W 62. minucie meczu Anglia - Ukraina, ostatniego meczu w grupie D, w którym Anglia walczyłą o awans i prowadziła już 1:0 z szybką kontrą wyszła drużyna ukraińska. Milewski, który podawał do Devica był na spalonym, ale sędzia nie zatrzymał akcji, więc Dević strzelił na bramkę, a jego strzał wybił John Terry, tyle, że już zza linii bramkowej, co było widać gołym okiem.
Sędzia jednak gola nie uznał i wynik 1:0 dla Anglii utrzymał się do końca meczu. Remis i tak eliminowałby Ukrainę z turnieju, ale to już zupełnie inna sprawa. Błąd sędziowski był w tym przypadku nie dość, że rażący, to jeszcze podwójny.
Natychmiast po nieuznanym golu dla Ukrainy podniosły się głosy o sprawiedliwości dziejowej - Anglikom też nie uznano gola, zaledwie dwa lata wcześniej na mundialu w RPA, gdy świetnie dysponowani Niemcy roznieśli ich 4:1. Nie wiadomo jednak, jakby potoczył się mecz, gdyby sędzia uznał prawidłową bramkę Lamparda, która dawałaby remis 2:2.
Tyle, że kiedy nie uznano gola Lamprada z 2010 roku, mówiło się, o sprawiedliwości dziejowej za rok 1966, kiedy to Anglicy zdobyli Mistrzostwo Świata po bramce, której (raczej na pewno) nie było.
Po 90 minutach finałowego meczy z RFN (!) było 2:2, konieczna była dogrywka, jedna z najbardziej dramatycznych w dziejach futbolu. w 101. minucie piłka uderzona przez Hurtsta odbiła się od poprzeczki, spadła na linię bramkową (lub jej okolice) i wyszła z powrotem w pole. Arbiter główny po konsultacji z linowym Tofikiem Bachramowem (jedynym chyba sędzią piłkarskim posiadającym stadion własnego imienia, w Baku - stolicy Azerbejdżanu) gola uznał, choć zawodnicy RFN gwałtownie protestowali. Hurst dołożył jeszcze gola na 4:2 w 120. minucie dogrywki i Anglicy mogli świętować swój pierwszy, i jak dotąd jedyny tytuł.
Hurst wyznał kiedyś, że nie było w jego życiu dnia, w którym nie musiałby odpowiadać na pytanie, czy rzeczywiście strzelił wtedy tę bramkę.
Anglicy musieli jednak jeszcze nie raz pokutować za feralną bramkę z 1986. Dwadzieścia lat później, w gorącej, podgrzewanej konfliktem o Falklandy atmosferze, grali na mistrzostwach świata w ćwierćfinale z Argentyną. Drugi gol słynnego Diego Maradony, przy którym mijał angielskich obrońców niczym slalomowe tyczki przeszedł do historii futbolu, nie mniej pamiętny był jednak i pierwszy - strzelony ręką. Ręką, która była ewidentna, ale najwyraźniej nie dla tunezyjskiego arbitra Alego Bin Nassera.
Argentyńczycy, którzy wygrali tamten mundial natychmiast ochrzcili rękę Maradony ręką Boga i do dziś z dumą wspominają tamten mecz i tamte bramki.
Argentyńczykom udało się przekuć rękę Maradony w legendę, ale to, co w meczu eliminacyjnym do mundialu w RPA zrobił Thierry Henry przysporzyło mu tylko krytyków i wrogów, a francuska drużyna przypłaciła to masowym spadkiem sympatii fanów na całym świecie. Podczas dogrywki meczu z Irlandią Henry zagarnął piłkę ręką, tak, aby ułatwić strzelenie gola Williamowi Gallasowi.
Widzieli to wszyscy Irlandczycy biorący udział w akcji, ale nie sędzia Martin Hansson, który ręki nie odgwizdał, co wyeliminowało Irlandię z udziału w Mistrzostwach Świata w 2010 roku.
Polacy też mają swoją bramkę strzeloną ręką. Nie tak świętą jak Maradony, ale i nie tak potępianą jak Henry'ego. Chwalić się jednak nie ma czym, bowiem gola ręką strzeliliśmy reprezentacji San Marino, okropnie się z nią męcząc w eliminacjach do mundialu 1994, na który i tak nie pojechaliśmy. Wziąwszy pod uwagę fakt, że San Marino dość łatwo jest ograć bez pomocy rąk i sędziego, gol Furtoka nie przynosi chluby polskiej historii futbolu.
Wśród sędziowskich pomyłek zdarzają się też wybitnie kuriozalne. Podczas meczu Santacruzense z Atletico Sorocaba, w ostatnich minutach gry, przy stanie 1:0 dla Atletico sędzina uznała gola strzelonego przez... chłopca do podawania piłek!
Brazylijska sędzina (która za swój błąd został zawieszona) może się jednak pocieszać tym, że takie rzeczy zdarzają się nawet na meczach Premier League. W 2009 roku bramkę Liverpoolowi w meczu z Sunderlandem (i to zwycięską bramkę!) strzelił balonik! Sędzia Mike Jones uznał bramkę, pomimo protestów zawodników Liverpoolu.
Sędziowie mylą się jednak nie tylko przy ocenianiu czy piłka przekroczyła linię bramkową, albo którą częścią ciała została zdobyta. Czasem mają także problemy z matematyką, jak sędzia Graham Poll, który w 2006 roku na mundialu w Niemczech pokazał Josipowi Simunicowi trzy żółte kartki, zanim wyrzucił go z boiska w meczu z Australią. Ten mecz w ogóle przeszedł do historii piłki bowiem Poll sięgał w nim po kartki kilkanaście razy, a z przedstawieniem protokołu spóźnił się kilkanaście minut. Angielski sędzia był wcześniej rozważany jako kandydat do poprowadzenia spotkania finałowego, jednak wkrótce po wpadce na mundialu zakończył karierę.
Turniej w Korei Południowej i Japonii przeszedł do historii jako turniej sędziowskich błędów i wypaczeń. Szczególnie jaskrawe popełniono w meczu Korei Południowej z Włochami w 18/ finału, a wielu komentatorów zadawało sobie wówczas pytanie, czy to jeszcze błędy sędziowskie, czy już zła wola? Arbiter tamtego spotkania, Byron Moreno z Ekwadoru został później zatrzymany w Nowym Jorku za posiadanie przy sobie sześciu kilogramów heroiny... Włochom nie uznał on prawidłowo zdobytej bramki, która dałaby im awans do ćwierćfinału, a Francesco Tottiego wyrzucił z boiska za to, że ten się potknął.
Sędziowie Ghandour i Ragoonath nie uznali też dwóch prawidłowo zdobytych bramek dla Hiszpanii w meczu z Koreą, co zapewniło współgospodarzom awans do półfinału.