy będące wznowieniem gry po utracie gola! Idealny kandydat do najbardziej frajerskiej porażki w historii futbolu.
Oglądając środowy mecz można przeżyć było małe deja vu. Była 66. minuta, a Paris Saint Germain remisowało z Realem w Madrycie 1:1. Mając w perspektywie rewanż na Parc des Princes, był to dla PSG wynik stosunkowo korzystny. Na pewno bezpieczny. I tak też pomyślał Unai Emery. I chociaż jego drużyna się rozkręcała, to zdjął z boiska Edinsona Cavaniego, autora 34 (!) goli w tym sezonie. W miejsce najskuteczniejszego snajpera zespołu wprowadził Thomasa Meuniera, prawego obrońcę.
Ok, nie była to skrajnie defensywna zmiana, bo bliżej pozycji nr. "9" zaczął grać Kylian Mbappe, a Dani Alves ustępując miejsca Belgowi przeniósł się wyżej (na prawe skrzydło), czyli tam gdzie zachwycał zeszłą wiosną w Juventusie. To jednak zmiana Emery`ego to był jasny sygnał w stylu: "panowie pilnujemy wyniku". A przecież na rezerwie znajdował się m.in: Angel Di Maria, czyli super luksusowy rezerwowy. Były zawodnik Realu w 2018 roku miał już udział przy 6 golach.
I tak jak rok temu - bojaźliwość PSG - wykorzystała Barcelona, tak teraz zrobił to Real. Cofnięcie się wicemistrzów Francji podziałało na Królewskich jak płachta na byka.
Ok, Asensio miał dobre wejście, ale znowu głównym winowajcą w PSG jest Emery. Tak mu pasowało 1:1, że w 60. minucie zdjął Cavaniego i wpuścił Mueniera. Cofnięcie się musiało sprowokować Real #RMAPSG
- Antoni Partum (@Partumissimo) 14 lutego 2018
Francuz od razu zareagował na zmianę trenera PSG i wprowadził na boisko Garetha Bale`a i Marco Asensio, którzy od razu pobudzili Real. Ten drugi zaliczył dwie asysty w cztery minuty.
Wydaje się, że choć Paryżanie mają już skład gotowy na podbój LM, a ich transferowy budżet jest nieograniczony, to jednak potrzebują chyba innego szkoleniowca. Nikt nie odbiera Emery`mu warsztatu, bo z Sevillą osiągął świetne wyniki, jednak nie jest to raczej trener dla klubu pokroju PSG. Klubu, dla którego wygranie Ligi Mistrżów jest obsesją, ale nigdy nie sięgnął nawet półfinału, a teraz znów musi się liczyć z tym, że w drugiej edycji LM z rzędu odpadnie w 1/8 finału. Emery jednak wciąż ma szansę na odkupienie win. Czy wyciągnie wnioski w Paryżu? Dowiemy się już 6 marca.