Grzegorz Piesio z Arki Gdynia dla Sport.pl: Zasłużyłem na karę, ale boiskowym bandytą nie jestem

To nie był atak na Sebastiana Szymańskiego, tylko w piłkę. Niestety, nie zdążyłem. Rywal okazał się szybszy, a ja rozpędzony w niego wpadłem. Najważniejsze, że nic poważnego się nie stało - tłumaczy swoje ostre zachowanie w finale Pucharu Polski Grzegorz Piesio z Arki Gdynia.
Arka - Piast 0:0 Arka - Piast 0:0 JAN RUSEK

Damian Bąbol: To pewnie jeden trudniejszych momentów w twojej karierze.

Grzegorz Piesio: To prawda. Po pierwsze ostatnio nie gramy dobrze. Całe szczęście, że już tak naprawdę się utrzymaliśmy. Pozostały trzy kolejki, więc jest  trochę spokoju. Dobrze, że wcześniej zdobyliśmy sporo punktów jeszcze przed podziałem tabeli. Obecnie jeszcze dochodzimy do siebie po Pucharze Polski. Ja nadal czuję dosyć duży niedosyt, bo dostałem szansę gry w drugiej połowie i jej nie wykorzystałem. Byłem na boisku tylko przez 15 minut. I jeszcze ta cała sytuacja z faulem na Sebastianie Szymańskim.

No właśnie, jak oceniasz to zdarzenie?

-  Powtórki wszystko pokazały. Nie wyglądało to dobrze. Ale w żadnym wypadku nie chciałem mu zrobić krzywdy. Zależało mi na zablokowaniu piłki. W ogóle na początku myślałem, że nie trafiłem go w postawną nogę, tylko gdzieś tam w powietrzu. Później jak to obejrzałem powtórkę, wszystko było jasne. Cała sytuacja wyglądała dosyć groźnie. Szczególnie kiedy Sebastianowi ta noga niebezpiecznie się wykrzywiła.

Cóż, wyszło jak wyszło. Proszę mi wierzyć, że nie było w tym premedytacji. Zdaję sobie sprawę, że jak teraz zacznę się tłumaczyć, to ludzie i tak będą swoje mówili. Jeszcze raz powtórzę: To nie był atak na Sebastiana, tylko w piłkę. Niestety, nie zdążyłem, rywal okazał się szybszy, a ja rozpędzony w niego wpadłem. Najważniejsze, że nic poważnego się nie stało.

Faul Grzegorza Piesio Faul Grzegorza Piesio Twitter/Screen

W internecie zagrzało się po tym zajściu. "Bandytyzm boiskowy" - to sformułowanie, które najczęściej pojawiało się w komentarzach.

- Przykro czyta się takie rzeczy, ale muszę żyć dalej. Czasu nie cofnę. Na pewno nie jestem żadnym futbolowym bandziorem. Nigdy wcześniej nie zdarzyła mi się podobna tak pechowa interwencja. Poza tym nie jestem zwolennikiem wślizgów. Niestety, takie zagrania są wpisane w piłkę nożną. Wiadomo, że nikt nie chciałby być na miejscu Sebastiana, bo to naprawdę mogło się różnie skończyć.

Porozmawiałeś z nim po finale?

- Tak. Podszedłem do niego i przeprosiłem. Powiedziałem, że nie było to specjalne zachowanie. Sekunda zadecydowała o tym, że w niego wpadłem. Co mogę więcej powiedzieć? Było mi głupio. Te pierwsze chwile, tuż po faulu i zaraz po zejściu do szatni, były dla mnie bardzo ciężkie. Nie dość, że mogłem chłopakowi zrobić wielką krzywdę, to jeszcze osłabiłem mój zespół, który grając w "dziesiątkę" walczył do końca i strzelił bramkę. Zabrakło czasu, żeby powalczyć o remis. Byłem bardzo zły na siebie.

Kiedy sędzia Piotr Lasyk postanowił skorzystać z systemu VAR,  wiedziałeś, że dostaniesz czerwoną kartkę?

- Przeczuwałem, że tak pewnie będzie. W ostatnim czasie, kiedy sędziowie decydują się na wideoweryfikację, to przeważnie decydują o przyznaniu karnego lub jak w moim przypadku, wykluczeniem z boiska.

Jak zareagowałeś na karę od PZPN, który wykluczył cię na pięć meczów w Pucharze Polski?

- Na początku trochę odetchnąłem z ulgą, że to tylko Puchar Polski, ale z drugiej strony wiem, że jeszcze nieraz będzie mi brakowało tych rozgrywek. Tak życie może się ułożyć, że nie wystąpię w Pucharze Polski przez kilka lat. Karę przyjmuję z pokorą. Należała mi się.

Dlaczego Arka gra tak słabo w końcówce sezonu?

- W każdym meczu walczymy na maksa, ale ostatnio nam nie idzie. Pozostały jeszcze trzy kolejki i na pewno będziemy chcieli zdobyć komplet punktów. Chcemy przerwać złą serię. We wtorek (8 maja) zmierzymy się z Cracovią i nie możemy pozwolić sobie na kolejną wpadkę. Byłaby to już siódma porażka z rzędu i zaczyna to już źle wyglądać.

Co będzie po zakończeniu rozgrywek?

- Kontrakt mam do czerwca. Będziemy rozmawiać z prezesami i trenerem. Zobaczymy, jak to wyjdzie.

Rozmawiał Damian Bąbol

Copyright © Agora SA