- Kamil przeszedł we Francji ostateczną konsultację, która wykazała zerwanie więzozrostu barkowo-obojczykowego. We wtorek rano spotka się on z Jackiem Jaroszewskim i przejdzie ostateczne badania. Po nich podejmiemy decyzję o jego udziale w mistrzostwach świata - powiedział rzecznik reprezentacji Polski, Jakub Kwiatkowski na konferencji prasowej przed meczem towarzyskim z Litwą.
Wbrew pierwotnym informacjom zerwanie więzozrostu barkowo-obojczykowego prawdopodobnie nie będzie wymagało leczenia operacyjnego, w takim wypadku zawodnik mógłby polecieć z kadrą na mistrzostwa świata, nie wiadomo jednak, czy byłby w stanie wystąpić w jakimś meczu. - W przypadku takiej kontuzji lekarze unikają operacji, ponieważ wyniki leczenia zachowawczego, w dalszym terminie są takie same, jak po operacji. Zabieg można przeprowadzić do 6 tygodniu po urazie. Jedyną różnicą mogą być blizny, zrosty, czy defekt kosmetyczny w postaci lekkiego wystawania obojczyka i opadania łopatki - mówi nam lekarz jednego z klubów Lotto Ekstraklasy.
Przypomnijmy, że Kamil Glik doznał kontuzji na poniedziałkowym treningu (4 czerwca), tuż przed oficjalnym ogłoszeniem 23-osobowej kadry na mundial. Podczas gry w siatkonogę zdecydował się na uderzenie z przewrotki, po którym upadł na murawę tak pechowo, że uszkodził więzozrost barkowo-obojczykowy. Glikowi jeszcze na miejscu pomocy udzielił doktor Jaroszewski.
Obrońca w ten sam dzień przeszedł badania w Przemyślu. Gdy okazało się, że istnieje teoretyczna szansa, aby Glik wrócił do zdrowia jeszcze przed meczem z Senegalem, podjęto decyzję o zorganizowaniu Polakowi lotu do Nicei. Tam w szpitalu Hospital L'archet przeszedł on szczegółowe badania. Kolejne konsultacje przechodził kolejno w czwartek (7 czerwca) i poniedziałek (11 czerwca), dzień przed meczem towarzyskim z Litwą. Ostateczna decyzja o jego wyjeździe na MŚ zapadnie we wtorek. - W przypadku takiej kontuzji, powrót do pełnej sprawności w takim czasie jest niemożliwy, ale powrót do poziomu pozwalającego na grę, już tak - kontynuuje ortopeda.
I dodaje: Najważniejsze w takiej sytuacji jest opanowanie bólu, jeżeli da się radę to zrobić, to wtedy rehabilitacja jest zdecydowanie łatwiejsza i szybsza. Wtedy można grać, to kwestia bardziej psychologiczna. W takiej sytuacji Glik nie jest fenomenem medycznym, tylko człowiekiem z ogromnym progiem odporności na ból.
Początkowo Glik w ogóle nie był w stanie poruszać uszkodzonym stawem. W ostatnich dniach stopniowo odzyskiwał jednak sprawność ramienia, a teraz niemal całkowicie odzyskał w nim zakres ruchu. Nie oznacza to jednak, że zawodnik jest już gotowy do treningu. - To, że Kamil rusza ramieniem to jedno, ważniejsze jest jednak to, czy będzie w stanie normalnie poruszać się przez pełne 90 minut. Dodatkowo dochodzi tutaj aspekt psychologiczny, bo zawodnik po takim urazie może mieć blokadę i nie grać sto procent swoich umiejętności. Glik może zagrać i być swoim cieniem, co w efekcie dla całej drużyny będzie jeszcze gorsze, niż jego nieobecność - komentuje inny specjalista, Paweł Adamczyk, mający za sobą kilka staży zagranicznych, m.in. w szpitalu Meir Medical Center, który jest zapleczem medycznym izraelskiej kadry olimpijskiej.
- Gra jest możliwa, ale jest ryzykowna pod wieloma względami. Zasadnicze pytanie dla trenera jest takie, czy zawodnik po takiej kontuzji będzie przydatny drużynie na tyle, by ryzykować i wystawić go do gry - dodaje Adamczyk.
Jeżeli Glik zostanie postawiony na nogi przez doktora Jaroszewskiego, a także fizjoterapeutów polskiej kadry, to i tak trzeba będzie zastosować kilka środków zachowawczych. 30-latek, w przypadku występu na mundialu, najprawdopodobniej będzie wspomagany lekami przeciwbólowymi lub blokadą. - Mając blokadę, on tego ramienia - mówiąc kolokwialnie - nie będzie czuć, co przy groźniejszym starciu z rywalem, czy upadku, może skutkować pogłębieniem urazu.
Ewentualny występ na rosyjskim mundialu sprawi, że Glik pójdzie w ślady innych znakomitych sportowców. - Chociażby Luis Suarez na ostatnich mistrzostwach świata grał kilka tygodni po artroskopii kolana. Wszystko jest więc możliwe - przyznaje nam ortopeda. Innym, wartym wspomnienia przypadkiem, jest Justyna Kowalczyk, która podczas igrzysk olimpijskich w Soczi (2014 rok) biegła z wielowarstwowym złamaniem jednej z kości stopy. - Glik może otrzymać podobną blokadę, jaką wtedy miała Kowalczyk. To znieczulenie niemal takie samo, jakie podaje się do operacji. Bólu co prawda nie czuć, ale tylko dlatego, że w miejscu tej blokady nie czuć nic - dodaje.
Wszystko wskazuje więc na to, że gra zawodnika AS Monaco, w Rosji będzie możliwa, ale jednocześnie będzie obarczona ogromnym ryzykiem. Teraz selekcjoner musi więc stwierdzić, jaka droga - zarówno dla piłkarza, jak i drużyny - będzie najlepsza. Czasu na decyzję jest jednak coraz mniej.