Wielki zamach na piłkę nożną. Europejskie rozgrywki wkrótce stracą na prestiżu?

Na stole leży 25 miliardów dolarów. Tyle daje tajemnicze konsorcjum Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej, aby ta wprowadziła do kalendarza dwa nowe turnieje - klubowe mistrzostwa świata i Ligę Narodów. Co jednak w tej propozycji najciekawsze to fakt, że owo konsorcjum chce posiadać 49 procent udziałów w firmie zarządzającą nowymi rozgrywkami.

60 dni na decyzję

FIFA ma tylko 60 dni na rozpatrzenie propozycji. Gorącym zwolennikiem przyjęcia oferty jest Gianni Infantino, szef światowej federacji piłkarskiej. Ma on w tym swój polityczny interes. Za szeroki strumień gotówki za nowe rozgrywki Szwajcar o włoskich korzeniach kupiłby sobie wybór na kolejną kadencję. Dlatego Infantino zwołuje w tym tygodniu pilne posiedzenie tzw. biura FIFA, w którym wezmą udział szefowie wszystkich kontynentalnych konfederacji.

as as Fot. Hassan Ammar / AP Photo

Skąd się wzięło tajemnicze konsorcjum?

Owo tajemnicze konsorcjum nazywane jest w mediach japońskim. Ale to nieprawda. Japoński SoftBank pełni tu rolę tylko pośrednika. Biznesowe gwarancje na nowe turnieje daje kapitał chiński i arabski z Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To daje dużo do myślenia. Wiadomo bowiem, że jeśli chodzi o takie pieniądze to w żadnym z tych trzech krajów decyzja o udziale w konsorcjum musiała zapaść na szczeblu rządowym.

Zresztą to by się idealnie wpisywało w ostatni zwrot w polityce Arabii Saudyjskiej i Chin, które chcą rozwijać rynek wewnętrzny, aby powoli zmniejszyć swoją zależność od eksportu. Inwestycje w sport są częścią tej polityki.

Konsorcjum chce bowiem na turniejach zarabiać. Dlatego chce zachować 49 procent udziałów w nowym przedsięwzięciu.

Europa musi zrobić miejsce?

Największymi przeciwnikami nowych rozgrywek są Europejczycy, bo klubowe mistrzostwa świata zmusiłby UEFA do reformy swoich rozgrywek ligowych i pucharowych, a także umniejszyłoby prestiż Ligi Mistrzów.

Już słyszę głosy oburzenia na to ostatnie twierdzenie. Oczywiście, wiadomo, że my Europejczycy pozostalibyśmy w niezrażonym przekonaniu o wyższości naszej Ligi Mistrzów nad wszystkimi innymi rozgrywkami, ale nie o nas tutaj chodzi. Celem nowych rozgrywek nie jest bowiem rozwianie piłki w Europie, ale dopuszczenie do szerszej rywalizacji klubów z innych kontynentów. I Chinach i w Arabii Saudyjskiej są inwestorzy gotowi - z rządowym poparciem - zainwestować w krajowe kluby, by rzuciły one wyzwanie Realowi Madryt czy Barcelonie. Na razie jednak to mija się z celem, bo nie ma żadnych rozgrywek, gdzie taka rywalizacja miałaby miejsce (o rachitycznych, wciśniętych na końcówkę roku obecnych klubowych mistrzostwa świata, które nie mają żadnego prestiżu i znaczenia nie warto nawet wspominać) i dawałaby jakąkolwiek szansę na choćby minimalny zwrot z inwestycji.

Nic więc dziwnego, że to właśnie Azjaci naciskają w FIFA na nowe rozgrywki. To dla nich szansa na rozwój swojego lokalnego rynku piłkarskiego. Nie jest bowiem prawdą - jak to się czasami w mediach pisze - że setki milionów Chińczyków śledzi europejskie rozgrywki. Zachęcam do przestudiowania danych. Najpopularniejsze są rozgrywki z udziałem drużyn chińskich, ale i tak poziom ich popularności jest - procentowo rzecz biorąc - niewielki. Rekordową transmisję w eliminacjach mistrzostw świata z meczu Chiny - Iran przyciągnęła 30 mln widzów.

Gianni Infantino, prezydent FIFA Gianni Infantino, prezydent FIFA ARND WIEGMANN/REUTERS

25 miliardów ile to jest dla FIFA?

Nowe klubowe mistrzostwa świata gwarantują FIFA na początek przychody na poziomie 3 miliardów dolarów za każdy z czterech pierwszych turniejów. Liga Narodów w pierwszej edycji ma przynieść miliard dolarów i zwiększać przychody z każdą kolejną. 

Skromnie licząc, gdyby FIFA przyjęła ofertę, to wzbogaciłaby się o co najmniej 4 miliarda dolarów w pierwszym cyklu czteroletnim i 7 miliardów w kolejnym. Dla porównania w czteroleciu 2015-18 FIFA zarobiła 5,6 miliarda dolarów. Nowe rozgrywki oznaczałby więc co najmniej dwa razy większy strumień pieniędzy płynący do światowej federacji.

Jak mają wyglądać nowe klubowe mistrzostwa świata

Rozgrywane co cztery lata

24 drużyny podzielone na osiem grup.

12 klubów z Europy (w tym ostatnich czterech zwycięzców Ligi Mistrzów)

Umowa ma obejmować na razie cztery edycje: 2021, 2025, 2029, 2033

Gwarantowane przychody - 3 miliardy dolarów

Gospodarzami mają być tylko państwa z 'wielkim apetytem na piłkę nożną'.

Liga Narodów

FIFA ma korzystać z modelu, który wprowadza u siebie UEFA i CONCACAF (federacja Ameryki Północnej, środkowej i Karaibów).

Państwa podzielone według rankingu na ligi i czterozespołowe grupy. Każdy zespół miałby zagwarantowanych sześć meczów. Osiem najlepszych zespołów kwalifikowałoby się do finału, rozgrywanego w kolejnym roku.

Pierwsze rozgrywki w latach 2020-21

Gwarantowana suma przychodów  miliard dolarów dla pierwszych rozgrywek. Potem ma rosnąć aż do 4 miliardów w 2033 r.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.