Ekstraklasa. Lech - Górnik 2:4. Paweł Wojtala: Na pewno Bjelica inaczej mówił w szatni

- Wiem na pewno, że zawsze z Warszawy w kierunku Poznania będą docierały złośliwości - mówi Paweł Wojtala po sobotniej porażce Lecha z Górnikiem 2:4 w 33. kolejce ekstraklasy. Prezes Wielkopolskiego Zwiazku PIłki Nożnej tłumaczy, dlaczego mimo takiego wyniku i utraty prowadzenia w tabeli pozytywów w grze zespołu szuka trener Nenad Bjelica

Łukasz Jachimiak: "Patrząc na grę, na wyniki ostatnich czterech spotkań, to Lech będzie głównym faworytem do mistrzostwa" - tak Pan stwierdził trzy tygodnie temu, w rozmowie ze Sport.pl po zwycięstwie Lecha nad Górnikiem 3:1 na koniec sezonu zasadniczego ekstraklasy. Co Pan powie po sobotniej porażce Lecha z Górnikiem 2:4?

Paweł Wojtala, dwukrotny mistrz Polski w barwach Lecha, prezes Wielkopolskiego ZPN-u: Nie wiem, nie widziałem meczu.

Nie gaśnie w Panu wiara w mistrzostwo dla Lecha?

- Sytuacja nadal jest taka, że Lech ma wszystko we własnych rękach, nogach, głowach. Można wygrać cztery mecze, które pozostały i wtedy zdobędzie się tytuł.

Tylko czy wygranie przez Lecha czterech meczów z rzędu jest realne?

- Oczywiście sytuacja się skomplikowała, forma, którą teraz Lech prezentuje daje mniej nadziei na tytuł niż to było na koniec sezonu zasadniczego. Wtedy końcówka była bardzo dobra, Lech się wyraźnie przełamał i wygrywał pewnie. W sumie miał właśnie cztery zwycięstwa z rzędu. To można powtórzyć, w naszej lidze wszystko jest możliwe.

Nie ma Pan wrażenia, że tamto przełamanie przyszło w momencie, w którym wydawało się, że Lech już odpada z wyścigu o mistrzostwo? Po porażce z Legią w Warszawie 1:2 w 26. kolejce Lech był czwarty w tabeli, do prowadzącej Jagiellonii tracił osiem punktów, do drugiej Legii - pięć. Późniejsze cztery zwycięstwa z rzędu przyszły chyba w takim momencie, w którym presja była nieporównywalna z obecną?

- No to teraz znów powiedzmy, że Lech odpada z walki o tytuł, ha, ha.

"Gen porażki. Kto im go wszczepił?" - tak w sobotę w trakcie tracenia przez Lecha kolejnych goli napisał na Twitterze były prezes Legii, Bogusław Leśnodorski. Kibice dodawali, że w ostatnich latach zawsze w okolicach "Majówki" Lech komplikuje sobie życie. Nie jest tak, że "Kolejorz" nie wytrzymuje w najtrudniejszych, najważniejszych momentach?

- Nie znam tak dokładnie statystyki meczów Lecha pod koniec kwietnia i na początku maja, ale wiem na pewno, że zawsze z Warszawy w kierunku Poznania będą docierały złośliwości. Lech jest bardziej powściągliwy w medialnych atakach, takie wypowiedzi zazwyczaj idą z Warszawy. A jeżeli Lech faktycznie ma problem z wygrywaniem pod presją, to w końcu musi to przełamać. Wierzę, że uda się w najbliższym czasie.

"Oczywiście, z wyniku zadowolony być nie mogę, ale w pierwszej połowie graliśmy na wysokim poziomie, nie byliśmy skuteczni. Nie ma mowy, żebym się go wstydził po tym meczu" - nie ma Pan wrażenia, że taka wypowiedź trenera wypowiedź trenera Nenada Bjelicy po meczu z Górnikiem nie jest najszczęśliwsza?

- Taką wypowiedzią trener próbuje dobrze wpłynąć na zespół. Wie, że w tabeli układ jest taki, że nic jeszcze nie zostało przekreślone, że jeszcze wszystko zależy od Lecha. Tytuł nie uciekł, dlatego trener próbuje przenosić na zawodników optymizm.

Nie wydaje się Panu, że przydałoby się trochę inne podejście po meczu, w którym przegrywało się przed własną publicznością 0:4 i w końcówce tylko ratowało się twarz?

- Trener szuka pozytywów w wypowiedziach oficjalnych, ale na pewno w szatni w zupełnie inny sposób omówił to, co się wydarzyło na boisku.

Czy ta wypowiedź Bjelicy nie przypomina Panu jego słów po odpadnięciu Lecha z Utrechtem w eliminacjach Ligi Europy? "Nigdy wcześniej w trenerskiej karierze nie byłem tak dumny z zespołu jak dzisiaj" - mówił wtedy. I tłumaczył, że skoro Lech ma aż tylu nowych graczy w kadrze, a już wygląda tak dobrze, to bardzo mocny będzie w dalszej części sezonu.

- Niestety, drużyna nie jest tak wielka, jakbyśmy wszyscy w Poznaniu chcieli. Ale zostanie rozliczona na koniec sezonu, na który jeszcze trzeba poczekać.

Naprawdę wierzy Pan, że Lech wygra teraz wszystko do końca? Przegrał u siebie oba mecze grupy mistrzowskiej, z Koroną i Górnikiem, więc dlaczego miałby wygrać z Jagiellonią i Legią?

- W tych meczach presja będzie nie tylko na Lechu, ale też na jego rywalach. Jeśli ostatnia kolejka będzie decydowała o mistrzostwie, to z takimi samymi nerwami zagrają i Lech, i Legia. Pamiętajmy, że obie porażki Lecha przyszły z zespołami, które grają na zupełnym luzie. Dlatego Korona i Górnik to bardzo niebezpieczni przeciwnicy. Oczywiście chcąc być mistrzem mecze z takimi rywalami trzeba wygrywać, zwłaszcza u siebie. Ale skoro się nie udało, to patrzmy do przodu. Na pewno Jagiellonia i Legia nie będą miały w Poznaniu łatwo. A może teraz znów, jak w końcówce sezonu zasadniczego, Lech będzie grał z mniejszą presją, bo znowu nie jest liderem?

Lech Poznań - Górnik Zabrze 2:4 Lech Poznań - Górnik Zabrze 2:4 JĘDRZEJ NOWICKI

Teraz Lech ma dwupunktową stratę do lidera, sam Pan podkreśla, że ma wszystko we własnych rękach. Wtedy po prostu grał, wygrywał, a inni zaczęli zaliczać takie wpadki, które nieoczekiwanie pozwoliły mu zająć pierwsze miejsce.

- Nie zmienia się jedno - tak jak wtedy jest potrzebna seria czterech zwycięstw.

Tylko ile takich serii, przecież w sumie krótkich, naliczymy w tym sezonie Lechowi, ale i Legii czy Jagiellonii? Każdy z naszych ligowców prezentuje taki poziom, że trudno mu wróżyć seryjne wygrywanie.

- To prawda, ale biorąc pod uwagę niestabilność tych zespołów trzeba stwierdzić, że naprawdę wszystko jest możliwe, bo każdy notuje wpadki i dlatego cały czas każda z tych trzech drużyn jest w grze o tytuł.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.