"Gwizdami, buczeniem oraz ironią reagowali kibice we Wrocławiu na fatalną grę" - czytamy. "Tylko w pierwszym kwadransie Polacy ruszali się żwawo [...] Spotkanie wyglądało jak najgorsze chwile, kiedy zespół prowadził Waldemar Fornalik" - pisze Robert Błoński. "We wtorek smutny dla reprezentacji rok skończy sparing z Irlandią w Poznaniu. Dotąd tylko fatalnie broniła, teraz również nieporadnie atakuje. Trzy ostatnie mecze, z Ukrainą, Anglią i Słowacją, biało-czerwoni przegrali do zera" - podsumowuje "Gazeta Wyborcza".
"Kompromitacja w debiucie Adama Nawałki. Cierpliwość fanów ma swoje granice. Polscy piłkarze niebezpiecznie się do niej zbliżają" - ocenia "Przegląd Sportowy", podkreślając, że ponad 40 tysięcy kibiców zgromadzonych na stadionie we Wrocławiu śpiewało "Co wy robicie, Polacy, co wy robicie?". "Jeżeli najlepszym piłkarzem zespołu jest bramkarz, to znaczy, że o meczu trzeba jak najszybciej zapomnieć" - piszą Łukasz Olkowicz i Tomasz Włodarczyk. "Nowy selekcjoner nie znalazł cudownej recepty na chorobę, jaka od lat toczy naszą kadrę. Potrzebna jest terapia wstrząsowa" - podsumowują autorzy "PS".
"W tym tygodniu niemal wszyscy zachwycali się nowym selekcjonerem. Energiczny na treningach, zdecydowany i niebojący się odważnych zmian w reprezentacji. Niesprawiedliwe byłoby krytykowanie go już po pierwszym meczu, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że nie odmienił reprezentacji ani odrobinę. Wczorajszy rywal Polaków, Słowacja, w eliminacjach do mistrzostw świata grał równie źle, jak biało-czerwoni. Jednak we Wrocławiu nasi południowi sąsiedzi byli przy naszych nie do końca pojętnych uczniach niczym piłkarski profesor" - czytamy na łamach "Super Expressu".
"Pierwszy mecz Adama Nawałki zakończył się blamażem. Blamażem nie ze względu na wynik, a grę. Pierwsza połowa brutalnie pokazała, że drużyna narodowa to jednak nie to samo, co gra w ekstraklasie. Eksperymentalnie zestawiona obrona popełniała szkolne błędy. Kibice zaczęli w pewnym momencie kwitować kiksy śmiechem. Ironia trzymała ich do końca spotkania. Gromkimi brawami nagradzali podania do tyłu do Artura Boruca. Zachęcali też piłkarzy Słowacji do zdobycia jeszcze jednej bramki" - pisze "Fakt".