Wejście w rundę wiosenną nie będzie dla niego łatwe. Na obozie przygotowawczym w La Madze Łukasz Teodorczyk na razie zamiast normalnie ćwiczyć martwił się o swoje biodro. Z tego powodu opuścił część sobotnich zajęć. Nie ćwiczył też z piłką podczas treningów niedzielnych. Uraz, który pojawił się przy oddawaniu strzału, nie jest już jednak poważnym i największym problemem. Zresztą z Hiszpanii płyną informacje, że od poniedziałku "Teo" ma trenować normalnie.
W Anderlechcie liczą, że w drugiej części sezonu, napastnik poprawi swoją formę, lub jak określa to trener drużyny Hein Vanhaezebrouck, odblokuje się psychicznie. Belgijski szkoleniowiec na obozie przygotowawczym w Hiszpanii poświęcił zresztą Polakowi sporo czasu. Gdy wszyscy dzień w dzień spędzają z sobą 24 godziny łatwiej jest obserwować, efektywnie pracować i pomagać. Złotej recepty jednak nikt na Teodorczyka nie ma.
- On na wszystko reaguje na swój sposób. Może być radosny z rana, a potem gdy zaczynamy zajęcia kompletnie się zmienia, staje się nerwowy. Po kolejnych pięciu minutach głośno się śmieje. Przez to prowadzenie go jest nieco skomplikowane. On żyje we własnym świecie i nie jest mu łatwo z niego wyjść - przekazuje swoje spostrzeżenia Vanhaezebrouck.
Szkoleniowiec mistrza Belgii odniósł się też do relacji napastnika z kolegami. Jego zdaniem, mimo innej natury, jest on przez wszystkich w pełni akceptowany. Czasem z boku zachowanie Polaka może wyglądać dziwnie, a w mediach przybiera skale problemów.
- On w grupie czuję się dobrze. Często żartuje. Wszyscy go lubią. To nie jest przecież zły facet o nagannym zachowaniu. Nawet jeśli na treningu sprzeda komuś łokieć, to szybko za to przeprosi - dodaje szkoleniowiec.
Być może Vanhaezebrouck odniósł się w ten sposób też do sobotnich wydarzeń z treningu "Fiołków", które opisywał dziennik "La Derniere Heure". Polski napastnik podczas próby odbioru piłki rzucił się w stopy Edo Kayembe powodując jego upadek. Wstając wymachiwał jeszcze rękami w stronę kolegi tak, że włożył mu palce w usta. Do takich zmiennych nastrojów Teo wszyscy się już jednak przyzwyczaili.
Po zdecydowanie gorszej od oczekiwań pierwszej części sezonu, szkoleniowiec ekipy z Brukseli nadal liczy i stawia na Polaka. Być może wierzy, że w ten sposób pomoże Teo, chociaż zbliżyć się do poziomu sprzed roku, gdy 26-latek sięgał po tytuł króla strzelców. Poza tym jak oceniał w rozmowie ze Sport.pl belgijski dziennikarz Yves Taildeman, w klubie i tak "nie ma teraz lepszego od Polaka". Zważywszy, że bramkostrzelny Henry Onyekuru co najmniej do kwietnie będzie leczył kontuzję, Robert Berić powrócił z wypożyczenia do Saint-Etienne, a Hamdi Harbaoui gra już dla Zulte Waregem. Z ofensywą Anderlechtu jest zatem spory problem.
Klub nie zaryzykuje postawieniem tylko na młodzieżowców. Będzie musiał sprowadzić kogoś do ataku, czego działacze nie ukrywają. Wciąż też liczą, że wraz z wiosną Polak da im coś więcej niż tylko 3 gole w 24 meczach (we wszystkich rozgrywkach).
- To nie jest przecież problem jego jakości, tylko kwestia nie wykorzystywania sytuacji. W ostatnim sezonie wszystko mu wychodziło. Nawet, wydawałoby się, stracone piłki lądowały w siatce. Obecnie brakuje mu kontroli, albo gubi piłkę, albo uderza ją w obrońców. Ma w tym wszystkim jakiegoś pecha - puentuje Vanhaezebrouck.
Pierwszy mecz w nowym roku Anderlecht rozegra 21 stycznia. Do sezonu przygotowuje się w La Mandze, gdzie szkoleniowiec sporo czasu poświęca też na zabawę, integrację drużyny i budowanie dobrej atmosfery. W tych rzeczach Teodorczyk, jak widać na poniższym filmie, nie jest z tyłu.