Na Igrzyska Olimpijskie w Rio nie pojechali jej lekkoatleci. IAAF wykluczyła całą ich kadrę. W przyszłorocznych zimowych zawodach w Pjongczang zdyskwalifikowana jest cała rosyjska reprezentacja. Na sześć miesięcy przed mundialem o konsekwencjach zorganizowanego w Rosji państwowego systemu dopingowego w przypadku futbolu jest na razie cicho. Dla byłego szefa Światowej Agencji Antydopingowej, Dicka Pounda, obecnie członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, impreza w Rosji bez zbadanej sprawy rosyjskich piłkarzy będzie mało wiarygodna. Pound twierdzi, że FIFA we wszelkich wyjaśnieniach jest opieszała.
- Trudno mi znaleźć jakikolwiek argument, dlaczego do tyle trwa - powiedział w rozmowie z "Mail on Sunday". - Mają pliki z wszelkimi danymi. To naprawdę proste stwierdzić, kto był, a kto nie był na dopingu - dodał rozmówca angielskiej gazety.
Od przekazania do FIFA listy z danymi rosyjskich piłkarzy, którzy mogli skorzystać na "manipulacjach przy wynikach antydopingowych testów" minął rok. Według doniesień angielskich mediów i późniejszego raportu śledczego Richarda McLarena w sprawę nielegalnego wspomagania zamieszanych było 34 rosyjskich graczy. Media już wcześniej informowały, że na MŚ 2014 dopingować mogła się cała reprezentacja Sbornej.
Gianni Infantino znalazł się między młotem a kowadłem. Jego działania w dojściu do prawdy mogą doprowadzić do zdziesiątkowania przeciętnej obecnie narodowej drużyny prowadzonej przez Stanisława Czerczesowa. W konsekwencji także doprowadzić do konfliktu z partnerem FIFA - najbliższym gospodarzem turnieju.
Na razie działaczom FIFA nie przeszkadza, że jeden z głównych oskarżonych w dopingowym procederze, były rosyjski minister sportu Witalij Mutko, dożywotnio wykluczony z komitetu olimpijskiego, stoi na czele komitetu organizacyjnego najbliższego mundialu.
- FIFA niezależnie od sytuacji nie uczestniczy w żadnych spekulacjach - ucinał niedawno Infantino pytany o rosyjski proceder dopingowy. Dodał, że decyzja MKOl-u wykluczająca rosyjskich sportowców z Pjongczang nie wpływa na mistrzostwa w piłce nożnej.
Mimo niedawnego spotkania pracowników WADA z wieloma międzynarodowymi federacjami sportowymi, i przekazaniu im listy podejrzanych o doping zawodników, razem z nazwami specyfików jakie stosowali, działacze Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej na razie do sprawy podchodzą spokojnie.
- FIFA czeka na kolejne informacje WADA, które mogą być przekazane w nadchodzących miesiącach - głosi komunikat piłkarskiej centrali. Do tej pory działacze FIFA przyznali, że wykonali klika prób analiz, podejrzanych o otwieranie i manipulowanie próbówek.
Co dalej z działającą na wyobraźnię liczbą 34 piłkarzy potencjalnie stosujących doping?
Jedna z najpotężniejszych i najbogatszych federacji na świecie zachowuje się tak, jakby bez WADA nie mogła nic zrobić. Argumentuje, że śledztwa są długie i skomplikowane i wymagają wsparcia technologicznego, dlatego potrzebna jest im pomoc antydopingowej agencji.
Oskarżenia o doping w przypadku rosyjskich piłkarzy mają dwie kategorie. Pierwszą dla tych, których próbki były pozytywne, ale ich wynikami manipulowano. Drugą dla tych, którym podmieniono mocz na czysty na wypadek, gdyby ich badanie wykazało nieprawidłowości.
Pierwszy przypadek jest procedowany w oparciu o dane z moskiewskiego laboratorium antydopingowego, które zamiast wykrywać dopingowiczów, kryło ich. Dane na twardym dysku wyniósł z tej instytucji jej były szef Grigorij Rodczenkow i po jakimś czasie przekazał działaczom WADA.
Drugi przypadek jest badany poprzez analizę samej próbówki, która miała być nielegalnie otwierana przez przedstawicieli FSB. Na tych, z których Rosjanie zdejmowali wieczko, by napełnić je "czystym" moczem, po odpowiednim zbadaniu widać ślady zarysowania.
Być może w najbliższym czasie badania nad rosyjskimi oszustwami nabiorą tempa. FIFA, która sama miała trudności z techniczną analizą próbówek będzie korzystała ze sposobu ich badania opracowanego przez MKOl. Eksperci komitetu przystąpią do wzmożonej pracy w połowie stycznia. WADA ma decydować o tym jaka dyscyplina pójdzie w tych badaniach na pierwszy ogień.
Prawdopodobnie zarządzanej przez Infantino federacji pomogłaby rozmowa z samym Rodczenkowem, który w jednym z wywiadów, ustami swego prawnika, zdradził, że ma wiedzę dotyczącą dopingowanych, rosyjskich piłkarzy. Działacze FIFA poinformowali, że starali się o kontakt z nim poprzez WADA. Ta twierdzi co innego: Nie podjęto takiej próby.
Te informacje nie budują dobrego obrazu wokół badania kluczowej dla świata futbolu sprawy.
Działania FIFA wobec dopingowiczów były szef WADA określił nawet jako "rozczarowujące, ale nie zaskakujące". FIFA zapewnia, że będzie z WADĄ współpracowała i jeśli tylko "uzyska wystarczające dowody, że doszło do naruszenia kodeksu antydopingowego, zastosuje odpowiednie sankcje". Pytanie tylko, co rozumie przez "wystarczające dowody". Za rękę nikt nikogo tu nie złapie.