Ślusarski, Mielcarz, Cabaj, Ława czy Pawlusiński, dawne gwiazdy ekstraklasy brylują w niższych ligach. Pożegnanie z futbolem jest trudne. "Póki się ruszam, to będę grał

Jeden grał przeciw Pirlo, drugi ma 200 meczów w ekstraklasie. Kolejny o skład w III lidze rywalizuje... ze swym synem. Historie piłkarzy, o których niegdyś głośno było w ekstraklasie, są z jednej strony osobliwe, z drugiej podobne. Wspólnym mianownikiem dla nich jest niechęć do odwieszania butów na kołek. "Z piłką rozstać się trudno" - słyszymy pytając kiedy powiedzą pas.
Bartosz Ślusarski Bartosz Ślusarski GKS Tarnovia

Ślusarski, Mielcarz, Cabaj, Ława czy Pawlusiński, dawne gwiazdy ekstraklasy brylują w niższych ligach. Pożegnanie z futbolem jest trudne. "Póki się ruszam, to będę grał"

Jeden grał przeciw Pirlo, drugi ma 200 meczów w ekstraklasie. Kolejny o skład w III lidze rywalizuje... ze swym synem. Historie piłkarzy, o których niegdyś głośno było w ekstraklasie, są z jednej strony osobliwe, z drugiej podobne. Wspólnym mianownikiem dla nich jest niechęć do odwieszania butów na kołek. 'Z piłką rozstać się trudno' - słyszymy pytając kiedy powiedzą pas.

Bartosz Ślusarski (Tarnovia) Bartosz Ślusarski (Tarnovia) GKS Tarnovia

Ślusarki, Kikut, Telichowski, Zakrzewski. Czterech muszkieterów Tarnovii

Jeśli ktoś chce zobaczyć byłe gwiazdy Lecha Poznań w jednym meczu to od razu powinien jechać do Tarnowa Podgórnego, na IV liga grupę wielkopolską północną . Przy drobnym szczęściu, na meczu GKS Tarnovii trafi na niemal pół dawnego składu Kolejorza. Po boisku biegają tam Błażej Telichowski, Marcin Kikut, Zbigniew Zakrzewski i Bartosz Ślusarski. Biegają i imponują. Zakrzewski w jednym z meczów efektownie minął dwóch obrońców, bramkarza i zakończył akcję golem. Ślusarski w tym sezonie był autorem chyba najszybszego trafienia w IV lidze. Bramkarza rywali pokonał już w 1 minucie. 

- Teraz to już trochę zabawa, profesjonalna kariera jest poza mną - mówi nam napastnik, który w Ekstraklasie zdobył 58 goli, grając m.in. w Dyskoboli, Cracovii czy Bełchatowie, z którego przeszedł do 1. ligowej Miedzi.  - Przez ostatnie lata sportowo wydawało mi się, że było u mnie coraz gorzej, do tego doszły też niepotrzebne prywatne historie. Nie ma co do tego wracać. Cały czas jestem przy piłce i to jest fajne. Czuję się dobrze, może nie trenuję już tyle co kiedyś, ale trening i mecz, zawsze sprawia mi przyjemność. Oczywiście na tym poziomie to jest trochę inna piłka - mówi Ślusarski.

Kwartet byłych ekstraklasowiczów razem ma 138 lat. To mniej więcej tyle ile pozostała 7 przebywających wtedy na murawie graczy. Prawdziwy miks rutyny z młodością.

- Liczna młodzież w Tarnovii ma kogo podglądać i od kogo się uczyć. Rzadko zdarza się, aby na takim poziomie grało aż tylu zawodników występujących wcześniej na najwyższej klasie rozgrywkowej - komentuje Kikut.

Grającego, trenera i zarazem swego kolegę chwali Ślusarski. - Jest tu rzeczywiście sporo młodzieży graczy, ale Marcin prowadzi wszystkich bardzo fajnie. On jako zawodnik i trener zawsze słynął z tego, że do swoich obowiązków podchodził poważnie. Miał dobrą wydolność, do dzisiaj tak jest. Jak było zgrupowanie to drużyna miała po dwa treningi dziennie. Mają smak tego jak może wyglądać profesjonalna piłka. Jak się ma 16, 17 lat to przecież nie zawsze gra się w drużynie I ligowej czy ekstraklasowej - ocenia Ślusarski.

Tarnovia z gwiazdami w IV lidze radzi sobie znakomicie. Jest wiceliderem swojej grupy. W poprzednim sezonie po słabszej końcówce sezonu ostatecznie zajęła 6. miejsce.

Zresztą to drużyna, która we wcześniejszych latach też mogła chwalić się gwiazdami  ekstraklasy. Jeszcze niedawno w klubie grali m.in. Piotr Świerczewski czy Maciej Scherfchen. Ten ostatni nadal kopie jeszcze piłkę, ale w KS Lipnie Stęszew. To już klasa okręgowa.

Maciej Mielcarz Maciej Mielcarz Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl Agencja Wyborcza.pl

Grał przeciw Pirlo, teraz cieszył się z awansu do III ligi - Maciej Mielcarz

O 36- letnim Macieju Mielcarzu z pewnością dobrze pamiętają kibice Lecha, Amiki, Korony czy Widzewa. To tym klubom strzegł bramki przez większą część swej kariery. W 2016 roku był golkiperem Rakowa Częstochowa, skąd w tym samym roku przeszedł do Warty Sieradz, wówczas IV-ligowca.

-  Trafiłem tu bo zależało mi by być blisko domu, nie wyjeżdżać ciągle od dzieciaków.

Z gry jestem zadowolony. Chwalę sobie prezesa i zawodników - komentował nam swoje przenosiny. Mielcarza w tamtych okolicach kojarzą i starsi i młodsi.

- W województwie łódzkim mnie raczej znają, czasem ktoś poprosi o autograf. Traktuję to normalnie nie gwiazdorze. Z dawnych czasów raczej sobie żartuję. Nie chodzę dumny, że grałem w Ekstraklasie. To żaden mój handicap - kręci nosem.

Kiedyś Mielcarz mógł emocjonować się piłkarskimi wyjazdami do  Warszawy czy Poznania teraz walczył o punkty ze Działoszynem czy Pajęcznem, ale poziom ekstraklasowy zachował. To m.in. dzięki niemu w 38 meczach drużyna straciła najmniej goli w grupie łódzkiej, a Warta uzyskała awans do III ligi. Kolejny miły moment w karierze Mielcarza. Te najważniejsze są już jednak dość odległe.  

- Najważniejsze to chyba były występy w reprezentacji młodzieżowej. Miałem okazję grać wtedy przeciw Andrea Pirlo (o awans do finałów młodzieżowych mistrzostw Europy w 2001 roku - przyp red) lub też powołanie do kadry Leo Beenhakkera za czasów gry w Koronie Kielce - wymienia pytany przez nas o swoje futbolowe wspomnienia. Teraz zapisuje się w historii klubu z Sieradza.

- Młody nie jestem, ale jeszcze się ruszam, a póki się ruszam to będę grał. W październiku skończę 37-lat, ale patrząc na kilku innych graczy, choćby pomocnika Marcina Kaczmarka z Olimpii Grudziądz (rocznik 1979, przed wakacjami przedłużył o rok kontrakt - przyp. red), który jest ode mnie starszy, a gra na wyższym poziomie, to sobie myślę, że do czterdziestki spokojnie pociągnę - uśmiecha się Mielcarski.

Motor Lublin - Garbarnia Kraków 2:0. Bramkarz Garbarni Marcin Cabaj Motor Lublin - Garbarnia Kraków 2:0. Bramkarz Garbarni Marcin Cabaj KAMILA PITUCHA

Marcin Cabaj, żałuje Cracovii

Kolejny znany bramkarz też przyniósł swojej wówczas III ligowej drużynie sporo szczęścia. Do Garbarni Marcin Cabaj trafił w 2015 roku z Porońca Poronin. Dla ówczesnego 35-latka, który legitymował się grą w Cracovii, Polonii Bytom, Sandecji Nowy Sącz, to był miły moment. Znów mógł osiąść na stałe w rodzinnym Krakowie. Wcześniej grał i trenował też bramkarzy w Siarce Tarnobrzeg, bo z tym fachem łączy przyszłość. Młodszych uczy zresztą do dziś.

- Wiem, że kariery już nie zrobię, a dalej zajmuję się tym co lubię i to w moim mieście. Trenuję młodych bramkarzy w Cracovii, a sam mocniej mogę poruszać się na treningach Garbarni. To bardzo dobrze funkcjonujący klub, obiekty jakie mamy są na poziomie Ekstraklasy - chwalił golkiper. Obiekty, jak na trzecia ligę, wrażenie rzeczywiście robią. Właśnie były modernizowane.

Sama drużyna też jest już nieco bliżej najwyższej klasy rozgrywkowej. W pierwszym roku występów Cabaja w RKS, ten co prawda nie przebrnął przez baraż o drugą ligę. - Stało się jak się stało, w dwumeczu nie potrafiliśmy udowodnić, że jesteśmy lepsi od Warty Poznań, z różnych przyczyn - komentował dla nas Cabaj. Zapewniał jednak, że co się uciecze to nie odwlecze. Miał rację. W ostatnim sezonie Garbarnia straciła (wraz z Motorem Lublin) najmniej bramek w sezonie i co ważniejsze uzbierała najwięcej punktów w grupie IV 3.ligi. Teraz gra już poziom wyżej i zajmuję lokatę w górnej części tabeli. To zawsze dodatkowe osiągnięcie w piłkarskim CV i własna satysfakcja. Chociaż mówimy tu o zawodniku z ponad 150 występami w ekstraklasie. Cabaj ma co wspominać.

- Awans z Cracovią do ekstraklasy, powołania do reprezentacji Polski. Praktycznie w każdym klubie, do którego trafiałem potrafiłem sobie wywalczyć pozycję numer jeden. To z perspektywy czasu mnie cieszy - mówi nam Cabaj. Gdyby mógł cofnąć czas zmieniłby tylko jedną rzecz. W Cracovii grałby dłużej niż 7 lat.

- Po tym czasie dostałem tam propozycję nowego kontraktu, ale z niej nie skorzystałem. To teraz jedyna rzecz, której żałuję - przyznaje bramkarz. Ostatecznie po długiej przygodzie z pasami wyjechał grać w piłkę w Izraelu. Nie trwało to długo, ale ostatecznie, tak jak chciał znów jest pod Wawelem.

 Od lewej : Arkadiusz Marchewka, Bartosz Ława , Jan Posłuszny i Paweł Bartnik podczas konferencji prasowej dotyczącej koncepcji nowego stadionu Od lewej : Arkadiusz Marchewka, Bartosz Ława , Jan Posłuszny i Paweł Bartnik podczas konferencji prasowej dotyczącej koncepcji nowego stadionu CEZARY ASZKIEŁOWICZ

Bartosz Ława: "Końca nie widać"

Bartosz Ława to wychowanek Pogoni, który na ekstraklasowym poziomie rozegrał ponad 200 spotkań. Jedne w barwach Portowców, inne w koszulce Arki czy Amiki. 38-latek od piłki nie chce się zupełnie odrywać. To dlatego ostatnio grał w Vinecie Wolin, przynajmniej przez chwilę.

- Męczyły mnie wyjazdy, dojazdy, a traktowałem to hobbystycznie - mówi Sport.pl - Ostatnie pół roku grałem już jednak w Chemiku Police (liga okręgowa, grupa szczecińska - przyp. red). Tu mam trzy kilometry do domu. Pogoń jest związana z Chemikiem partnerską umową. Poproszono mnie bym pomógł drużynie, to pomagam. Jeżdżę właściwie tylko na mecze - tłumaczy. Dodajmy na mecze lidera, bo Chemik prowadzi w tabeli grupy szczecińskiej, a Ławie gra się dobrze.

- Końca nie widać i to właściwie od dwóch lat. Podkreślam, że co pół roku będę podejmował decyzję o dalszej grze. Tylko, że czuję się dobrze, a może nawet bardzo dobrze, więc gram. Z piłką rozstać się trudno - przyznaje w rozmowie z nami. Ława jednak już od pewnego czasu ma pomysł na życie po futbolu. Wraz z Kamilem Grosickim jest właścicielem akademii piłkarskiej dla dzieci 'Football Arena'

- Ćwiczy tu około 400 dzieci, mamy swoje obiekty, hale sportowe. Mam tu co robić - kończy zadowolony pomocnik. Niedawno jeszcze na boisku w Policach spotykał się z Edim Andradiną. Najlepszy obcokrajowiec w historii Pogoni, po dwóch latach od zakończenia kariery, czyli w 2015 roku, wrócił do futbolu i zakładał koszulki Mewy Resko. W ostatnim sezonie na rundę wiosenną związał się jednak z Chemikiem.

Daniel Gołębiewski, Widzew Daniel Gołębiewski, Widzew widzew.com

Gołębiewski, Petasz, Goliński, Pawlusiński - ekstraklasowa paka na peryferiach

W niższych ligach jest jeszcze więcej postaci z ekstraklasową historią, które czerpią radość z gry. Daniel Gołębiewski niedawno z III-ligowej Polonii Warszawa przeniósł się do Widzewa. Poziomu rozgrywek, nie zmienił, ale 16 tys. osób na każdym meczu, na nowym stadionie w Łodzi, na każdego może działać bardzo mobilizująco. Zresztą napastnik gra tam, ze znanym również z Polonii, czy młodzieżowych reprezentacji Polski, Danielem Mąką.

W Huraganie Wołomin (IV liga) trafimy na Piotra Petasza, niegdyś gracza Piasta, Pogoni czy Zawiszy. Z tym klubem nie tak dawno ciszył się z wywalczonego na Stadionie Narodowym Pucharu Polski. Teraz cieszy się, że może się jeszcze gdzieś poruszać i pojechać na mecz.

Michał Goliński, który w ekstraklasie zadebiutował w 1998 roku, a  w reprezentacji Polski strzelił nawet gola, gra teraz w LZS Wronczyn (Wielkopolska, klasa A). 36-latek techniką wciąż się popisuje, a jego LZS przewodzi w tabeli.

Dariusz Pawlusiński, niegdyś GKS Bełchatów, Cracovia czy Termalica teraz kopie piłkę w Unii Turzy Śląsk. To  III liga. Jego obecność w Turzy jest o tyle wyjątkowa, że o miejsce na prawej pomocy rywalizuje ze... swym synem Dawidem. Na razie walkę z 19-latkiem wygrywa i spokojnie czeka, aż syn wygryzie go ze składu.

Sebastian Przyrowski o końcu kariery też jeszcze myśleć nie musi. 36-lat na bramkarza to przecież niewiele. W Pilicy Białobrzegi (obecnie IV liga) późniejszy zawodnik Dyskoboli czy Polonii Warszawa stawiał swoje pierwsze futbolowe kroki. Klub zna jak własną kieszeń. Przyrowski to nie jedyne znane nazwisko na jakie natkniemy się w Białobrzegach. Trenerem Pilicy jest obecnie członek galerii sław warszawskiej Legii i były reprezentant Polski, Maciej Śliwowski. Jak widać futbolowych bohaterów nawet w niższych ligach nie brakuje.