Szymon Żurkowski: Raczej sypiam spokojnie. Ciężko na to wszystko zapracowałem. Dlatego kiedy budzę się, to za każdym razem chce mi się pracować jeszcze więcej i jeszcze ciężej.
Ale sen, który jest przecież rzeczywistością, trwa.
Trwa, choć na ziemi stoję twardo. Początek rundy wiosennej nie był dla mnie łatwy. Zaczęło się od kontuzji, zawaliłem przygotowania, długo szukałem formy. Wróciłem jednak na dobry tor. Wiem dzięki temu, że nic nie trwa wiecznie. A marzenia? Każdy ma swoje, ale uważam, że spełnianie jednych nie może być wymówką, by na bok odstawiać kolejne, jeszcze większe.
O kadrze Nawałki czytaj w nowej aplikacji Football LIVE - POBIERZ TUTAJ
Chciałem grać, po prostu. I chciałem regularnie wychodzić w podstawowym składzie.
Tak, bardzo dobrze. W tunelu byłem nieco niespokojny, bo wokół mnie stali piłkarze, których wcześniej oglądałem tylko w telewizji, reprezentanci. Był Artur Jędrzejczyk, Adam Hloušek, Kasper Hämäläinen. Trochę na nich popatrzyłem, ale kiedy wyszliśmy na murawę, a kibice zaczęli śpiewać, poczułem ulgę, Grałem nie tylko dla siebie, ale i dla nich. Wygraliśmy 3:1.
Czasem, kiedy jakiś przeciwnik zagra fajną piłką, albo minie mnie nieszablonowym zwodem, mówię pod nosem "brawo ty!". I kilku takich gości było, na przykład Carlitos. Ktoś założył mi też straszną "dziurę", ale nie pamiętam już kto. W głowie została mi tylko obraz sytuacji.
Oczywiście, że tak. Przecież rundę jesienną kończyliśmy na pierwszym miejscu. Zaczęliśmy więc marzyć, to nic złego. Ale okazało się, że mistrzostwo zdobywa się utrzymując równą formę, a tej zabrakło nam szczególnie wiosną. Może zabrakło też doświadczenia, bo mamy bardzo młodą drużynę. Analizując nawet swoją grę zauważyłem, że czasem w końcówce meczu atakuję albo wchodzę w niepotrzebne dryblingi, zamiast uspokoić grę, grać rozsądnie.
Ale bywa też wadą. Nie raz w głupi sposób traciłem piłkę. Muszę nad tym popracować.
Myślę, że dużo. Głównie są to rozmowy dotyczące taktyki, naszej boiskowej postawy, ale nie tylko. Trener potrafi na przykład zasugerować co powinniśmy robić w wolnym dniu. Zachęca, aby zamiast latać po mieście, spędzić czas z rodziną. Ma takie swoje przemowy w których podpowiada, co jego zdaniem powinniśmy robić. Czasem przypomina wychowawcę klasy.
Wesoła! A z tej średniej wieku to sami żartujemy. Jak jechaliśmy na Legię to mówiłem, że Górnik wysłał tam "ceeljotkę" [drużynę z Centralnej Ligi Juniorów - aut.]. Jest jednak kilku starszych chłopaków, jak Igor Angulo, Erik Grendel czy Szymon Matuszek. W sumie nie wiem czy do "emerytów" nie powinniśmy zaliczyć też takich staruszków, jak Rafał Kurzawa, Damian Kądzior czy Michał Koj. Wszyscy mają już 24 lata i więcej, haha. Poza tym fajne jest to, że to raczej my ich odmładzamy, niż oni nas postarzają. Starsi się nieco dostosowali. Szymon zresztą pierwszy zabiera się do śpiewania w szatni, że "do młodzieży świat należy".
Mamy jeszcze inną satysfakcję. Wielu z nas pochodzi ze Śląska, poznaliśmy się jeszcze w Gwarku Zabrze. I nagle dużą grupą trafiliśmy na Roosevelt. Wiem, że szefowie Górnika zaryzykowali stawiając tak mocno na młodych, ale mieli plan i udało im się. Dziś oni są zadowoleni z nas, a my - z tego, że gramy w Zabrzu. Udowodniliśmy całej Polsce, że młodzi też potrafią grać, że nie boją się rywali, że nie mają kompleksów. I zapieprzają aż miło.
O tym, że selekcjoner do mnie zadzwoni wiedziałem od trenera Bogdana Zająca, który poinformował mnie o powołaniu jako pierwszy. Trener Nawałka zadzwonił później, ale nie odebrałem, bo spałem. Później miałem jeszcze jeden telefon od trenera Zająca, ale po drugiej stronie słuchawki był selekcjoner! I pytał: "Czemu nie odbierasz? Proszę zapisać sobie mój numer!". Sama rozmowa była fajna, trener nie tylko mnie podbudował, ale i wskazał to, nad czym muszę pracować. A numer już zapisałem, następnym razem na pewno odbiorę.
Jesienią dostawałem sygnały, że sztab reprezentacji mnie obserwuje. Ja sam nie wiem czy to była prawda, ale podobno byłem blisko powołania. Nie chcę żeby wyszło, że odbiła mi sodówa, ale czułem, że to nie były tylko plotki. Wiosnę zacząłem jednak słabo, nie szło mi. Całe szczęście, że znów jestem sobą. Widocznie selekcjoner coś we mnie dostrzegł.
Całkowicie inny. Strasznie jestem ciekawy tego, co zobaczę w Juracie. Stres też jest.
Po to, żeby pojechać na mistrzostwa świata. Skoro jestem tak blisko, to nie mogę odpuścić.