Transfer. Di Maria w Manchesterze. Wołowski: Anioł zmienia pracodawcę

36 goli i 72 asysty w 189 meczach - Angel Di Maria opuszcza ligę gwiazd, by zostać najdroższym piłkarzem w Premier League. Kto za kim zatęskni wcześniej? - pyta na swoim blogu "W polu karnym" dziennikarz "Wyborczej" i Sport.pl Dariusz Wołowski.

Dariusz WołowskiDariusz Wołowski Fot. Sport.pl Dyskutuj z autorem na jego blogu

Wieczorem media na całym świecie podały, że kluby porozumiały się co do kwoty transferu. Di Maria ma przejść do Manchesteru za 75 mln euro (59,7 mln ?). Kontrakt podpisze we wtorek, o ile przejdzie testy medyczne.

50 mln euro za Mesuta Oezila przed rokiem, teraz 75 mln za Di Marię - Florentino Perez nauczył się nie tylko kupować piłkarzy, ale także rzeczy trzy razy trudniejszej - sprzedawania ich z zyskiem. Prezes Realu wciąż najpotężniejszy gracz na rynku, mimo napływu do futbolu oligarchów i szejków. Na początku wieku bił transferowe rekordy, by po latach oddawać zgrane megagwiazdy za darmo, teraz nauczył się zarabiać, co jest oczywiste w przypadku tak renomowanego przedsiębiorcy.

Oezil kosztował 15 mln i po trzech sezonach, wzbogacił kasę Realu o 35 mln. W dodatku zagrał 159 meczów, zdobył 27 goli, a przecież jego specjalnością były asysty. To samo Di Maria. Kosztował 30 mln, by w cztery sezony zostawić na Santiago Bernabeu 36 goli, 72 asysty, a w kasie co najmniej 45 mln. Co najmniej, bo "Marca" twierdzi, że 75 mln, które płaci Manchester United, to kwota podstawowa, do niej może dojść kolejne 15 mln w zależności od osiągnięć Argentyńczyka na Old Trafford.

Realowi Di Maria zwrócił się więc nawet z pensją: zarabiał 4 mln za sezon, najmniej z graczy ofensywnych. I o to właśnie miał do Florentino Pereza żal, podobnie jak przed rokiem Oezil. 12 miesięcy temu gracze Realu biadolili nad stratą Niemca. Szczególnie ponoć Cristiano Ronaldo, który zdobywał wiele bramek z jego podań. Ale Oezila zastąpił Di Maria - on stał się u "Królewskich" dyżurnym asystentem. W muzeum na Santiago Bernabeu pozostanie jego slalom między graczami Atletico w dogrywce finału Champions League w Lizbonie. Potem piłka spadła na głowę Garetha Bale'a i najbogatszy klub świata mógł podźwignąć "La Decima".

Di Marię koledzy z Realu żegnają z żalem, rozumiejąc, że zasługiwał na dwa razy wyższą pensję, którą otrzyma w Manchesterze. Właściwie jego los był przesądzony, gdy Perez kupił Jamesa Rodrigueza. Dla tych dwóch nie było w drużynie miejsca. Trzy i pół roku młodszy Kolumbijczyk nie zastąpi Argentyńczyka tak od razu, ale z czasem ma na to szansę. Jego trzeba będzie sprzedać za ponad 100 mln, żeby zarobić, bo kosztował 80.

Ruch w futbolowym interesie musi być. Na złość trenerom, którym wydaje się, że swoje drużyny już ułożyli. Tak myślał Carlo Ancelotti po finale LM w Lizbonie. Sprowadzony przez Jose Mourinho Di Maria szybko stał się ulubieńcem Włocha, bo też na boisku wnosił do drużyny wyjątkowo dużo. Za mało był jednak galaktyczny, za mało sprzedawał koszulek ze swoim nazwiskiem, by Perez docenił jego wkład w markę Realu odpowiednią pensją. Dlatego Ancelotti będzie budował od nowa. James to utalentowany piłkarz, poza tym politykę prezesa Realu legitymizuje tego lata sprowadzenie Toniego Kroosa. To kolejny gracz na którym Perez może zarobić dobrze. Ma 24 lata, kosztował 20 mln. Już dziś Real sprzedałby go trzy razy drożej, gdyby chciał.

Di Maria zostaje najdroższym piłkarzem sprzedanym z Realu i najdroższym kupionym do Premier League. Bije Fernando Torresa, na którego Chelsea wydała 58,5 mln euro. Nadzieją Manchesteru United jest, że rekordowa kwota nie zablokuje Di Marii, tak jak zablokowała hiszpańskiego napastnika. Wejście do ligi angielskiej Argentyńczyk powinien mieć wielkie. Łatwo dziś odmienić najbardziej utytułowany klub na Wyspach, bo po dwóch kolejkach uciułał jeden punkt. Geniusz strategiczny Louisa van Gaala, wymaga talentu Di Marii.

Problem szefom wielkich klubów sprawiają nie tylko przyjezdni, ale i wychowankowie. Tak jest w Barcelonie, która po wylansowaniu La Masii przez Pepa Guardiolę zaczęła rozpuszczać swoje dzieci po świecie. Krkic, Cuenca, Tello, a ostatnio nawet notorycznie wypożyczany Deulofeu nie dokonali niczego znaczącego. Stąd zachwyty nad Munirem, po jego błyskotliwym debiucie i pięknym golu wbitym Przemysławowi Tytoniowi, trzeba odłożyć do czasu aż do gry wróci Pedro, Neymar, a potem Luis Suarez. Kluby chętne na 18-latka już powinny być czujne, bo na Camp Nou nie ma dla niego miejsca. Albo - mówiąc przewrotnie - jest tak samo iluzoryczne, jak na Santiago Bernabeu dla Jese Rodrigueza.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.