- Gdybym w środę podpisał to, co mi zaproponowano, nie byłbym do końca szczęśliwy. Gdy wyjeżdżałem z hotelu, wydawało mi się, że wszystkie szczegóły transferu do Burnley są dogadane. Na miejscu okazało się, że Rennes wycofuje się z obietnic, które mi dało. Nie miałem ich na papierze, ale dla mnie liczy się słowo - komentował w czwartek na zgrupowaniu reprezentacji Kamil Grosicki.
- Jestem rozczarowany, bo gra w lidze angielskiej była moim marzeniem. Trener Adam Nawałka po powrocie powiedział mi jednak, że co mnie nie zabije, to wzmocni. Dlatego po powrocie na zgrupowanie mam zamiar walczyć. Dla mnie w klubie liczą się koledzy, trener i kibice. Innymi ludźmi, którzy mnie zawiedli, nie chcę się zajmować - powiedział reprezentant Polski.
- Chciałem odejść z Rennes tego lata. Po tym, co wydarzyło się w środę, będę jeszcze bardziej nalegał na transfer - zakończył pomocnik.
Jeszcze o godzinie 20 wydawało się, że sprzedaż Kamila Grosickiego do Burnley zostanie dopięta, a Polak spełni swoje marzenie gry w Premier League. Jednak zakulisowe gierki jego klubu z Rennes uniemożliwiły transfer, którego reprezentant Polski wyczekiwał przez całe lato. O transferze, do którego prawie doszło, przeczytasz więcej tutaj .