Mistrz świata oszukany przez Polaka. 15 lat temu bezrobotny z Biłgoraja ukradł Romario 5 mln dolarów

Rok 2002 był dla Romario podwójnie pechowy. Legendarny Brazylijczyk nie tylko nie dostał powołania na mistrzostwa świata, ale i spotkał Piotr O. A bezrobotny technik elektroradiolog z Biłgoraja okradł gwiazdę futbolu z prawie 5 mln dolarów. Przypominamy kulisy wielkiego oszustwa.

Historia wielkiego oszustwa

26 listopada 2003 roku. Kilka minut po godzinie 15 pod gmach lubelskiej Prokuratury Okręgowej podjechał fiat palio. W stronę niepozornego auta rzuciło się kilkudziesięciu oczekujących przy ul. Okopowej reporterów i fotografów. Na tajemniczego pasażera wraz z dziennikarzami czekał także rzecznik Prokuratury Andrzej Lepieszko. Czekał od godziny, bo samochód z trzema mężczyznami o śniadej cerze miał pojawić się punktualnie o 14. Ochrona tak pokierowała ruchem, aby cała trójka wraz z towarzyszącą im kobietą mogła wejść do budynku bocznymi drzwiami. Jeden z przybyszów twarz zasłonił swetrem. Ale czujne oko obserwatora i tak mogło dostrzec, że był to Romário da Souza Faria, dla kibiców po prostu Romario. Genialny napastnik reprezentacji Brazylii i FC Barcelony.

Oszukany maestro

Pod koniec listopada 2003 r. oczy polskich sympatyków futbolu były zwrócone na Lublin. Ale nie dzięki wspaniałej grze tamtejszego Motoru, który zajmował wówczas miejsce w środku tabeli III ligi.

Polska patrzyła, bo z wizytą przyjechał niespodziewany gość - bożyszcze milionów fanów futbolu, boiskowy maestro, zwycięzca mundialu rozegranego w USA. W 2003 r. najlepsze lata kariery miał za sobą, chociaż wciąż strzelał bramki dla Fluminense. Nad Bystrzycą Romario pojawił się dzięki Piotrowi O. A właściwie przez niego.

Magiczny snajper, który całe życie oszukiwał - obrońców i bramkarzy, sam został oszukany. Przez bezrobotnego z Biłgoraju, który od geniusza z Rio wyłudził prawie 5 mln dolarów.

Romario w brazylijskim senacie Romario w brazylijskim senacie twitter.com/RomarioOnze

Doktor von Hochburg

7 lat po zatrzymaniu Piotra O. Barbara Peret, komornik przy Sądzie Rejonowym w Lublinie, dostała kolejne zlecenie. Wydawało się, że banalne. Na licytacji komorniczej miała spieniężyć zegarki oszusta, które zostały zabezpieczone w toku postępowania. Aukcja się odbyła, ale chętnych nie było. Czasomierze okazały się za drogie. Kilka miesięcy trwało więc poszukiwanie kupców na wysadzany diamentami breitling (na świecie istniało tylko 25 takich egzemplarzy, licytowany w Lublinie miał nr 1), blancpain z bransoletą z żółtego złota oraz girard-perregaux z bransoletą ze złota różowego. Blancpain i girard-perregaux były warte po 100 tys. zł, breitling - 220 tys. Wśród zabezpieczonego mienia była także biżuteria. Wartość całego majątku przekraczała 4,5 mln. dolarów (według obowiązującego wówczas kursu było to ok. 18 mln zł.). A to wciąż tylko ułamek skarbów.

Doktor von Hochburg

Kim był król oszustów, który okradł króla futbolu? Piotr O. urodził się w 1968 r. w Biłgoraju, tam też ukończył szkołę podstawową i liceum. Do matury nie podszedł. Edukację zakończył w policealnym studium dla elektroradiologów w Lublinie. Mógł więc pochwalić się tytułem technika elektroradiologa. Ale się nie chwalił. Stworzył alter ego. A nawet kilka. Bywał więc finansistą, doktorem medycyny lub ekonomii, a nawet liberyjskim dyplomatą. Miał kilka paszportów. Zapewniał, że jest arystokratą, tłumacząc: "Poznałem Johna Korybuta Woronieckiego, dalekiego krewnego Wiśnowieckich, ale też mojej babci, z domu Kruk-Ogińskiej". A mowa przecież o Wiśniowieckich z których pochodził król Polski, Michał Korybut Wiśniowiecki. Zdarzało się, że Piotr O. stawał się też. Peterem von Hochburgiem.

Być może jako von Hochburga poznał go Romario. Tak naprawdę jednak O. wraz z żoną i dwójką dzieci nie mieszkał w alpejskiej willi czy pałacu w okolicach Genewy, ale w Biłgoraju, przy ul. Włosiankarskiej. Był synem milicjanta. Angielskiego i niemieckiego nauczył się na zagranicznych wojażach. Przestępczą karierę zaczął na jednym z nich, w Anglii. Po powrocie do Polski w 1997 r. posługując się sfałszowanymi czekami wypłacił z konta Pierwszego Komercyjnego Banku w Lublinie 22 tys. zł. Za kradzież został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Uciekł więc do Niemiec, a tam wpadł ponownie. Znów za fałszywe czeki. W końcu O. postanowił zagrać o grubą stawkę. Na jego celowniku znalazł się gwiazdor futbolu.

Futbolowa ośmiornica

Życie O. odmieniło się w 1999 r. dzięki człowiekowi piłki. W Anglii Polak spotkał 52-letniego Iana Burnsa, w latach 70. piłkarza Evertonu. Burns prowadzi firmę KB Securities zarejestrowaną w Luksemburgu. Jej działalność polegała na proponowaniu bogatym ludziom pomysłów na inwestowanie dużych sum pieniędzy. Z gwarantowanym olbrzymim zyskiem. W szajce mieli być też Francuz Michael Kupfer i Peter Shackleton, mieszkający na co dzień w Szwajcarii.

50 proc. zysku!

Celem grupy stał się Romario. Rozgrywającym był Burns, O. został snajperem. Na legendę naprowadził go prawdopodobnie inny oszust z USA. Ślady wiodły także do brazylijskich "pośredników". Jeszcze inna wersja, którą opisała Aneta Urbanowicz z e-reporter.pl, mówi, że Polaka polecił Roman Abramowicz, magnat naftowy, od 2003 r. właściciel Chelsea Londyn. Tak, czy inaczej, Brazylijczyk wpłacił na konto Piotra O. 4,85 mln dolarów, licząc na to, że ten będzie tak obracał jego pieniędzmi, iż zyski przekroczą 50 proc. (użyty miał zostać tzw. oscylator, metoda wykorzystywana w Polsce przez uczestników afery Art-B). Kilka dni po zawarciu umowy miliony Romario trafiły na jedno z kont w niemieckim Dresdner Banku.

Burns wpadł w 2002 r., gdy brytyjski sąd skazał go na 3,5 roku więzienia za oszustwa inwestycyjne. Shackleton, który był nauczycielem, zasłynął natomiast próbą wykupienia w 1998 r. piłkarskiego klubu Burnley. Jego rzecznikiem był Burns. Transakcja się nie udała, bo zarząd The Clarets zorientował się, że tajemniczy inwestorzy to oszuści.

Kolega Michaela Jacksona

O. zgubiła pewność siebie. Na początku 2003 r. Generalny Inspektor Informacji Finansowych wykrył, że przez konto mieszkańca Biłgoraja przepływają wielkie sumy. Jednorazowe operacje sięgały milionowych przelewów.

O. żył jak krezus. Bawił się w najlepszych hotelach, chwalił się znajomościami z Mickiem Jaggerem i Michaelem Jacksonem. Inwestował i wydawał. Potrafił dokapitalizować dwie upadające spółki ze Świdnika. Kupował też nieruchomości. Pod koniec 2002 r. nabył działkę w Stasinie pod Lublinem, na której wybudował dwie wille (formalnie należały do jego ojca). Kupił również trzecią.

Poza kolekcją zegarków posiadał też kolekcję aut, m.in. audi i mercedesa. Uwielbiał buty z krokodylej skóry. Jakby tego było mało, Prokuratura zabezpieczyła złoto zdeponowane w bośniackim banku w Banja Luce i gwarancje Eurobanku na Cyprze na 10 mln dolarów! W jego domu znaleziono również papiery wartościowe, a także korespondencje z notablami z całego świata.

Okazało się, że Polak omamił nie tylko piłkarza, ale i jego pracownika, który zarządzał pieniędzmi Romario w jednym ze szwajcarskich banków. Piotr O. zapewniał później, że 4,85 mln dol. było tylko prowizją za doradztwo. Prokuratura nie dała jednak wiary jego tłumaczeniom. Zarzuciła mu nie tylko kradzież, ale i pranie brudnych pieniędzy na dużą skalę, niezapłacenie 18 mln zł podatku dochodowego i wyłudzenie przeszło 300 tys. zł. Sprawa dotyczyła transakcji dokonywanych przez O. od maja 2001 do lipca 2002 r. W tym czasie oszust operował kwotą w wysokości 6 mln dolarów. Większość z nich należała do Romario. Przekręt udało się tak długo ukrywać, bo przez jakiś czas zaliczki na poczet zysków wpływały na konto piłkarza. Gdy przestały, Romario przybył do Polski, by zeznawać przed lubelskim prokuratorem.

Rekordowy wyrok

Sąd na kolejnych rozprawach nie dawał wiary wyjaśnieniom Piotra O. i w marcu 2006 r. skazał go na 14 lat więzienia i 1,5 mln zł grzywny oraz nakazał zwrot poszkodowanym - w tym Romario - ponad 40 mln zł. Był to wówczas najsurowszy wyrok za przestępstwo gospodarcze w historii wolnej Polski, wyższy nawet od wyroku Bogusława Bagsika. Rok później sąd drugiej instancji po rozpatrzeniu apelacji złagodził karę skazując O. na 8 lat więzienia i 540 tys. zł grzywny. 

Zachłanny patologiczny kłamca

Oszust pytany przez sędziego o to, czy przyznaje się do winy, stwierdził tylko: "Nigdy bym się do czegoś podobnego nie zniżył, ponieważ jestem zbyt znanym i szanowanym finansistą. Gdyby tak nie było, prawnicy Romario, czy rekiny światowej finansjery z Sherwood Group, nie robiliby ze mną przecież interesów".

Trudno więc dziwić się, że w uzasadnieniu wyroku padały określenia takie jak "chciwy i zachłanny", "zdemoralizowany oszust", "patologiczny kłamca". W marcu 2009 r., po 6 latach pozbawienia wolności, O. został warunkowo zwolniony przez Sąd Okręgowy w Radomiu za dobre sprawowanie. Na wolności przebywał tylko chwilę, do więzienia wrócił bardzo szybko, za podobnego typu oszustwa.

Mimo wielu prób nie udało nam się skontaktować z Piotrem O. Prowadzący sprawę prokurator Michał Blajerski nie otrzymał zgody przełożonych na rozmowę z autorem tekstu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.