Mauricio lekiem Legii Warszawa na kłopoty w obronie. Pazdan musi się martwić?

W Sportingu Lizbona i Lazio Rzym grał od dechy do dechy. Problemy Mauricio, nowego stopera Legii Warszawa, zaczęły się po przeprowadzce do Moskwy. Teraz Brazylijczyk zamierza odbudować formę, która pozwoliła mu regularnie występować w Serie A. Ten transfer można oznaczać problemy dla Michała Pazdana, czyli podstawowego gracza reprezentacji Polski.
Mauricio zostanie zawodnikiem Legii Mauricio zostanie zawodnikiem Legii Legia.com / Mateusz Kostrzewa

Końca dobiega szalone zimowe okno transferowe warszawskiej Legii. Mistrzowie Polski nadspodziewanie ostro ruszyli na zakupy, sprowadzając aż 10 nowych piłkarzy. Ostatnim, który w środę zameldował się na Łazienkowskiej, jest Mauricio dos Santos Nascimento.

Brazylijski obrońca Lazio Rzym został wypożyczony do Legii do końca sezonu. Umowa zawiera jednak letnią opcję transferu definitywnego. Jeżeli po czterech miesiącach stołeczni zdecydują się pozyskać 29-latka, będą musieli wykupić z Rzymu jego obowiązujący przez rok kontrakt. Na razie Mauricio może imponować piłkarskim życiorysem. Po przeprowadzce do Europy grał w Sportingu Lizbona, Spartaku Moskwa i Lazio. Wraz z Portugalczykami występował w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a jako zawodnik "Błękitnych" awansował do 1/8 finału Ligi Europy. Na koncie ma także tytuł mistrza Rosji. Teraz w Ekstraklasie zamierza odbudować formę, która pozwoliła mu regularnie występować w Serie A.

Ten transfer można oznaczać problemy dla Michała Pazdana, który boryka się ostatnio z dość przeciętną dyspozycją. Reprezentant Polski może nawet stracić miejsce w składzie.

Kowbojskie wejście

Wejście na europejskie salony Mauricio miał iście kowbojskie. Grający wcześniej przez chwilę w drugoligowym Recife piłkarz od razu wskoczył do podstawowego składu Sportingu Lizbona. To nie było tak oczywiste szczególnie, że pochodzący z S?o Paulo gracz kosztował niewiele, bo nieco ponad 400 tys. euro. W sezonie 2013/14 ominął jednak tylko dwa ligowe mecze - z FC Porto (zawieszenie za kartki) i z Maritimo. W pozostałych rozegrał pełne 90 minut. Swoją pozycję umocnił w kolejnym roku, dorzucając do CV pięć gier w Champions League. Nie uszło to uwadze zachodnich klubów. Po Brazylijczyka zgłosiło się Lazio Rzym.

Silny, waleczny i wesoły

Jedynym Polakiem, który dotychczas trenował z Mauricio, jest Michał Borecki. Pomocnik Chrobrego Głogów w Rzymie spędził trzy lata. Brazylijczyka poznał w 2015 r., gdy ten po raz pierwszy trafił na Stadio Olimpico. - Prywatnie to wesoły, fajny chłopak. Bardzo kontaktowy. Z nikim nie miał problemów. Na boisku zmieniał się za to w walczaka, grał ostro. Praktycznie nie oddawał miejsca w składzie. Z tego co pamiętam, umiał wprowadzić piłkę, nie bał się jej, nie przeszkadzała mu. Poza tym świetnie grał głową i był silny. Gra przeciwko niemu nie należała do najprzyjemniejszych - wspomina Borecki.

Po przeprowadzce do Italii rosły stoper nie oddał miejsca w składzie. Sezon 2014/15 dograł będąc pierwszym wyborem trenera Stefano Pioliego na środku obrony. Tak samo było w rozgrywkach 2015/16, choć na finiszu piłkarz po raz pierwszy miał kłopoty z regularną grą. Nie przeszkodziło mu to rozegrać aż 36 meczów w barwach Biancocelesti. 2,6 mln euro wydane na wykupienie zawodnika ze Sportingu wydawało się wtedy świetną inwestycją.

W trakcie włoskiej przygody Mauricio kilkukrotnie rywalizował z reprezentantami Polski. Ci jednak niezbyt pamiętają gracza Lazio. - Nazwisko kojarzę, twarz też, ale poza tym nic nie zapadło mi w pamięć. Wiem, że graliśmy przeciwko sobie, ale chyba nie zrobił na mnie kolosalnego wrażenia - mówi Kamil Glik, obrońca AS Monaco, a niedawno kapitan Torino. Z bezpośredniej rywalizacji nowego legionisty nie przypomina sobie także Wojciech Szczęsny, który zmierzył się z nim w derbach Rzymu. - Niestety, ale nie kojarzę - twierdzi bramkarz, który aktualnie strzeże bramki Juventusu Turyn.

Nieudana podróż na wschód

Niezbyt udana okazała się rosyjska eskapada Mauricio, który do moskiewskiego klubu trafił pod koniec sierpnia 2016 r. W pierwszej części sezonu otrzymał co prawda kilka szans i rozegrał 9 meczów, ale od 20. do 29. kolejki Premjer Ligi poczynania kolegów obserwował wyłącznie z ławki rezerwowych. Na murawie pojawił się dopiero w kończącym sezon meczu z Arsenalem Tuła. Znów zagrał na środku defensywy, choć początkowo Massimo Carrera ustawiał 29-latka na prawej stronie obrony. Co ciekawe, mimo fatalnej wiosny wykupieniem Brazylijczyka zainteresowane były dwa rosyjskie kluby. Ostatecznie jednak ani FK Rostów, ani Zenit St. Petersburg nie złożyły ofert, a i obrońca nie chciał dłużej żyć na wschodzie.

- Brał pod uwagę tylko Moskwę. Spartak natomiast nie zamierzał skorzystać z opcji pierwokupu. Problemem było to, że Carrera często zmieniał taktykę, a Brazylijczyk nie zawsze do niej pasował. Na początku - tak. Później było gorzej. Do Rosji przyjechał jako środkowy obrońca, ale przegrał rywalizację o miejsce w składzie. Carrera znał go świetnie z Serie A i spróbował wpasować do innej taktyki, ale nie wyszło. Mauricio popełniał błędy, miał kłopoty z ustawianiem się. Natomiast świetnie grał głową, to był jego duży atut - tłumaczy Sport.pl moskiewski korespondent dziennika "Izwiestija" Sebastian Terleckij.

Finał Pucharu Polski Lech - Legia (0:1) Finał Pucharu Polski Lech - Legia (0:1) FOT. KUBA ATYS

Małomówny Czerczesow

O opinię na temat nowego nabytku Legii zapytaliśmy także jej byłego trenera, a obecnie selekcjonera reprezentacji Rosji, Stanisława Czerczesowa. Ten jednak nie był zbyt wylewny: "Nie mogę wam powiedzieć, czy Mauricio jest dobry czy nie. W Spartaku nie grał we wszystkich spotkaniach. Musicie więc poczekać i sami ocenić, czy będzie wzmocnieniem". Cóż, chyba nie ma innego wyjścia. Jeżeli jednak Mauricio pokaże w Warszawie choć połowę tego, co prezentował w Portugalii i Italii, stołeczni latem chętnie sięgną do portfela.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.