O'Piłki Marciniaka. Kto nie trzyma ciśnienia w Ekstraklasie?

Ciekawe czy Riera i Miković oglądali niedawny mecz Realu z Juventusem? Co sobie myśleli widząc jak sędzia wyrzuca z boiska Buffona? Uważali, że im się upiecze?
Sito Riera i sędzia Paweł Lasyk Sito Riera i sędzia Paweł Lasyk Ekstraklasa.tv

Finałowa prosta w Ekstraklasie, mecze pod coraz większym ciśnieniem. Niektórzy go nie wytrzymują. Niedawno rozum odjęło Sito Rierze, który potraktował sędziego "z byka", a w ten weekend równie nieodpowiedzialnie zachował się Martin Miković, myląc mecz piłkarski z zabawą w zbijaka. A że na cel wybrał sobie sędziego, to szybko został wyproszony z boiska. Słowaka trudno kojarzyć ze spektakularnymi akcjami, w tym sezonie zobaczył więcej żółtych kartek (5) niż zaliczył asyst (3). O golach nie wspominam, bo w 35 występach w barwach "Słoników" udało się trafić raz. Postanowił więc zostać zapamiętany z innego powodu.

Z niepokojem patrzę na te występki, bo nietykalność sędziego powinna być regułą tak samo oczywistą, jak zaczynanie meczu od środka boiska. Paliwem napędzającym zawodników do tak nagannych zachowań jest najczęściej mieszanka poczucia niesprawiedliwości, zmęczenia, adrenaliny i frustracji. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie. Ciekawe czy Riera i Miković oglądali niedawny mecz Realu z Juventusem? Co sobie myśleli widząc jak sędzia wyrzuca z boiska Buffona? Uważali, że im się upiecze? Dziwię się ich zachowaniu, a jeszcze bardziej komentarzowi Danuty Witkowskiej. Pani prezes już w przerwie meczu odniosła się do boiskowych wydarzeń i - choć nie wprost - wskazała winnego.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Wisła Kraków 3:3 Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Wisła Kraków 3:3 JAKUB PORZYCKI

"To co działo się w Niecieczy w pierwszej połowie to piłkarski poker." Film Janusza Zaorskiego o skorumpowanych sędziach i działaczach, łapówkach i "spółdzielniach" był inspiracją wpisu. Rozumiem emocje, buzującą krew, niezrozumienie decyzji sędziego. Po raz kolejny okazało się, że bez właściwej komunikacji decyzji arbitra kibice na stadionie są zdezorientowani. Łatwo można było przegapić irracjonalne zachowanie Mikovicia, więc bez powtórek i informacji na stadionowym telebimie trudno zrozumieć za co piłkarz zobaczył czerwoną kartkę. A niewiedza zachęca do insynuacji. Zgadzam się, że sposób podejmowania decyzji przez Zbigniewa Dobrynina mógł być lepszy, ale ostatecznie każda z nich okazała się trafna! W przeciwieństwie do tej o publikacji komentarza na oficjalnej stronie klubu. Zresztą jest tam do dziś.

Ciekawi mnie czy ta sprawa będzie miała swój epilog. Czy ktoś stanie w obronie konkretnego arbitra ale i całego środowiska? Trudno przekonać młodych ludzi do zapisania się na kurs sędziowski, gdy w perspektywie mają nie tylko grad wyzwisk i obelg w najniższych ligach, ale i bezpodstawne oskarżenia o brak uczciwości na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Bez napiętnowania Riery i Mikovicia (przypadek tego pierwszego będzie raz jeszcze rozpatrywany i można spodziewać się o wiele surowszej kary niż pięć meczów zawieszenia od Komisji Ligi) zaraz znajdą się naśladowcy. Z czasów kopania piłki w A-klasie znam przypadki dziurawienia sędziom opon w samochodzie, a nawet bezpośredniej agresji. Co więcej, nie tak dawno podczas towarzyskiej rozgrywki z kolegami-dziennikarzami zawodnik naszego rywala, w przeszłości wybitny reprezentant Polski, tak długo krzyczał na arbitra, że ten. obraził się i zszedł z boiska. Bez zmasowanych zabiegów dyplomatycznych i przeprosin agresora nie mielibyśmy rozjemcy na ten mecz.

Oczekiwanie na decydujące mecze w Ekstraklasie umili nam w tym tygodniu Liga Mistrzów. Dwa półfinały są kwintesencją najpiękniejszych zjawisk w futbolu. Roma spisana na straty rozgrywa genialny mecz i eliminuje faworyta rozgrywek (w opinii bukmacherów). Liverpool ze swoim ekspresyjnym dyrygentem na ławce gra mecz-koncert na Anfield. Ofensywna machina Guardioli jest momentami bezradna, a na końcu o awansie decydują detale. Błąd sędziego w rewanżu i nieuznany gol dla City. Dwie kontrowersje dotyczące spalonych w meczu na Anfield. Inne decyzje w tych sytuacjach i wynik rywalizacji mógłby być odmienny. Kibice w puchach mają o czym dyskutować przez kolejne miesiące, a może i lata. W tle tej rywalizacji postać współczesnego faraona, Mohameda Salaha, który łączy oba kluby. W drugiej parze ciekawych wątków jest jeszcze więcej. Nasycony sukcesami Real już w grudniu marzenia o mistrzostwie Hiszpanii wkłada między bajki. Przed dwumeczem z PSG wielu faworyta upatruje w drużynie z Francji. Królewscy mają jednak szczególny gen pozwalający im kumulować energię na najważniejsze spotkania w Lidze Mistrzów. Potwierdzili to po raz kolejny i - choć nie udało się uniknąć nerwowej końcówki z Juverntusem - znów są przy finałowym stoliku. Czwarty do brydża to Bayern. Jesienią w klubie działo się źle. Carlo Ancelotti przestał panować nad szatnią, gra była chaotyczna, Robert Lewandowski krytykował klubową politykę. Prosto z emerytury, na ratunek przybył Jupp Heynckess i w kilka miesięcy dokonał gigantycznej transformacji. Potykający się wcześniej o własne nogi Muller znów jest postrachem bramkarzy, gra jest uporządkowana, a wyniki znakomite. W tym dwumeczu oczy świata skupione będą na Robercie Lewandowskim i jego ewentualnym transferze do Realu.

Biorąc pod uwagę przebieg meczów ćwierćfinałowych szaleństwem byłoby typowanie wyników. Dlatego choć najchętniej zobaczyłbym w Kijowie Liverpool i Real, to z pokorą przyjmę każde rozstrzygnięcie. Niezależnie od składu finału futbol napisze kolejną fantastyczną historię. Tego możemy być pewni.

Copyright © Agora SA