Brak sponsora, brak licencji i brak perspektyw Amkaru Perm. Czy Janusz Gol wróci do ekstraklasy?

Sezon 2017/18 był dla Janusza Gola kiepski. Drużyna byłego zawodnika warszawskiej Legii cudem uniknęła automatycznego spadku i 17 maja zagra pierwszy baraż z Tambowem. Kluby z Ekstraklasy i tak powinny czuwać, bo Amkar ma problemy finansowe i licencyjne. Gol prezentuje natomiast jakość, która przydałaby się każdej z drużyn naszej ligi.

Płacz kibiców


x

Pechowe trzynaste miejsce w tabeli i tyle samo ligowych porażek. Dwadzieścia strzelonych  i o dziesięć więcej straconych goli. Takie statystyki potwierdzają jedyny możliwy skutek - walkę o utrzymanie w lidze, która i tak była jedynym celem drużyny. Udało się połowicznie, gdyż klub, na razie, tylko przedłużył na to nadzieję, łapiąc się do meczów barażowych. Awans też nie rozwiązuje sprawy od razu - Amkar, na ten moment, nie otrzymał licencji pozwalającej na rozgrywanie meczów w przyszłym sezonie. I nikt oprócz kibiców drużyny Janusza Gola, nie będzie z tego powodu płakać. Futbol jaki prezentują jest nie tylko mało efektywny, ale i najmniej atrakcyjnych dla oka.

Niesprzyjający klimat

Rywale Amkaru muszą liczyć się z grą na sztucznej murawie i jednocześnie mierzyć się z trudnymi warunkami atmosferycznymi. Utrudniły one życie także im samym. Z powodu siarczystego mrozu często musieli trenować wyłącznie na siłowni. Opadli też z ćwierćfinału Pucharu Rosji, w meczu przeciwko późniejszym uczestnikom finału, Awangardem Kursk, po serii rzutów karnych. Piłkarze oraz garstka dopingujących ich kibiców musiała zmierzyć się z ponad dwugodzinnym przebywaniem w temperaturze wynoszącej 15 stopni na minusie. W ramach podziękowań i przeprosin fani zostali zaproszeni przez Gadżi Gadżijewa, ówczesnego trenera Amkaru, na trening oraz spotkanie z piłkarzami. Warto w tym miejscu podkreślić, że klub, w trakcie największych mrozów, częstuje ludzi gorącą owsianką oraz herbatą. To jednak za mało by przyciągnąć tłumy na obiekt, który tylko przez grzeczność można nazwać stadionem.

Zaległości w wypłatach i brak sponsora

W grudniu minionego roku, dyrektor generalny Amkaru obwieścił, że istnieje ryzyko, że klub nie będzie w stanie dograć sezonu do końca, a także zebrać funduszów pozwalających na wyjazd na zimowy obóz treningowy. Powodem było znaczne ograniczenie nakładów finansowych przez głównego sponsora, jakim jest samorząd miasta. Amkar jest od nich uzależniony, bo brakuje prywatnych przedsiębiorców czy firm, które byłby skłonne łatać dziury w i tak lichym budżecie. 'Musimy ustalić co jest ważniejsze - płacenie milionowych pensji zagranicznym graczom czy obiekty sportowe dla mieszkańców. Dla mnie wybór jest jasny. Kluby to komercyjne projekty, które powinny same sobie radzić, a nie czekać aż dostaną wszystko na tacy od regionu'- mówił minister sportu kraju permskiego. Oczywiście sytuacja nie załamała się nagle  - od dawna nie było tajemnicą, że klub z Permu żyje od 'pierwszego do pierwszego' i spłaca zaległości finansowe wobec piłkarzy (najczęściej sięgają one dwóch do sześciomiesięcznych pensji) poprzez sprzedaż swoich najlepszych zawodników - tak było w przypadku Georgija Dżikii czy Aleksandra Selichowa, którzy za łączną kwotę 6 milionów euro, zasilili szeregi moskiewskiego Spartaka. Bez tego zastrzyku gotówki Amkar nie byłby w stanie jakkolwiek funkcjonować.

Mecz domowy. na wyjeździe

16.04.2013  Warszawa . Mindaugas Panka , Janusz Gol podczas meczu polfinalowego Pucharu polski Legia Warszawa - Ruch Chorzow .     
Fot . Kuba Atys / Agencja Gazeta
SLOWA KLUCZOWE:
pilka nozna ekstraklasa
Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Do najbardziej kontrowersyjnej sytuacji, w tym sezonie, doszło przed marcowym spotkaniem z Lokomotiwem. Wtedy to okazało się, że z powodu fatalnego stanu boiska, odebrano klubowi licencję na rozgrywanie meczów domowych. Szefostwo ligi rozważało decyzję o jego rozegraniu w Soczi, bądź odległym o kilka tysięcy kilometrów, Chabarowsku. Sprawę rozwiązano inaczej - szefostwo Lokomotiwu zaproponowało rywalom swój własny obiekt, RZD Arenę. W zamian za to obiecali przejąć koszty podróży na siebie i przekazać pełen zysk ze sprzedaży biletów. W rosyjskim internecie zawrzało, decyzję krytykowali dziennikarze, a nawet rozżaleni kibice klubu z Permu. Padały także podejrzenia o próbie ustawienia spotkania. Tyle tylko, że Amkarowi. udało się wywieźć trzy punkty 'Takie porażki są częścią piłki nożnej. Dobrze, że przegraliśmy z Amkarem! Nawet bardzo dobrze! Gdybyśmy wygrali wszyscy powiedzieliby, że to z powodu przeniesienia gry z Permu do Moskwy. Wizerunek zespołu zostałby nadszarpnięty, a fani innych drużyn powiedzieliby, że zdobyliśmy mistrzostwo nieuczciwie' - tak skomentował tę wpadkę trener Macieja Rybusa, Jurij Siomin. Wilk syty i owca cała.

To, że mimo problemów są w stanie powstrzymać największych potwierdziło się także w bezbramkowym meczu z Zenitem. Wtedy też doszło do kontrowersji, gdyż klub z Petersburga domagał się powtórki meczu i złożył w tym celu odpowiedni wniosek do komisji ligi. Teoretycznie mieli do tego podstawy, gdyż sędzia pokazał Zajcewowi żółta kartkę, która okazała się drugą, jednak nie wyjął czerwonego kartonika. Zawodnik zszedł z boiska, ale nie z powodu kary, a chwilę później w wyniku kontuzji. Całość miała miejsce w 94. minucie spotkania, dlatego wielu krytykowało Zenit za ten ruch - czerwień i tak nie dałaby żadnej korzyści drużynie Roberto Manciniego. Sprawę, zgodnie z przewidywaniem, oddalono, a Amkar otrzymał kolejny cenny punkt.

Janusz Gol Allez Allez!

Kontrakt Janusza Gola obowiązuje do czerwca 2019 roku. Zawodnik spędził w Rosji pięć sezonów, co na ten moment daje 137 meczów,  i dał się poznać z najlepszej strony -  to właśnie w Rosji nastąpił rozkwit jego umiejętności. Nawet w trudnych warunkach jest co najmniej solidny, nie schodzi poniżej pewnego poziomu - czy to grając na swojej typowej pozycji defensywnego pomocnika czy przy zadaniach bardziej ofensywnych. Nie jest tajemnicą, że należy też do ulubieńców kibiców (w zeszłym sezonie został uznany przez nich za najlepszego zawodnika klubu). To bez wątpienia jeden z najlepszych graczy jakich Amkar miał w swoich szeregach.  W bieżącym sezonie grał mniej, w porównaniu do poprzednich, jednak i tak rozegrał 26 meczów, z czego 21 w pierwszym składzie, co dało 1731 minut na boisku. Ma też często najlepszą cenność podań, a przez cała rundę wiosenną był najlepszym strzelcem drużyny z trzema bramkami na koncie. Kilkukrotnie też nosił na ramieniu opaskę kapitana, m.in. w meczu z moskiewskim Spartakiem. Był to dość symboliczny obrazek, bo każdy fan Legii doskonale pamięta zwycięskie trafienie na 3:2 w Moskwie, które pozwoliło warszawskiej drużynie na awans do fazy grupowej Ligi Europy.

Kluby ekstraklasy powinny trzymać rękę na pulsie - niestabilna sytuacja finansów czy widmo spadku do odpowiednika naszej pierwszej ligi to dobra okazja do wyciągnięcia nieco zapomnianego zawodnika za rozsądną kwotę. Jedno jest pewne - ktokolwiek się skusi na pewno nie będzie żałował.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.