Wilczek dla Sport.pl: Za mną najlepsza runda życia. Ale takiej rywalizacji napastników w reprezentacji nie było nigdy

Od kwietnia Kamil Wilczek trafił do siatki aż 13 razy. Dziś walczy z Dawidem Kownackim i Łukaszem Teodorczykiem o bilet do Rosji. - Za mną najlepsza runda w życiu. Ale jestem gotowy na każdą decyzję Adama Nawałki - mówi Sport.pl napastnik Broendby Kopenhaga.
Kamil Wilczek Kamil Wilczek FOT. KUBA ATYS

Sebastian Staszewski: "Jeśli Wilczek nie pojedzie na mundial to oznacza, że Polska ma niesamowitą jakość i jest faworytem do zdobycia mistrzostwa świata". To słowa trenera Broendby Alexandra Zornigera, które są efektem 13 bramek strzelonych przez pana od kwietnia. W poprzednich ośmiu miesiącach trafił pan do siatki sześciokrotnie. Skąd więc wzięło się to turbodoładowanie na finiszu duńskiej ekstraklasy? Bo Zorniger twierdzi, że motywacją, która nakręcała pana do lepszej gry, była perspektywa wyjazdu na mundial.

Kamil Wilczek: Rozpoczynając sezon założyłem różne cele. W tym roku tym głównym było powołanie na mistrzostwa świata. Żeby jednak to osiągnąć, musiałem spełnić kilka innych założeń - wskoczyć do składu, strzelać bramki, zdobyć trofeum. Wszystko udało się spełnić, wszystko ułożyło się fajnie. Pozostał ostatni punkt - mundial. Ciągle nakręca mnie do walki, bo dla piłkarza nie ma chyba większej motywacji, niż szansa na wyjazd na wielki turniej.

Kiedy nastąpił moment przełomowy? Bo duńska jesień nie była dla pana złota.

Gdy na początku rundy dostałem szansę, powiedziałem sobie, że teraz, albo nigdy. Pierwszą bramkę w tym roku zdobyłem już w lutym, w meczu z Kopenhagą w Pucharze Danii. I od tamtego momentu coś się ruszyło. Zdobyłem pewność siebie, piłka zaczęła wpadać do siatki.

Nie tylko panu. Właściwie co tydzień bramki strzelali: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Dawid Kownacki, Łukasz Teodorczyk, Jakub Świerczok czy Krzysztof Piątek. Śledził pan strzeleckie popisy kolegów, ale jednocześnie rywali w walce o mundial?

Jasne, śledziłem to, bo kibicuję chłopakom. To nie jest tak, że nie życzę im dobrze. Wręcz przeciwnie - cieszę się, że moim kolegom idzie w silnych ligach, że się rozwijają.

Koleżeństwo koleżeństwem, ale do Rosji wszyscy nie pojedziecie.

Tak, ale należy patrzeć na wszystko szerzej. Rywalizacja jest potrzebna. Kiedy jest duża, to najwięcej zyskuje na tym reprezentacja. Taka rywalizacja to powód do dumy, a nie smutku.

Gwiazda Broendby Kamil Wilczek w barwach reprezentacji Polski Gwiazda Broendby Kamil Wilczek w barwach reprezentacji Polski FOT. KUBA ATYS

Pamięta pan taki tłok w reprezentacyjnym ataku?

Nie pamiętam, aby w ogóle w historii naszej reprezentacji była taka rywalizacja, jak dziś.

W kadrze zabrakło miejsca m.in. dla Piątka, który w poprzednim sezonie zdobył 21 bramek i Świerczoka, który do siatki trafił aż 24 razy! Trener musi mieć ból głowy.

Chyba nigdy nie było takiej sytuacji, aby siedmiu napastników grało na wysokim poziomie. I na treningach widać, że chłopaki prezentują klasę. Nie tylko piłkarską, ale i ludzką. Bo każdy z nas skupia się na swojej robocie, nikt nikomu nie przeszkadza, nikt nikomu źle nie życzy.

Proszę powiedzieć: obawiał się pan, że zabraknie pana w kadrze na oba zgrupowania?

Byłem przygotowany na wszystko. Liczyłem na powołanie, bo za mną najlepsza runda w życiu, ale dopuszczałem też myśl, że trener zdecyduje inaczej. Dlatego naprawdę cieszę się, że moja praca została doceniona i że tutaj jestem. Pół roku temu nie grałem, a jak grałem to nie strzelałem bramek - to był bardzo trudny okres. Dlatego szanuję to, co dał mi los.

Zimą chciał pan odejść z Broendby?

Chciałem, bo nie grałem. Szukałem więc innego rozwiązania.

Takim miał być Lech Poznań?

Był sygnał z tego klubu, ale zabrakło konkretów. Zostałem, a trener Zorniger pokazał, że jest fair i grają u niego ci, którzy są w najlepszej formie. Cieszę się, że wciąż jestem w Broendby.

Mecz Polska - Urugwaj Mecz Polska - Urugwaj Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Inny cytat z Zornigera: "Przez całą karierę nie spotkałem piłkarza, który zrobiłby taki postęp pod względem mentalnym. Mówię to na podstawie ostatnich sześciu miesięcy".

Uważam, że mocno rozwinąłem się przez ostatnie lata. Przecież napastnikiem jestem dopiero od czterech sezonów. Od chwili, gdy Ángel Pérez Garcia przestawił mnie ze środka pola do napadu, stałem się znacznie lepszym zawodnikiem. Miałem w tym czasie kilku trenerów od których dużo się nauczyłem. Czy gdybym wcześniej został napastnikiem, byłbym dziś w innym miejscu? Nie chcę myśleć co by było "gdyby". Dzięki decyzji Péreza Garcii, który coś tam we mnie zauważył, mam dziś szansę, aby pojechać na mistrzostwa świata.

Realną?

Może być tak, że to moja ostatnia szansa na mundial, ale nie musi. Teoretycznie mogę grać na niezłym poziomie w wieku 34 lat. Ale nie chcę niczego deklarować. Nie chcę też mówić, jak oceniam moje szanse na powołanie. Każdy walczy, każdy robi co może, aby pokazać się jak najlepiej. Wierzę, że będę w kadrze, ale znów jestem przygotowany na każde rozwiązanie.

Zaplanował pan już tegoroczne wakacje?

Wstrzymaliśmy się z żoną. Ale w tym roku i tak, co by się nie wydarzyło, zostajemy w kraju.

A jeśli będzie pan musiał jechać do Rosji, to żona się nie obrazi?

Nie będzie narzekać. Ja też pojadę na taki wyjazd z przyjemnością.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.