Lotto Ekstraklasa. Lech - Cracovia. Wnioski po meczu

Lech pewnie pokonał Cracovię 2:0 i jest wiceliderem tabeli LOTTO Ekstraklasy. Zespół z Krakowa zajmuje w niej ostatnie miejsce. Oto pięć wniosków z meczu przyjaźni rozegranego przy pustych trybunach poznańskiego stadionu.
Lech Poznań - Cracovia Lech Poznań - Cracovia ROBERT WOZNIAK

Lech świetnie zaczyna sezon

Dwa zwycięstwa w pierwszych dwóch meczach? Ostatnio tak dobrze przy Bułgarskiej wiodło się w 2012 roku. Wówczas "Kolejorz" efektowanie pokonał Ruch Chorzów 4:0, a tydzień później wygrał w Warszawie z Polonią 2:1. Lecha udało się zatrzymać w trzeciej kolejce. Spotkanie z Górnikiem Zabrze zakończyło się bezbramkowym remisem.

- Patrzenie teraz w tabelę nie ma sensu. Wysokie miejsce nic nam w tym momencie nie daje. Nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy. Najistotniejszy jest teraz dla nas ciągły rozwój naszego modelu gry. Skupiamy się na pracy - mówił na pomeczowej konferencji Ivan Djurdjević.

Jeśli jednak, mimowolnie, trener Djurdjević rzuci okiem na układ tabeli po dwóch kolejkach, będzie dumny. Lech jest wiceliderem i ustępuje prowadzącemu Zagłębiu Lubin, bo zdobył jedną bramkę mniej. 

O kolejne ligowe punkty Lech zagra 5 sierpnia ze Śląskiem Wrocław. Wcześniej - w czwartek - zmierzy się w rewanżowym meczu II rundy kwalifikacji do Ligi Europy z Szachtiorem Soligorsk. Lechowi w awansie pomogą kibice, którzy wejdą na stadion dzięki temu, że wojewoda wielkopolski skrócił nałożoną na klub karę. W pierwszym meczu z Szachtiorem, rozgrywanym na Białorusi, Lech zremisował 1:1.

Pusty stadion nie przeszkodził w zwycięstwie

- Ale też nie pomógł - zauważył po meczu Łukasz Trałka. Zdaniem środkowego pomocnika, Lech mając za sobą wsparcie kibiców strzeliłby więcej goli. Być może, więcej byłoby też ryzyka i efektowności w zagraniach lechitów. - Jeżeli słyszysz kibiców, to gra się łatwiej. Kibice naprawdę niosą dopingiem swoich piłkarzy. Czując taką presję trybun, z reguły gra się lepiej. Sądzę, że wykorzystalibyśmy jedną z tych zmarnowanych dzisiaj okazji - tłumaczył Trałka.

Dotychczas puste trybuny zdają się "Kolejorzowi" służyć. W meczu pucharowym Lech pokonał Gandżasar Kapan, a w niedzielę Cracovię. Przed klubem już tylko jeden mecz, na którym zabraknie kibiców - ten z Zagłębiem Sosnowiec (12 sierpnia), rozgrywany w ramach czwartej kolejki LOTTO Ekstraklasy. Tydzień później, przeciwko Wiśle Kraków, fani znów stawią się na Bułgarskiej.

Duża odpowiedzialność na barkach Helika

Zamknięty stadion ma też swoje plusy. Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby za bramką, na którą rzut karny wykonywał Michał Helik, zasiedli kibice i któregoś z nich trafiłaby piłka. Strzał był bowiem tak mocny i niecelny, że omal nie połamał krzesełka w siódmym rzędzie "Kotła".

Michał Probierz wyjaśnił po meczu, że Helik po odejściu Krzysztofa Piątka został wyznaczony do wykonywania "jedenastek", ponieważ dobrze robił to podczas treningów. Nie zawiódł też w meczu sparingowym. Środkowy obrońca był w meczu z Lechem Poznań kapitanem swojego zespołu.

- Grając na Lechu nie można marnować takich okazji, jak rzut karny w 43. minucie. Jeśli go nie wykorzystujesz, to trudno myśleć o pozytywnym rezultacie. Nie szukamy tanich wymówek, tylko bierzemy się do pracy, by lepiej zagrać u siebie z Arką Gdynia - komentował trener Cracovii.

Lech Poznań Lech Poznań ROBERT WOZNIAK

Same auty to za mało

W tydzień poprawić trzeba sporo. Cracovia jest ostatnia w tabeli i nie zdobyła jeszcze ani jednego punktu. W meczu z Lechem długo nie potrafiła wykreować szansy do strzelenia gola. Taka nadarzyła się dopiero, gdy w polu karnym Jasmina Buricia pojawił się Michał Helik. Obrońca "Pasów" regularnie przemierzał boisko, gdy jego drużyna miała okazję wrzucić piłkę w szesnastkę Lecha bezpośrednio z autu.

Najdalej w ekipie z Krakowa rzuca Kamil Pestka - lewy obrońca. Trener Probierz sporo obiecywał sobie po takich sytuacjach, więc 19-latek wykonywał wszystkie auty. Niezależnie, z której strony. Ivan Djurdjević powiedział po meczu, że Cracovia największe zagrożenie stwarzała właśnie po rzutach z autów i rzutach rożnych. Trener Lecha wykazał się sporą uprzejmością, ponieważ nie minąłby się z prawdą, gdyby powiedział, że były to jedyne podbramkowe akcje, jakie goście zdołali stworzyć.

Problemy z kreatywnością swojego zespołu "na gorąco" zdiagnozował Michał Probierz: - Widać było u chłopaków niepewność. Zespół mocno się zmienił, nawet w porównaniu z tym, co ćwiczyliśmy na obozie w Słowenii. Zawodnicy, którzy dzisiaj zagrali w drugiej linii nie są jeszcze idealnie przygotowani. Marcin Budziński długo nie grał, Jakub Serafin też. Nie pamiętam, kiedy zagrał cały mecz w lidze. Mieliśmy też problemy z kontuzjami - nie mógł zagrać Adrian Danek. Brak Covilo też był widoczny.

Lech dopiero się rozpędza

Tak przynajmniej deklaruje Djurdjević. Zdaniem trenera, Lech powoli idzie do przodu i będzie szedł dalej. Do dalszego rozwoju potrzebny jest mu czas. Jego do aklimatyzacji nie potrzebował za to Pedro Tiba. Środkowy pomocnik z Portugalii od razu stał się kluczowym piłkarzem. W centrum boiska ma od trenera pełną swobodę ruchów. Tiba dobrze "czuje grę" - wie, kiedy pomóc w rozegraniu od tyłu, a kiedy oddać to zadanie Trałce i samemu ustawić się bliżej bramki przeciwnika. Jego podanie do Kostewycza przy pierwszym golu dla Lecha nie dość, że było kluczowe, to jeszcze nietuzinkowe - prostopadłe w pole karne, między dwoma obrońcami "Pasów". Tiba mógł też rozpocząć mecz asystą przy golu Gytkjaera, ale Duńczyk trafił prosto w Gostomskiego.

Krytykowani po ostatnich meczach Gajos i Jevtić też mogą być z siebie zadowoleni. Skończyli mecz odpowiednio z asystą i golem. - Wiemy, jak jest w Lechu. Wszyscy jesteśmy krytykowani i bierzemy to na klatę. Z Cravocią zagraliśmy dobrze, ale musimy grać jeszcze lepiej i zawodnicy ciężko pracują, by tak było. Muszę ich pochwalić, bo mimo że część z nich łapały skurcze to żaden piłkarz nie poprosił o zmianę - podsumował Ivan Djurdjević.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.