Bartosz Rzemiński: Straciliście już szansę na mistrzostwo Polski?
Damian Kądzior: - Na pewno druga runda nie wygląda tak, jakbyśmy tego chcieli. Byliśmy jednak świadomi tego, że to wszystko może się tak potoczyć. Patrząc w tej chwili na stratę punktową, nie ma co się oszukiwać - o zdobycie mistrzostwa będzie już bardzo ciężko.
Z drugiej strony nie mamy przecież nic do stracenia. Jesteśmy beniaminkiem, a znajdujemy się w czołówce grupy mistrzowskiej. Teraz cieszymy się grą w każdym kolejnym meczu, jaki przyniesie to wynik? Zobaczymy.
Co jest przyczyną tego spadku w tabeli?
- Chyba zbyt duża liczba remisów w ostatnich meczach. Wiadomo, że gdyby zamiast tych podziałów punktów, były zwycięstwa, to bylibyśmy teraz niekwestionowanym liderem tabeli. Ale tak to już czasami w życiu jest.
Czego brakowało?
- Przede wszystkim doświadczenia i skuteczności. W większości tych meczów goniliśmy wyniki i dopiero w końcówkach doprowadzaliśmy do remisu. Albo odwrotnie - prowadziliśmy, i głupio traciliśmy bramki w ostatnich minutach.
Nie powinniśmy dopuszczać do takich sytuacji, jak ta w meczu z Lechem Poznań, gdzie strzeliliśmy gola wyrównującego, zaczęliśmy walczyć, a trzy minuty później znowu popełniliśmy błędy i straciliśmy bramkę. W meczu z tak trudnym rywalem musimy być skoncentrowani, bo później ciężko jest już wrócić do gry.
Zawiodło przygotowanie fizyczne? Albo zbyt wąska kadra?
- Nie tylko. W zespole jest wiele kontuzji, przez co nie mamy stabilnego składu, co było naszą siłą w pierwszej rundzie. Wtedy każdy wiedział, jak zagramy, wszystko było przygotowane w 100%, teraz pojawiły się urazy, zawieszenia za kartki, i razem to wszystko obniżyło poziom naszej gry.
Co w takiej sytuacji mówi trener Marcin Brosz? Jakie stawia przed wami cele?
- Trener, podobnie jak zawodnicy, chce wygrywać w każdym meczu. Do Białegostoku również jedziemy po zwycięstwo. Po prostu musimy wygrać i przełamać złą serię.
Który z rywali będzie najgroźniejszy?
- W tej ósemce każdy rywal jest groźny. My cieszymy się z tego, że możemy z nimi grać. Powinniśmy to docenić i szanować - mamy bardzo młody zespół, a już teraz możemy osiągnąć sukces.
Niespodziewanie do walki o podium włączyła się Wisła Płock. To zaskoczenie?
- Przede wszystkim to bardzo dobry zespół. Ma świetnego trenera. Podoba mi się ich filozofia - gra bardzo dużo Polaków, szanse dostają młodzi zawodnicy. To nie przypadek, że znaleźli się tak wysoko w tabeli.
Skoro wy macie mniejsze szanse na pierwsze miejsce, to kto zostanie mistrzem? Legia, Lech, czy Jagiellonia? Kto z nich jest najsilniejszy?
- Legia i Lech to na pewno główni faworyci, silne drużyny, z którymi ostatnio się mierzyliśmy. Jagiellonia? Trudno powiedzieć, dawno z nią nie graliśmy, zobaczymy po sobotnim spotkaniu.
Puchar Polski jest w tej chwili ważniejszy niż liga? Może okazać się krótszą drogą do europejskich pucharów.
- Nie, dla nas Puchar Polski jest tak samo ważny jak liga, ale nie ważniejszy. Nie rozgraniczamy meczów na poszczególne rozgrywki, po prostu każdy chcemy wygrać.
W pierwszym meczu półfinału PP był remis 1:1. Uda się wam wygrać w rewanżu w Warszawie?
- Mam nadzieję, że pojedziemy tam w dobrych humorach po sobotnim zwycięstwie z Jagiellonią. A już w Warszawie damy z siebie maksimum zrobimy wszystko żeby kontynuować naszą piękną przygodę. Nawet, jeśli po meczu będziemy mieli ledwo chodzić.
Pojedziesz na mistrzostwa świata?
- Na pewno łatwo nie będzie, rywalizacja jest ogromna. Ale mam przed sobą kilka meczów w lidze, którymi mogę dać sygnał Adamowi Nawałce. Debiut w reprezentacji jest moim wielkim celem i marzeniem - czy to będzie teraz, czy później, zobaczymy, ale chcę je zrealizować. Każdy ma wyznaczoną drogę i widocznie moja jest nieco dłuższa.
Ale na wszelki wypadek na czerwiec nic nie planujesz?
- Nie, nic, nawet wakacji. Ale planuję ślub w maju, dwa dni po zakończeniu sezonu ligowego. Na tym się na razie skupiam, a co będzie później? To zależy, co przyniesie los.