Konrad Ferszter: Wyspałeś się po niedzielnej imprezie?
Szymon Matuszek: Oj, nie. Nie położyłem się bardzo późno, ale emocje i adrenalina nie pomogły w zaśnięciu. Będę musiał odespać w ciągu dnia, bo kolejna noc też zapowiada się na nieprzespaną. W poniedziałek w nocy lecę z rodziną na wakacje, więc trzeba będzie znaleźć chwilę na nabranie sił.
Zabrze intensywnie świętowało awans do europejskich pucharów?
- Tak. Dla wszystkich związanych z klubem to wielkie święto, bo Górnik w pucharach ostatni raz grał w 1995 roku. Kibice długo na to czekali, jesteśmy bardzo szczęśliwi i dumni, że to my daliśmy im ten sukces i przyjemność.
Uwierzyłbyś, gdyby ktoś przed sezonem powiedział ci, że Górnik skończy sezon na czwartym miejscu?
- Pewnie miałbym z tym problemy, bo przecież byliśmy beniaminkiem, który do Ekstraklasy awansował rzutem na taśmę. Z drugiej strony wiedziałem jaki potencjał drzemie w tym młodym zespole i wiedziałem, że możemy być nieobliczalni. Zwycięstwo z Legią w pierwszej kolejce pokazało, że stać nas na wiele i że możemy namieszać w lidze. To była duża dawka pozytywnej pewności siebie, która nas poniosła.
Nasłuchiwaliście wieści z Białegostoku, gdzie Jagiellonia grała z Wisłą Płock?
- Nie. Przez cały miniony tydzień wcale nie rozmawialiśmy o meczu naszych rywali. Skupialiśmy się tylko na tym, by wygrać z Wisłą Kraków. Dopiero po ostatnim gwizdku ruszyłem do ławki rezerwowych, by spytać o wynik z Białegostoku. Nie zdążyłem jednak do niej dobiec, bo na murawie pojawili się ludzie ze sztabu szkoleniowego, którzy powiedzieli nam, że Jagiellonia wygrała 2:1. Wtedy pojawiła się prawdziwa radość a nawet łzy.
Trudno było odciąć się od wieści z Podlasia?
- Tak, bo z tyłu głowy siedziała żądza informacji, chęć wiedzy na czym stoimy. Nikt jednak nie krzyczał z ławki, w przerwie też nie poznaliśmy wyniku z Białegostoku. Walczyliśmy ze sobą, ale jednocześnie wykazaliśmy się dużym profesjonalizmem i zostaliśmy za to nagrodzeni.
Dla ciebie sezon kończy się wyjątkowo dobrze, bo to ty w niedzielę zdobyłeś pierwszą bramkę dla Górnika. To był twój piąty gol, poprzednie rozgrywki kończyłeś z czterema.
- Musieliśmy wycisnąć ostatnie soki ze stałych fragmentów gry Rafała Kurzawy. Jego dośrodkowanie było idealne, ja znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie. Właśnie po to trenowaliśmy stałe fragmenty gry przez cały sezon. Ta bramka była mi bardzo potrzebna, bo po 20 minutach byłem niezadowolony ze swojej postawy. Pomyślałem wtedy, że uratuje mnie tylko strzelenie gola. Na szczęście się udało.
Macie powody do radości, bo awansowaliście do europejskich pucharów. Z drugiej strony niewiele zabrakło wam do podium, byliście też blisko finału Pucharu Polski.
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie czujemy niedosytu. Długo prowadziliśmy w lidze, półfinał Pucharu Polski przegraliśmy w ostatnich minutach przez bardzo proste błędy. Czas na analizę i podsumowania jednak przyjdzie, na razie cieszymy się z czwartego miejsca, bo to ogromny sukces. Bardzo szanujemy to, co udało nam się wywalczyć.
Podium, a nawet szanse na mistrzostwo Polski, przegraliście zdecydowanie słabszą wiosną, kiedy wygrywaliście za rzadko.
- Nas, podobnie jak Legii, Jagiellonii i Lecha, nie ominął kryzys. Niestety trwał on za długo, nie potrafiliśmy złapać odpowiedniej stabilizacji. Szkoda, bo dzisiaj moglibyśmy rozmawiać w jeszcze lepszych nastrojach. Cieszy mnie jednak to, że pozbieraliśmy się w decydujących momentach rundy finałowej, w której lepiej od nas punktowała tylko Legia. Z pozytywnym skutkiem wróciliśmy do gry w najważniejszym i najtrudniejszym momencie.
Podobnie jak rok temu, kiedy doskonały finisz dał wam awans do Ekstraklasy.
- Wtedy było jeszcze lepiej, bo sezon zakończyliśmy siedmioma zwycięstwami z rzędu. Gdybyśmy powtórzyli to w tym roku, bylibyśmy mistrzami Polski.
Wiosną mierzyliście się z dużą liczbą kontuzji. To dało szansę m.in. Adrianowi Gryszkiewiczowi, Wojciechowi Hajdzie czy Danielowi Smudze, którzy pokazali, że mogą grać w lidze z powodzeniem, mimo bardzo młodego wieku.
- Na pochwałę zasługuje każdy z młodych chłopaków, ale z tego grona na największe wyróżnienie zasłużył Gryszkiewicz, który zrobił niesamowity postęp. Jestem przekonany, że trener Marcin Brosz będzie wiązał z nim przyszłość na lewej obronie. Jednocześnie mam nadzieję, że Adrian w pełni wykorzysta szansę, jaką dostał. Na razie otrzymał pierwszą nagrodę w postaci powołania na zgrupowanie młodzieżowej reprezentacji Polski, na które jedzie też kilku innych zawodników Górnika. Cieszy mnie to, że na tle dobrze grającej drużyny wyróżniani i zauważani w kraju są młodzi piłkarze. To nasza przyszłość.
To ta młodzież w kolejnym sezonie wypełni lukę po Damianie Kądziorze i Rafale Kurzawie, którzy odchodzą z Górnika?
- To pytanie do zarządu. To on po spotkaniu i rozmowie z trenerem podejmie decyzję o tym kto przyjdzie, kto odejdzie i czy Górnik jeszcze mocniej postawi na młodzież. Ze swojej strony mogę jedynie zapewnić, że jako kapitan drużyny pomogę każdemu nowemu zawodnikowi w Zabrzu.
Musisz jednak przyznać, że trudno wyobrazić sobie Górnika bez Kądziora i Kurzawy.
- Na pewno tak, zwłaszcza bez tego drugiego, łysego pana. Poprzeczka wisi bardzo wysoko, wszyscy widzieliście jak doskonale dośrodkowuje Kurzawa. Zdążyliśmy już rozmawiać w zespole kto odważy się przejąć obowiązki Rafała i będzie wykonywał stałe fragmenty gry, które dały nam wiele dobrego. Nie wyobrażam sobie, by to się zmieniło, więc będziemy potrzebować piłkarza o podobnym profilu, z podobną umiejętnością wykonywania rzutów wolnych i rożnych.
"Pracujemy tak, by na koniec sezonu powiedzieć, że nie tylko zajęliśmy zadowalające miejsce w tabeli, ale też że każdy z nas stał się lepszym piłkarzem" - mówiłeś w listopadzie. Jak więc podsumujesz zakończone rozgrywki?
- Chociaż narobiliśmy sobie i kibicom nadziei na coś więcej, to uważam, że oba cele spełniliśmy. Awans do europejskich pucharów jest ogromnym sukcesem. Jeśli chodzi o indywidualny rozwój zawodników, to wspomniane nazwiska Gryszkiewicza, Hajdy, Smugi, ale też m.in. Szymona Żurkowskiego, Daniela Liszki i kilku innych, mówią same za siebie. Górnik pokazał, że można połączyć efektywną grę z odważnym wprowadzaniem młodzieży i jestem przekonany, że w kolejnych sezonach będzie identycznie. To najlepsza z możliwych dróg dla klubu.