Ekstraklasa. Romeo Jozak, trener na lata czy do lata?

Wiosną Legia miała grać skuteczniej i ładniej, a wciąż punktuje i prezentuje się w kratkę. Trener Romeo Jozak musi ustabilizować formę zespołu, by marzyć o mistrzowie Polski i przedłużeniu kontraktu, który obowiązuje tylko do końca obecnego sezonu.

Cztery wygrane, remis i dwie porażki - to bilans Legii w 2018 roku. Chociaż mistrzowie Polski do prowadzącej w lidze Jagiellonii tracą tylko trzy punkty, to ich nierówna forma i styl gry powinny być powodem do niepokoju dla zarządu klubu i kibiców. - Sytuacja zespołu nie jest jeszcze bardzo zła, ale jego postawa nie może się podobać - mówi były napastnik warszawskiej drużyny, Piotr Włodarczyk.

Wyniki dalekie od stabilizacji

Jozak, który we wrześniu zastąpił zwolnionego Jacka Magierę, zastał Legię na czwartym miejscu w tabeli z dwoma punktami straty do prowadzącego wówczas Zagłębia Lubin. Pierwszym zadaniem Chorwata było wstrząśnięcie zespołem, który kompletnie zawiódł w europejskich pucharach, a w lidze spisywał się co najwyżej średnio.

Chociaż 45-latek pracę zaczął od dwóch porażek w trzech meczach w lidze, to późniejsza seria pięciu zwycięstw z rzędu pozwalała wierzyć, że mistrz Polski wreszcie wychodzi na prostą. Końcówka minionego roku znów była jednak przeciętna - Legia wygrała dwa z pięciu meczów, a piłkarze na urlopy rozjechali się po zaskakującej porażce u siebie z Wisłą Płock (0:2). Mimo to, pierwszy etap pracy Jozaka w klubie należało ocenić pozytywnie. Warszawiacy przerwę zimową spędzili na pierwszym miejscu z dwoma punktami przewagi nad Lechem i Jagiellonią.

Wiosną Legia miała być lepsza, a przede wszystkim regularniejsza. Zwłaszcza, że mistrzowie Polski dokonali kilku poważnych transferów, a większość piłkarzy Jozak do dyspozycji miał jeszcze przed pierwszym zgrupowaniem w USA. Tymczasem w 2018 roku legioniści wygrali cztery mecze, dwa przegrali, a jeden zremisowali.

Niedzielne spotkanie z Wisłą Kraków było 20., w którym Chorwat poprowadził Legię w lidze. Jego dotychczasowe wyniki nie są bardzo złe, ale na pewno też poniżej oczekiwań. Zespół pod wodzą Jozaka zdobywa średnio 1,9 pkt. na mecz. W ostatnich latach gorszy wynik na Łazienkowskiej mieli tylko Maciej Skorża i Besnik Hasi.

Średnia punktów zdobywanych na mecz w lidze przez ostatnich siedmiu trenerów Legii:

Romeo Jozak - 1,9

Jacek Magiera - 2,17

Besnik Hasi - 1

Stanisław Czerczesow - 2,15

Henning Berg - 1,95

Jan Urban - 2,16

Maciej Skorża - 1,7

Bardzo słabi przeciwko czołówce

Jozak, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, swój wynik może jeszcze poprawić. Doskonałą okazję do tego mieć będzie już po przerwie na spotkania reprezentacji, kiedy Legia zagra kolejno z Arką i Pogonią, czyli zespołami z drugiej ósemki ligi. W meczach z takimi drużynami legioniści radzą sobie bez większych zarzutów. Gorzej wygląda to wtedy, gdy naprzeciw stoi rywal teoretycznie silniejszy.

Największy niepokój na Łazienkowskiej powinno budzić to, jak drużyna radzi sobie w spotkaniach z przeciwnikami z górnej ósemki tabeli. Gdyby starcia te traktować jak pucharowe dwumecze, to warszawiacy wygraliby tylko z Zagłębiem Lubin. Za kadencji Jozaka Legia dwukrotnie przegrała z Jagiellonią (0:1 i 0:2), po razie wygrywała i przegrywała z Lechem (0:3 i 2:1) i Wisłą Kraków (1:0 i 0:2). Do tego należy dodać wygrane z Górnikiem (1:0) i Zagłębiem (3:2) oraz porażki z Wisłą Płock (0:2) i Koroną (2:3). Jeszcze pod wodzą Magiery warszawiacy przegrali z Górnikiem (1:3), pokonali Wisłę (1:0) i Zagłębie (2:1) oraz zremisowali z Koroną (1:1).

Wyniki te muszą martwić zwłaszcza w kontekście rundy mistrzowskiej Ekstraklasy, gdzie Jagiellonia, Legia i Lech rozstrzygną między sobą losy tytułu. - Zastanawiałem się nad tym, ale nie chcę jeszcze wygłaszać żadnych sądów. Może jeszcze za mało dostrzegam, by znaleźć konkretną przyczynę, może to jakaś bariera psychologiczna. Mogę jednocześnie zapewnić, że w niedługim czasie to my będziemy najsilniejszą, najpoważniejszą drużyną ligi. Mamy do tego odpowiednią jakość i plan - zapewniał Jozak przed niedawnym meczem z Lechem.

"Legia wygląda słabo"

Chorwat lubi podkreślać, że jego zespół jest najsilniejszy w Polsce i zapewniać, że sięgnie po mistrzostwo. Przed wznowieniem ligi, z podobną pewnością, Jozak mówił, że legioniści potrzebują miesiąca, by dojść do najwyższej formy. Ten czas już jednak minął, a dyspozycję drużyny nie sposób uznać za wysoką. O ile bezdyskusyjną porażkę z Jagiellonią można było jeszcze zrzucić na karb gorszego dnia, o tyle przegrana z Wisłą Kraków daje już sporo do myślenia.

Legioniści nie tylko nie mieli żadnego pomysłu na rozbicie szczelnej defensywy rywala, ale słabo prezentowali się też pod względem fizycznym. O tym, że Krzysztof Mączyński nie wykonał w niedzielę żadnego sprintu napisano wiele, jednak zastanawiać powinna też dyspozycja całego zespołu. Dość powiedzieć, że w trzech z czterech ostatnich meczów warszawiacy biegali mniej od rywala. Tak było z Jagiellonią (105,82 km - 117,16 km), Lechią (107,93 km - 110,66 km) i Wisłą (113,78 km - 121,92 km).

- Sytuacja Legii nie jest jeszcze bardzo zła, ale jej postawa nie może się podobać. Drużyna, zwłaszcza w środku pola, była dobra w meczach ze Śląskiem i Lechią, ale to za mało. Zresztą wszyscy widzą jak grają te dwie drużyny, dziś są jednymi z najsłabszych w lidze - mówi Piotr Włodarczyk.

- Legia wygląda słabo. W ofensywie często brakuje jej pomysłu, w defensywie też nie jest najlepiej. Obrońcy często źle się ustawiają, zostawiają dziury, które rywale wykorzystują. Warszawiacy nie punktują najgorzej, ale gdyby ktoś spytał mnie o ich styl, to miałbym problem z odpowiedzią. Na przykład w Jagiellonii widać rękę trenera, drużyna wie jak chce grać i pokazuje to na boisku. O Legii trudno powiedzieć to samo.

- W tej drużynie brakuje mi też prawdziwego lidera, zespół nie wygląda na taki, w którym panuje dobra atmosfera. Na boisku jeden musi iść za drugiego, a w Legii tego też brakuje. Być może to kwestia zbyt dużej liczby obcokrajowców? Grupki w drużynach zawsze będą - to normalne - ale na murawie trzeba być jednością. W swojej karierze na Łazienkowskiej spotkałem się z podobną sytuacją. Dopóki w zespole mieliśmy dwóch Brazylijczyków - Rogera i Edsona - wszystko było okej. Kiedy jednak później zdecydowano się na sprowadzenie kolejnych, wszystko się rozpadło - wspomina Włodarczyk.

Przegrywają tylko piłkarze?

Legia rozczarowuje, ale konkretnych odpowiedzi na pytania o postawę drużyny Jozak nie udziela. Chociaż Chorwat lubi mówić dużo o psychologii i odpowiednim nastawieniu, to nie przeszkadza mu to w publicznym obwinianiu piłkarzy za złe wyniki. Tak było po meczach z Lechem i Wisłą Kraków.

- Wstyd mi nazwać się trenerem po takim meczu, bo trener to osoba, która ma na coś wpływ. Futbol to gra dla mężczyzn, przepraszam kobiety, ale my dziś zagraliśmy jak one. Wszystko, co mówiłem piłkarzom, zniknęło po pierwszym gwizdku sędziego. Nie widziałem w ogóle zaangażowania. Poczułem się zdradzony przez zawodników, którzy robili coś innego, niż obiecywali - wypalił Chorwat w Poznaniu.

- Gratuluję Wiśle, nie tylko trzech punktów, byli lepsi i całkowicie zasłużyli na zwycięstwo. Nam brakowało energii, idei, wszystko robiliśmy za wolno, podejmowaliśmy złe decyzje. Jestem bardzo zawiedziony. Głowy zawodników były poza boiskiem - mówił Jozak w niedzielę.

Zastanawiające jest to, jak rzadko Chorwat bierze odpowiedzialność również na siebie. Trener Legii, zamiast mówić o przyczynach braku "energii i idei", wolał podkreślić swoje rozczarowanie i stwierdzić, że piłkarze nie byli odpowiednio skoncentrowani na meczu. Opisywane sytuacje potwierdzają to, co o Jozaku mówił w rozmowie ze Sport.pl Marko Šivak, dziennikarz HRT Radio.

- Jest bardzo pewny siebie. Ma o sobie wysokie mniemanie. Kiedy go słuchasz, odnosisz wrażenie, że zdobył dwa mistrzostwa świata. A w Chorwacji uznawany jest za aktora drugoplanowego. Do tej pory był tylko teoretykiem. Świetnym, ale teoretykiem - mówił Chorwat.

Najpoważniejszy test Jozaka

Legia jest pierwszym klubem w szkoleniowej karierze Jozaka. Po pierwszych miesiącach jego pracy trudno jednoznacznie wskazać czy Chorwat jest trenerem dobrym, czy złym. Czasu na udowodnienie swojej wartości 45-latek już wiele jednak nie ma. Jego kontrakt z klubem obowiązuje jedynie do końca sezonu i by Dariusz Mioduski zdecydował się skorzystać z opcji przedłużenia go o dwa lata, Jozak musi rozwiać wszelkie wątpliwości. A na to jest tylko jeden sposób - mistrzostwo Polski.

Na dwa miesiące przed zakończeniem ligi pewne jest, że najbliższe tygodnie będą dla Jozaka pierwszym bardzo poważnym testem w trenerskiej karierze. W dziewięciu pozostałych meczach Ekstraklasy Chorwat będzie musiał udowodnić, że drużyna pod jego wodzą może grać lepiej i skuteczniej, a jednocześnie pokazać, że jest w stanie regularnie ogrywać ligową czołówkę. Jeśli tak się nie stanie, tytuł najpewniej zdobędzie Jagiellonia lub Lech.

Chociaż Mioduski mówił, że brak mistrzostwa nie będzie jednoznaczny z końcem Jozaka w Legii, to trudno wyobrazić sobie, by niedoświadczony szkoleniowiec dostał w Warszawie kolejną szansę. A w takim przypadku, wizję "trenera na lata" jakim miał być Chorwat, a wcześniej Magiera, znów trzeba będzie odłożyć w czasie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA