Dawid Szymczak: Nie wszedłeś dzisiaj na boisko, ale jednak ten wieczór można uznać za wyjątkowy. W Poznaniu nadal czujesz się jak w domu?
Marcin Kamiński: - Przed meczem był czas na wspomnienia, bo jednak spędziłem tutaj dużo czasu. Pojawiło się kilka myśli w głowie. Przypomniały mi się niektóre obrazki z gry w Lechu. Pewnie, że czuję się tutaj jak u siebie.
Jesteś w dziwnej sytuacji, bo nadal nie wiesz jaka będzie twoja przyszłość. Nadal jesteś w kadrze, ale twój wyjazd do Rosji zależy od stanu zdrowia Kamila Glika. Jak sobie z tym radzisz?
- Na początku było mi trudno to wszystko poukładać w głowie. Potrzebowałem czasu, żeby oswoić się z tą sytuacją. Teraz jestem już nastawiony tylko w jedną stronę - że jadę na mundial. Koniec. Pracuję tak, jakbym był już w tej kadrze na dobre. Inaczej się nie da! Nie mogę myśleć, że trochę potrenuję i zobaczymy co będzie. Jest to trudne, ale bardzo się cieszę, że tu jestem.
Kiedy dowiedziałeś się, że zostajesz warunkowo w kadrze? Trener zdążył cię wcześniej poinformować o skreśleniu z listy powołanych?
- W poniedziałek dowiedzieliśmy się o powołaniach. Trener rozmawiał ze mną po treningu, czyli w momencie, gdy było już wiadomo, że Kamil ma problemy z barkiem. Zadzwoniłem do rodziny i powiedziałem, że jestem w takim zawieszeniu i czekamy na wyjaśnienie jego sytuacji. Te terminy też się zmieniały. Miał być czwartek, teraz mówi się o poniedziałku.
Śledzisz te doniesienia z nerwowością?
- Nie, po prostu czekam. Chciałbym wiedzieć jaka jest sytuacja tak na sto procent. Najpierw przecież mówiło się, że Kamil nie ma szans na powrót. Teraz coraz częściej pojawiają się opinie, że zdąży i będzie gotowy. Cóż, czekam.
Możemy się spodziewać twojego występu przeciwko Litwie? Ustalałeś to z trenerem?
- Tego nie wiem. Nie chcę nawet myśleć czy dostanę jakieś minuty. Przygotowuję się tak jakbym był w tej 23-osobowej kadrze już na stałe i jestem gotowy grać w kolejnym meczu. Sporo rozmawiałem z trenerem po tej sytuacji z urazem Kamila. Omawialiśmy moją sytuację i zwyczajnie obaj wiemy, że trzeba być cierpliwym.
A miałeś okazję porozmawiać z samym Glikiem, już po tej sytuacji?
- Nie, bo chwilę po odniesieniu tego urazu był już w drodze do szpitala. Później jeszcze pojawił się w hotelu, ale nawet nie miałem kiedy i jak się z nim spotkać. To nie była głośna sprawa, że wrócił i właśnie jest w hotelu. Wszystko działo się bardzo szybko, żeby można było zdiagnozować ten uraz najprędzej jak to możliwe.
Zaczęliście już analizować mundialowych rywali?
- Grając mecze sparingowe powoli przygotowujemy się do starć, które czekają nas w Rosji. Oglądamy naszych rywali i wiemy jak chcemy zagrać i co robić na boisku w meczu z Senegalem. Te spotkania z Chile i Litwą mają nam w tym pomóc i już tym meczu pewne elementy zostały wprowadzone.
Dzisiejszy rywal miał bardziej przypominać Senegal czy Kolumbię?
- Senegal i Kolumbię po trochu. Było widać, że rywale grali ostro, że taki jest ich styl. Nie wyczekują, tylko atakują i momentami te ich wejścia były brutalne.
To tak robi Kolumbia czy Senegal?
- Myślę, że jednak Kolumbia. Taki mają temperament i sposób gry. Z Senegalu mieliśmy dzisiaj wysoki pressing, którym nas atakowali. Środkowi obrońcy Chile byli bardzo wysocy i mieli kim straszyć. Na tak trudne stałe fragmenty gry musimy być gotowi w pierwszym meczu na mundialu.