Lewandowski ze Złotym Butem? Niezwykły mecz Anderlechtu [WEEKEND W EUROPIE]

Kogo po tym weekendzie uważa się za najlepszego włoskiego piłkarza? Co sprawiło, że o meczu Anderlechtu z Mechelen mówi się na całym świecie? Odpowiedzi na te i inne pytania w przeglądzie wydarzeń z lig europejskich.

Porucznik Cabaye

Crystal Palace - czwarte miejsce. Leicester City - piąte. Obie drużyny znowu wygrały w ten weekend i tracą tylko trzy punkty do lidera, czyli Manchesteru City. Ale jak długo wytrzymają?

Leicester wyróżnia się... fatalną obroną. Stracił piętnaście goli w ośmiu meczach, gorszą defensywę mają tylko trzy drużyny w całej lidze. Ale siedemnaście bramek strzelonych daje drugi najlepszy wynik w lidze (tylko za Manchesterem City). Najlepszym strzelcem ligi jest Jamie Vardy (siedem trafień), który dwoma trafieniami w weekend dał zwycięstwo nad Norwich (2:1). Po początkowych popisach nieco ucichł Riyad Mahrez (pięć goli). W ostatnim spotkaniu niespodziewanie usiadł na ławce rezerwowych, co niektórzy odebrali jako szaleńczy ruch. Claudio Ranieri chciał go wprowadzić w drugiej połowie, gdyby Leicester przegrywało bądź remisowało. Ale jako, że "Lisy" się broniły, to Mahrez pozostał na ławce. Ranieri był zachwycony pomocnikiem N'Golo Kante (pozyskany za 6 mln funtów z Caen), który zaliczył asystę. - Był fantastyczny. Cały czas naciska na rywala. Myślę, że naciska również na ludzi na trybunach! W poprzednim sezonie był najlepszym piłkarzem w czołowych ligach europejskich, jeśli chodzi o odbiory piłki. Udowodnił to z Norwich.

- Mamy 15 punktów. Chcemy jeszcze 25, potem zobaczymy, co da się zrobić - mówi Ranieri, myśląc na razie wyłącznie o utrzymaniu. I tylko szkoda, że na trybunach siedzi Marcin Wasilewski. Po letnich transferach nie może załapać się nawet na ławkę "Lisów".

- Jest naszym porucznikiem, jak Roy Keane w Manchesterze United - powiedział Alan Pardew o Yohanie Cabaye'u. To jemu zawdzięcza świetny start sezonu Crystal Palace. Cabaye latem pozyskany został za prawie 13 mln funtów i zarabia 80 tys. funtów tygodniowo. Kwota astronomiczna jak na średniaka Premier League, ten transfer zaszokował piłkarski świat, ale Pardew wiedział, że będzie warto, że warto zburzyć komin płacowy. Prowadził go już w Newcastle United, gdy "Sroki" sensacyjnie zajęły piąte miejsce w lidze. Ale w weekend z WBA (2:0) jego poziomowi dorównywał Wilfired Zaha, Cabaye po meczu stwierdził, że był "nie do zatrzymania".

Lorenzo Insigne  z Napoli Lorenzo Insigne z Napoli SALVATORE LAPORTA/AP

Najlepszy włoski piłkarz?

- Czy jest najlepszym włoskim piłkarzem? W tym momencie prawdopodobnie tak - piszą niektóre media po kolejnym popisie Lorenzo Insigne. Skrzydłowy Napoli strzelił dwa gole Milanowi (4:0), jeden po wspaniałym uderzeniu z rzutu wolnego. To była jego piąta bramka w siódmym meczu, bezpośredni udział brał przy ośmiu z szesnastu ligowych trafień Napoli. Był próbowany jako rozgrywający, ale jednak najlepiej odnajduje się na lewym skrzydle w trzyosobowej linii ataku.

- Neapol u stóp Insigne - napisał "Sport Mediaset" zachwalając Insigne. Wcześniej nie było mu łatwo. Idol kibiców - jedyny prawdziwy Neapolitańczyk w Napoli - w poprzednim sezonie kłócił się z nimi, był wygwizdywany i obrażany nawet podczas prezentacji zespołu. Miał błagać klub o pozwolenie na odejście, a jego partnerka pisała na Twitterze do kibiców: nie zasługujecie na niego.

Ale teraz nikt o tym nie pamięta. Zwłaszcza w obliczu świetnej formy Napoli. 5-0 z Club Brugge, 5-0 z Lazio, 0-0 z Carpi, 2-1 z Juventusem, 2-0 z Legią i 4-0 z Napoli. To ostatnie mecze ekipy Maurizio Sarriego, o którym więcej można przeczytać tutaj. I chyba dobrze, że z Legią Insigne nie zagrał...

Beniaminek na zero z tyłu

Bilans goli Ingolstadt po ośmiu spotkaniach? 6:6, ale aż cztery z nich stracono u siebie z Borussią Dortmund. To oznacza, że beniaminek aż sześciokrotnie zachowywał czyste konto! Kolejne wyniki to 1:0, 0:4, 1:0, 0:0, 1:0, 0:1, 1:1, 2:0. Nikt nie strzelił mniej, ale też tylko Bayern Monachium ma szczelniejszą defensywę. To ostatnie zwycięstwo (z Eintrachtem Frankfurt) było pierwszym odniesionym na własnym stadionie. Fani czekali na gola na własnym boisku prawie sześć godzin; dokładnie 348 minut. Ingolstadt zajmuje szóste miejsce w tabeli i ma przewagę aż dziewięciu punktów nad strefą spadkową. Jedynym i najważniejszym celem jest utrzymanie. Dobra wiadomość dla Ingolstadt: w ostatnich 23 latach nie spadł z ligi ani jeden zespół, który po ośmiu kolejkach miał czternaście punktów.

To klub bez historii, bo założony w 2004 roku, a wspiera go koncern Audi. Na takie zespoły w Niemczech mówi się "plastikowe kluby". Trenerem jest Ralph Hasenhuettl. Paweł Wilkowicz napisał o nim, że " jest wygadany jak Juergen Klopp (po jednym z meczów nazwał swoją błędną taktykę "ręką w sedesie") i zdeterminowany jak Diego Simeone." (więcej o Ingolstadt tutaj).

Inny sensacyjny beniaminek - Darmstadt, rezerwowym bramkarzem jest Łukasz Załuska - również radzi sobie nieźle. Przegrał tylko dwa razy i ma 10 punktów.

Lewandowski Lewandowski screen

Złoty but Lewandowskiego

Jest dopiero październik, ale warto to odnotować: Robert Lewandowski jest na pierwszym miejscu w klasyfikacji Złotego Buta. Strzelił 12 goli, a jako że gra w niemieckiej Bundeslidze, daje mu to 24 punkty. Za jego plecami są oczywiście reprezentacji słabszych lig, takich jak litewska (Tomas Radzinevicius) czy estońska (Ingemar Teever). Na siódmej pozycji jest Pierre-Emerick Aubameyang z Borussii Dortmund (20 punktów), a na jedenastej Nemanja Nikolić z Legii Warszawa (18 pkt) - klasyfikacja z portalu Transfermarkt.de.

Nudziarze

Oglądając spotkania kilku zespołów nie warto liczyć na zbyt wiele goli. Omówiony został przypadek Ingolstadt, w ośmiu meczach niemieckiego zespołu padło zaledwie dwanaście goli (1,5 na spotkanie).

Jeszcze gorzej jest w Lille. W dziewięciu spotkaniach padło zaledwie osiem bramek (bilans 4:4, 0,89 na mecz). Po siedmiu kolejkach bilans 4:5 ma Valencia (1,29 / mecz), ale aż cztery gole padły w weekend Athletikiem (1:3). Wszystkich przebiła Malaga, która dopiero w siódmym meczu strzeliła pierwsze gole. Wygrała 3:1 z Realem Sociedad po hat-tricku Charlesa. Bilans goli? 3:4.

Chcą się utrzymać, zajmują drugie miejsce

Dziewięć kolejek rozegrano we Francji, a wiceliderem jest... Angers. Pięć zwycięstw, trzy remisy i tylko jedna porażka. A mowa o beniaminku, w dodatku teoretycznie najsłabszym ze wszystkich, bo zajął trzecie miejsce w Ligue 2. Z zespołu wyrwano Jonathana Kodjię, czyli najlepszego zawodnika ligi w poprzednim sezonie. Za trzy miliony euro odszedł do Bristolu City. W dodatku Angers ma budżet na poziomie 24 mln euro - to jeden z trzech najniższych w L1. Nic dziwnego, że ten zespół wymieniano wśród kandydatów do spadku. W dodatku latem doszło do wielu zmian w składzie, piłkarze przychodzili i odchodzili. A jednak jeśli uznamy, że 40 punktów daje utrzymanie, to w niecałą 1/4 sezonu (9 z 38 kolejek). Angers wykonało prawie połowę planu (18 pkt).

To przede wszystkim zasługa żelaznej obrony. Pięć goli straconych, tyle samo co PSG, to drugi najlepszy wynik w lidze. Trener Stephane Moulin nie daje się jednak ponieść emocjom. - Nie chcemy, by za nami było osiemnaście zespołów, wystarczą trzy. To nam wystarczy do szczęścia. Obecna sytuacja wydaje się surrealistyczna.

Komentatorzy sportowi powinni się modlić, by Angers nie zagrało w pucharach. W weekend zwycięskiego gola z Bastią strzelił Billy Ketkeophomphone.

Pogrom faworytów

Takie sytuacje rzadko się zdarzają, ale w ten weekend żadna z sześciu czołowych drużyn ligi hiszpańskiej nie wygrała swojego meczu. Villarreal przegrał z przedostatnim przed tą kolejką Levante. Celta zremisowała z Getafe. Barcelona okazała się gorsza od Sevilli. Real zremisował w derbach z Atletico, a Deportivo z ostatnią Granadą.

Przerwa na mecze reprezentacji przyda się przede wszystkim Barcelonie. Z Sevillą ze względu na kontuzje nie mogli zagrać Leo Messi, Rafinha, Andres Iniesta, Adriano oraz Thomas Vermaelen. W Realu James Rodriguez wypadł na trzy tygodnie, a dalej kontuzjowani są Pepe oraz Danilo.

Anderlecht Anderlecht flashscore.pl

Trzy karne i swojak

Łagodnie to ujmując, fani Anderlechtu nie mają za sobą najlepszej niedzieli. Ich ulubieńcy w meczu z Mechelen zmarnowali trzy rzuty karne - Dennis Praet w 7. mincie, Stefano Okaka siedem minut później i Youri Tielemans w 89. minucie. Wszystkie trzy wybronił Guillaume Gillet! Ale gopodarze i tak prowadzili po golu Okaki, więc wydawało się, że po meczu będą co najwyżej śmiać się ze swojej nieudolności strzeleckiej.

Ale jak mówi stare piłkarskie porzekadło, kto nie strzela trzech karnych, ten remisuje po samobóju w czwartej minucie doliczonego czasu gry, wbitego sobie po wrzucie z autu. Albo jakoś tak. Niesamowita historia.



Trener Anderlechtu, Besnik Hasi: - To jeden z moich najgorszych momentów w roli trenera Anderlechtu. Musieliśmy wygrać ten mecz, rozstrzygnąć go już w pierwszej połowie.

Na zdjęciu Gillet pokazuje, ile karnych obronił.

En hoeveel penalty's stopte mister Jean-Francois? Nog even tonen: 3! #penaltyheld van #andkvm #kvmechelen

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika KV Mechelen (@kvmechelen)





Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.