Lech Poznań przegrał z Koroną Kielce (0:1), Jagiellonia Białystok z Górnikiem Zabrze (1:2), natomiast Legia Warszawa z Zagłębiem Lubin (0:1). Porażki wszystkich faworytów do zdobycia mistrzostwa z jednej strony były sporą niespodzianką, z drugiej - dowodem na to, że każda z tych drużyn nie prezentuje aktualnie optymalnej dyspozycji.
- Na takie wyniki wpływ miało kilka czynników, m.in. presja, czy koncentracja, a przede wszystkim brak umiejętności piłkarzy. Zawodnicy nie chcieli wziąć spraw w swoje ręce. Niektórzy wyglądali tak, jakby nie do końca wiedzieli co mają robić myśleli, że "teraz już będzie z górki" - mówi w rozmowie ze Sport.pl Dariusz Dziekanowski, były reprezentant Polski.
Zupełnie inaczej o nieudanym początku faworytów mówi inny były napastnik kadry, i klubów z Ekstraklasy, Tomasz Frankowski. - Porażki całej trójki walczącej o mistrzostwo, były raczej niefortunnym zbiegiem okoliczności, niż sygnałem do tego, że wszystkie zespoły obniżyły formę. Wydaje mi się, że to nie będzie sytuacja, która powtórzy się jeszcze w następnych meczach.
Odkąd w sezonie 2013/14 do rozgrywek Ekstraklasy wprowadzono podział na grupę mistrzowską i spadkową, jeszcze nigdy po fazie zasadniczej lider nie miał tak małej ilości punktów, jak ostatnio Lech Poznań (54). To może świadczyć o tym, że czołowe polskie kluby wciąż zmierzają w złym kierunku. - To prawda - zgadza się Dziekanowski.
- W najlepszych zespołach zachodzą zmiany, ale nie takie, jak powinny. Sprzedają najlepszych zawodników zastępując ich piłkarzami gorszymi, nie potrafiącymi wziąć na siebie odpowiedzialności. Lech, Legia, Jagiellonia, czy Wisła Kraków, to kluby, w których rotacja jest bardzo duża, przez co często transfery są nietrafione, a zespoły niezgrane, z wahaniami formy. Kluby, które mają możliwości finansowe, które powinny sprowadzać wartościowych zawodników, po prostu nie spełniają oczekiwań, nie potrafią wywiązać się ze swoich zadań. Wśród najlepszych dominuje przeciętność - dodaje.
- Mimo wszystko nie skupiałbym się tylko na Lechu, a zwróciłbym uwagę na Legię. To przecież ona w ostatnich latach nadawała tempo rozgrywkom. Zazwyczaj znajdowała się na czele tabeli, a reszta zespołów ją goniła. W tym sezonie rozpoczęła źle, od konfliktu właścicielskiego, a kończy na problemach organizacyjnych. Kiedy Legia zwolniła tempo, zwolniła je również cała liga - komentuje natomiast Frankowski.
W tabeli Lotto Ekstraklasy różnica pomiędzy pierwszym a ósmym miejscem wynosi obecnie zaledwie 10 punktów. Tak małe rozbieżności zmuszają do rozważań na temat tego, czy powodem takiej sytuacji jest rozwój, czy zacofanie ligi. Czy kluby z dolnej połowy tabeli dorównują tym z górnej, czy wręcz przeciwnie. - Topowe zespoły pokazują słabość. Źle świadczy to o zawodnikach. Przede wszystkim o tych, którzy przychodzili podbić tę ligę, a nie wnoszą do swoich zespołów kompletnie nic - ocenia Dariusz Dziekanowski.
Jednym z piłkarzy, którzy przychodząc do Polski mieli odgrywać role gwiazd jest Eduardo. Napastnik Legii, który w przeszłości występował m.in. w barwach Arsenalu, na razie nie spełnia jednak oczekiwań - w dziewięciu spotkaniach (8 w Ekstraklasie, 1 w Pucharze Polski) nie strzelił żadnego gola. - Pojawił się na chwilę i zniknął z pola widzenia. Dużo osób myślało, że będzie to drugi Danijel Ljuboja, a niestety okazało się, że to drugi Mikel Arruabarrena, czy Daniel Chima Chukwu. Piłkarze tacy jak on zarabiają ogromne pieniądze, a do gry nie wnoszą zupełnie nic. Efektu nie ma żadnego. Takich zawodników szybko powinno się żegnać, a zaoszczędzone środki przeznaczać na pracę z młodzieżą - dodaje Tomasz Frankowski.
Były napastnik reprezentacji Polski o całej lidze wypowiada się jednak zupełnie inaczej. - Moim zdaniem poziom nie spadł, wręcz przeciwnie - wciąż się podnosi. Głównie za sprawą pozaboiskowej otoczki. Nowe stadiony, organizacja klubów, frekwencja na trybunach, czy dostępność w mediach - to wszystko stoi na wysokim poziomie - mówi.
Słabe wyniki w ostatnim czasie utratą posady przypłacił Romeo Jozak. Chorwacki trener został zwolniony z Legii Warszawa, a jego tymczasowym następcą został dotychczasowy asystent, Dean Klafurić. - Zwolnienie to słuszna decyzja, ale jeszcze lepiej Legia zrobiłaby w ogóle nie zatrudniając tego szkoleniowca. Był to doskonały dowód na to, że mistrzowie Polski nie mają wizji rozwoju. Nie mają pomysłu na to, kogo zatrudnić, i w jakim kierunku zmierzać. Bez długofalowego planu, trudno o jego dobrych wykonawców - mówi słynny "Dziekan". - Z drugiej jednak strony to nie piłkarze, czy trenerzy mają za to odpowiadać, oni są jedynie wykonawcami. To osoby decyzyjne powinny wiedzieć, czego chcą, a tak nie jest - kontynuuje.
- Samo zatrudnienie Jozaka było błędem. To było działanie paradoksalne, skoro nawet w Chorwacji mówiło się o tym, że to raczej się nie sprawdzi - zgadza się Frankowski. I dodaje: W każdej lidze dochodzi do zmian trenerów. Niezależnie od tego, czy jest to liga w kraju piłkarskiej potęgi, czy w Azerbejdżanie bądź Kirgistanie. Wszędzie dochodzi do zwolnień, i jest to normalna sprawa. Trenerów rozlicza się bowiem za ich wyniki, a jeżeli takowych nie ma, to trzeba podejmować pewne kroki. Taka jest piłka i tego nie zmienimy.
- Nie znam Deana Klafuricia, nie wiem czy sobie poradzi, ale uważam, że sezon spokojnie mógł dokończyć Jacek Zieliński lub Aleksandar Vuković.
Romeo Jozakowi zarzucano wiele błędów. Jednym z głównych była nieumiejętność zbudowania atmosfery zespołu. - W Legii nie widać chemii między zawodnikami, nie ma zgrania, atmosfery. Nie ma wzajemnej pomocy na boisku, a to potem przekłada się na szatnię - komentuje Dziekanowski.
Po czym dodaje: Jozak nie stworzył zespołu, nie potrafił tego zrobić. Kupił 10 nowych zawodników, a z połowy nie skorzystał. Inni okazali się słabi. Do drużyny mistrzów Polski trzeba wprowadzić inny sztab, innych zawodników, i zatrudnić trenera, który stworzy atmosferę i poukłada zespół. Potrzebna jest osoba, która będzie się identyfikować z klubem. Potrzebny jest ktoś taki, jak Dariusz Wdowczyk, mający doświadczenie i odpowiednie umiejętności. Doskonale zna język angielski, poradziłby sobie z komunikacją z piłkarzami zagranicznymi. To jedno z najlepszych rozwiązań.
Zdaniem ekspertów Jozak zbyt szybko przeprowadził rewolucję w szatni. Zimą sprowadził bowiem aż 10 nowych piłkarzy, w większości obcokrajowców, co negatywnie wpłynęło na morale i poziom gry. - Trochę nad tym ubolewam, ale to nie ja jestem właścicielem klubu, i nie ja za to odpowiadam. Nie wiem, jakie są kryteria sprowadzania polskich zawodników, ale z własnego doświadczenia - i prowadzenia akademii piłkarskiej w Krakowie - wiem, że wyciągnięcie młodego piłkarza jest banalnie proste. Często kluby nie płacą nawet ekwiwalentu za wyszkolenie. Powinny płacić, ale obchodzą ten zapis wysyłając rodziców do właścicieli akademii, by ci prosili o zwolnienie syna za darmo - zdradza Frankowski.
O miejsce dające udział w kwalifikacjach do Ligi Europy wciąż walczy Wisła Płock i Górnik Zabrze. Walczą również piłkarze Korony Kielce, Zagłębia Lubin i Wisła Kraków, ale - jak zgadza się Tomasz Frankowski - o tytuł mistrzowski walczą już tylko trzy zespoły. - Biorąc pod uwagę terminarz do końca sezonu, faworytem jest Lech. Idąc za głosem serca, faworytem jest Jagiellonia [Frankowski pochodzi z Białegostoku - red.], natomiast patrząc na możliwość rozwoju i podniesienia poziomu, faworytem jest Legia. To drużyna, która ma największy potencjał, i zawodników, którzy jeszcze mogą wypalić. Któraś z tych trzech opcji sprawdzi się na pewno, ktoś tylko po ten tytuł musi wyciągnąć rękę - kończy były reprezentant Polski.